sobota, 7 lutego 2015

Epilog Amazing Changes

CZYTASZ=KOMENTUJESZ (PRZECZYTAJCIE NOTKĘ)



- Miauu - słyszę obok swojego ucha.
- Cholera, Lolly musiałaś mnie obudzić - warczę na moją kotkę, która przerwała mi mój piękny sen. Uchylam powieki i chichoczę, gdy zwierzak łaskocze mnie swoim ogonem w szyję.
Nie wiem dlaczego mnie obudziła, bo jej miseczka z jedzeniem jest pełna, więc na pewno nie jest spowodowane to głodem.
Głaszczę jej futerko, gdy uświadamiam sobie, że brakuje jej pieszczot.
- Nie ma jeszcze tego idioty? - patrzę na zegarek, który wskazuje 15:24.
Ostatnio zbyt dużo gadam do siebie. Może to dlatego, że nie mam do kogo się odezwać, oprócz mojego kota? Harry większość czasu spędza poza domem, więc zaczynam podejrzewać, że mu się już znudziłam i znalazł sobie nową. W końcu nie dziwię się, gdyby tak było, bo jesteśmy oficjalnie ze sobą ponad rok. No właśnie, spędziłam z nim tyle czasu i jeszcze nie zgłupiałam.
Nie wierzę, że jedno wydarzenie zmieniło wszystko w moim życiu.

*retrospekcja*
Wyszłam z mieszkania nie mogąc dłużej znieść obojętności Harry'ego. Nie byłam zawiedziona, bo wiedziałam, że to mogło być dla niego trudne. Tyle przecież przeszedł...
Nie wróciłam do do domu, postanowiłam się przejść, aby odświeżyć umysł.
Gdybym miała wtedy paczkę papierosów i zapalniczkę, to może uspokoiłabym się. Nikotyna działała na mnie kojąco.
Nie było aż tak ciemno i cieszyłam się z tego, mogłam spokojnie później wrócić do domu.
Kopałam kamyk, żeby się czymś zająć, a to było jedyne możliwe zajęcie w takim miejscu o takiej porze. Nie miałam telefonu przy sobie, żeby coś na nim porobić, ani nawet pieniędzy, żeby coś sobie kupić. Usłyszałam za sobą kroki i sapanie.
W horrorach oznaczało to, że ktoś cię chce złapać, aby zgwałcić albo zabić. Ale nie obchodziło mnie to. Mogłabym zostać uderzona, a tak naprawdę nie poczułabym nic. Bo byłam zbyt rozkojarzona i za późno zareagowałabym.
- Nina - ktoś mnie zawołał. I tą osobą był Harry.
Odwróciłam się i oparłam o najbliższy budynek, aby zaczekać na niego.
Ciekawiło mnie, co się stało, że on za mną pobiegł. Po chwili chłopak stanął obok mnie i oparł się o mur, odpoczywając po zapewne męczącym biegu.
Zapowiadała się interesująca rozmowa.
- Jestem idiotą, że nie odzywałem się do ciebie przez tyle czasu - wysapał.
- Z grzeczności nie zaprzeczę.
- Kurwa. To dla mnie nowość rozmawiać o uczuciach, ale jak trzeba to trzeba - przerwał na chwilę, aby nabrać siły na dalsze mówienie. - Więc... Zakochałaś się we mnie i to w dość krótkim czasie. Nawet nie wiem dlaczego, bo nie dałem ci ku temu powodów. Byłem skurwysynem i chyba nadal nim jestem. Nie wiem dokładnie jak to jest być zakochanym w dziewczynie. Ale myślę, że i ja ciebie też kocham. Mam te dziwne objawy pojawiające się u osób zakochanych - skrzywił się na te słowa, a ja zachichotałam cicho. - Czytałem coś o tym.
'Czy on czytał jakieś poradniki o miłości czy coś?' pomyślałam. To było słodkie.
Zarumienił się, a ja wytrzeszczałam na niego oczy, zastanawiając się czy się nie przewidziałam.
I nie obchodziło mnie to, że nie pokazywał się mi się przez tak długo, ale ja po tym co powiedział, mentalnie skakałam z radości.
- A więc mnie kochasz? I wywnioskowałeś to po miesiącu zastanawiania się nad tym?
- Tak. To dla mnie nowe. Ale kocham cię - mówiąc to przeczesał nerwowo włosy.
- Ja też ciebie kocham - praktycznie rzuciłam się na niego i mocno do siebie przytuliłam.

I od tamtego momentu zaczęło nam się układać. Zostałam jego dziewczyną, a to było moje największe marzenie. Do tego jeszcze kontakty z moją matką zaczęły mi się polepszać. A plusem było to, że zamknęli Smith'a na 25 lat. Harry myślał, że dostanie więcej, ale w sumie i tak tyle to sporo. Nie wiem jak on wykombinował, że on sam przyznał się do zabójstwa matki Hazzy, ale zadziałało.
I nagle przypominam sobie o ślubie Liam'a i Sue. Tak, Liam oświadczył się jej jakieś trzy miesiące temu i za kilka tygodni będzie uroczystość. Ja nie chciałabym w takim młodym wieku wychodzić za mąż. Na ich miejscu poczekałbym jeszcze trochę. Nie mam sukienki i ta sytuacja zaczyna mnie martwić, bo zostałam druhną, a czas leci.
Słyszę otwieranie drzwi. A wspominałam, że zamieszkaliśmy razem ze Styles'em? Jak nie to teraz już wiecie. Mamy mieszkanie z Harry'm! Też jestem podekscytowana. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam.
- Już jestem! - krzyczy z zapewne przedpokoju.
Nie, nie domyśliłam się.
- Mam nadzieję, że zrobiłeś zakupy. Jak nie to cię osobiście zamorduję - podnoszę się do pozycji siedzącej i czekam na mojego chłopaka.
- Ja bym zapomniał o zakupach? Ja? Nie rozśmieszaj mnie - prycha i pojawia się w salonie i wskazuje na siatki wypełnione produktami.
- Rozpakuj je. Mi się nie chcę.
- Wykorzystujesz mnie. Gdybym cię nie kochał, już dawno bym stąd uciekł - idzie do kuchni.
Na te słowa robi mi się ciepło na sercu. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do jego wyznań. Wydaję mi się jakbym je po raz pierwszy słyszała.
Idę do niego, aby poinformować go o moich planach.
- Jadę jutro na zakupy kupić sukienkę. A ty masz w ogóle jakiś garnitur? - pytam, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie. Po co mi?
- No, a w czym pójdziesz na ślub?
Wzrusza ramionami.
- Nie mogę w zwykłej koszulce? - mówi wkładając do lodówki moje ulubione batoniki.
- Z kim ja żyję - wzdycham poirytowana. - To ślub twojego kumpla. Ważne wydarzenie w jego życiu, a ty chcesz się ubrać byle jak?
Kłótnia o byle co - ostatnio bardzo częste wydarzenie w naszym domu.
- No dobra. Też jutro pojadę coś kupić. Zayn mi pomoże coś wybrać - stwierdza i siada w końcu na krześle, po wypakowaniu ostatniej rzeczy z torby.
- Okej.
- Ed dzisiaj przyjdzie. Będziemy oglądać mecz - oznajmia, a ja kiwam głową rozumiejąc o co mu chodzi.
- To dla tego tyle puszek piwa kupiłeś - wskazuję na zgrzewkę z alkoholem.
Ed jest naszym częstym gościem. Przychodzi głównie do mnie po różne porady twierdząc, że dużo już wiem o życiu, ale też do Harry'ego na męskie rozmowy lub takie typu rozrywki jak obejrzenie meczu.
- Yhym.
Po chwili Lolly wskakuje na moje kolana, a ja ją drapię za uchem. Za bardzo ją rozpieszczam.

***

- Ta czy ta? - pokazuję dziewczynie dwie sukienki. Jedna jest czarna do połowy ud i bez ramiączek, a druga jest zwiewna, w kolorze białym, też do połowy ud.
- Zależy.
- Od czego? - pytam Jesy.
- Od tego czy chcesz wyglądać pięknie dla siebie i czuć się w niej dobrze czy chcesz się przypodobać Harry'emu.
- Hmm... To i to.
- To bierz białą. Jest niezła - doradza.
Odkładam czarną na miejsce, a płacę za białą. Kosztuje majątek, ale warto.
- Masz pasujące do tego buty? - pyta dziewczyna.
- Oczywiście, że mam. Biżuteria się też jakaś znajdzie.
Kasjerka pakuje sukienkę do siatki i życzy nam miłego dnia.
- W którym sklepie jest Harry i Zayn?
- Tym na przeciwko - odpowiada Jesy. - Chodźmy do nich.
Przez szyby sklepu z garniturami od razu widzę chłopaka z postawionymi do góry czarnymi włosami - Zayn'a, a obok niego mój chłopak Harry z włosami aż do ramion.
Przypomina mi się nasza rozmowa o jego włosach.
'- Zetnij je - prosiłam go. - W krótszych włosach wyglądałeś słodziej.
- Ja nie jestem słodki. Ewentualnie przystojny, z czym się zgadzam. A co do włosów, teraz masz przynajmniej więcej do ciągnięcia.
'
Wchodzimy do środka, a pani za ladą patrzy się na nas jak na idiotki. Nie zwracamy na to uwagi.
W końcu Zayn nas zauważa i zmierza w naszą stronę.
- Nie możecie tutaj przebywać. Wy nam nie pozwalałyście patrzeć jak Nina wybierała sukienkę, to ja też wam nie pozwalam patrzeć jak Harry wybiera garnitur.
- Wasza strata - dziewczyna obok mnie wzrusza ramionami.
- Tylko powiedz jakiego koloru masz sukienkę.
- Białą, a co?
- Tak tylko pytam - oddala się od nas, a my wychodzimy ze sklepu.
Idziemy do najbliższego parku, aby odpocząć od zakupów. Siadamy na najbliższej ławce, a ja przyglądam się dzieciakom bawiącym się na trawie.
- Pytał się o kolor, żeby dopasować krawat - wyjaśnia moja przyjaciółka.
- Co?
- Dopasować kolor krawatu do koloru sukienki. Oznacza to, że przyszedł z tobą na ten ślub. Czaisz? - mówi do mnie jak do debilki.
- Czaję - po chwili ponownie się odzywam. - A kiedy wasz ślub z Zayn'em?
Malik oświadczył się Jesy miesiąc temu.
- Pod koniec roku. Nie śpieszymy się.
Po czym rozgaduje się przez kilka następnych minut na ten temat.

***

- Co mu odwaliło? Co on wymyśla? - mówię do siebie.
Harry'ego od samego rana nie ma w domu. Zostawił kartkę, żebym się nie martwiła i wspomniał coś o jakiejś niespodziance. Na ślub mam jechać z Jesy i Zayn'em.
Po przyszykowaniu się i nasypaniu karmy do miseczki Lolly, zamykam dom. Na podjeździe stoi już czarny samochód. Wsiadam na tylne siedzenie i witam się z przyjaciółmi, a po chwili ruszamy.
- Świetnie wyglądacie - komplementuję ich po dłuższym przyjrzeniu się parze.
- Dzięki. Ty też. Styles padnie, gdy cię zobaczy - oznajmia Jesy.
- No właśnie. Zayn, wiesz może co Harry planuje?
- Ja? Skąd. Nic nie wiem. On nie wtajemnicza mnie w swoje sprawy.
W lusterku widzę jego wyraz twarzy i doskonale wiem, że kłamie, ale nic nie mówię, nie chcąc stworzyć awantury.
Na początku jedziemy do mieszkania Sue. Zastajemy ją w samej bieliźnie, chodzącej po całym pokoju. Jesy zakrywa Zayn'owi oczy i wyprowadza z pomieszczenia. Hope już tam jest i próbuje uspokoić pannę młodą.
- Ubieraj się. Zostało mało czasu, już się nie wykręcisz - mówię do niej.
- Masz rację.
Do pokoju wchodzi mama Sue - Rubby z piękną, białą suknią w rękach. Na początku witamy się z nią.
- Liam zemdleje z wrażenia jak cię zobaczy - śmieje się Rubby. Pomagamy Spark założyć strój, nie niszcząc przy tym fryzury. Na końcu dziewczyna nakłada buty.
Przyglądam się jej z rozchylonymi ustami. Wygląda przepięknie. Zazdroszczę jej.
- Zrobię ci zdjęcie - odzywa się Hope i wyciąga aparat, po czym robi kilka zdjęć na pamiątkę.
Jesy podaje jej bukiet kwiatów i w sumie jesteśmy gotowe.
Po kilkunastu minutach stoimy już pod kościołem. Ustalamy jeszcze ostatnie szczegóły z kapłanem i czekamy na godzinę rozpoczęcia.
Stoję już na swoim ustalonym miejscu razem z Hope, a po drugiej stronie jest już tam Niall z Louis'em. Goście są już siedzą w odpowiednich miejscach i czekamy tylko na pana młodego i pannę młodą.
Liam po chwili przychodzi, a tuż za nim ksiądz. Organista zaczyna grać dobrze znaną już nam wszystkim melodię, a w wejściu pojawia się Sue ze swoim ojcem.
Liam z uśmiechem patrzy na swoją przyszłą małżonkę. Sue zbliża się w naszym kierunku, a po chwili stoi obok Payne'a. Wszyscy siadają na swoje miejsca.
Ceremonia powoli zbliża się ku najważniejszemu momentowi. Liam wsuwa na palec Sue obrączkę i mówi formułkę, tak samo jak i ona.
- A teraz możesz pocałować pannę młodą - oznajmia ksiądz, a para łączy usta w pocałunku.
Zaczynamy bić im brawo. Kątem oka widzę rozpłakaną Rubby, jak i też matkę Liam'a. Po moim policzku spływa łza wzruszenia i w tym momencie przypominam sobie o Harry'm. Nie widziałam go od początku przybycia tutaj. Gdzie on się podziewa? Czy to jest związane z jego niespodzianką? Wychodzimy z kościoła i panna młoda szykuje się do rzutu bukietem kwiatów. Nie wiem dlaczego, ale ja je łapie. Czy to znaczy, że ja następna wezmę ślub? Och, to zapewne tylko stare głupie przepowiednie.
- No to kochana, następny ślub będzie u ciebie - żartuje moja mama.
- Widziałaś gdzieś może Harry'ego? - pytam, pomijając jej wcześniejsze słowa.
- Nie.
Każdy po kolei gratuluje młodej parze. W tłumie zauważam Ashton'a i Michael'a.
- Cześć!
- Cześć, przyszła panna młodo - śmieje się Mike. Co oni z tym ślubem?
- Pięknie wyglądasz - uśmiecha się Ashton. - A gdzie jest Harry?
- Dzięki. Sama nie wiem.
- Pewnie chłopak ma cykora - odzywa się Michael, za co obrywa od Ash'a w tył głowy. - Ej! Za co to było?
- Widziałem tam jakiegoś robaka, ale najwidoczniej mi się przewidziało - tłumaczy się, niewinnie wzruszając ramionami.
'Chłopak ma cykora'?
- Zdrowia szczęścia, pieniędzy choć i tak ich macie dużo - słyszę głos Clifford'a i uświadamiam sobie, że stoję tuż przed młodą parą. Szybko życzę im szczęścia na nowej drodze życia i staję za nimi.

***

Lokal wynajęty na dzisiejszy dzień jest zapełniony. Siedzę sama jak debilka obok Sue, a miejsce obok mnie jest puste. Powinien tu siedzieć Harry, a go nadal nie ma. Co on sobie wyobraża? Nie przychodzić na ślub swoich przyjaciół? Jak go zobaczę to nieźle na niego nawrzeszczę.
- Co tak siedzisz? - szturcha mnie uśmiechnięta Sue. - Idź zatańczyć.
- Nie mam z kim.
- A ten oto lokowaty blondyn? - unosi jedną brew.
Patrzę w stronę Ashton'a, który obserwuje mnie. Na parkiecie tańczy kilkanaście osób i leci jakaś skoczna muzyka, nie w moim stylu. Mrugnął do mnie okiem i pokazuje, żebym do niego podeszła. A więc to robię. Wstaję z miejsca i podchodzę do niego.
- Zatańczysz?
- Serio? Sam nie mogłeś do mnie podejść i to zaproponować, i ja musiałam się tutaj fatygować? - pytam rozbawiona.
Kiwa głową w potwierdzeniu.
- No dobra. Zatańczę.
Chłopak prowadzi mnie na parkiet. Od kilku sekund leci powolna piosenka. Przynajmniej nie będę musiała skakać jak jakaś wariatka.
- Nie za mała ta koszula? - odzywam się, gdy tańczymy.
- Jest idealna. Może aż za bardzo, ale to szczegół - chichocze.
- Właśnie widać.
- Harry będzie zazdrosny, że tak sobie tańczymy?
- Nie wiem. Nie ma go tutaj - wzruszam ramionami.
- Właśnie dlaczego?
Ukrywa coś, ale nie zwracam na to większej uwagi.
- Miał zrobić mi jakąś niespo...
- Odbijany - słyszę tak bardzo znajomy głos.
Patrzę na blondyna, który uśmiecha się do mnie od ucha. Odsuwam się od niego i odkręcam w stronę mojego chłopaka.
- Kurwa - szepczę patrząc na Harry'ego.
Ściął włosy. I wygląda jak bóg seksu w tym garniturze. Ma założony biały krawat w innym odcieniu niż koszula, podobny do koloru mojej sukienki.
- I jak?
- Ja pierdole. Wow.
- Widzę, że nie jesteś w stanie nic sensownego powiedzieć, czyli wyglądam nie najgorzej.
- Chcesz, żebym dostała zawału? - pytam.
Śmieje się w odpowiedzi.
Układam ręce na bicepsach Harry'ego, a on swoje na moich biodrach.
- Byłem w kościele, ale w niewidocznym dla ciebie miejscu - wyjaśnia.
- I to jest ta niespodzianka? Obcięcie włosów?
- To dopiero początek - mruczy mi do ucha. - Cholera. Mogę zdjąć ten głupi krawat? Niedługo się uduszę.
- Jak chcesz.
Rozwiązuje krawat i wsadza go do kieszeni, po czym rozpina dwa pierwsze guziki koszuli. Wracamy do poprzedniej pozycji.
- No to jakie jeszcze niespodzianki mnie czekają? - opieram brodę o jego ramię.
- Zobaczysz.
Gdy muzyka ucichła, a zespół zaczął grać coś szybkiego, schodzimy z parkietu.
Siadamy na swoich miejscach, a Sue od razu się do mnie szczerzy. Wcześniej Irwin, a teraz ona. Ugh. O co im wszystkim chodzi?
- Co ty tak przy stole siedzisz? Idź się bawić, to twoje wesele - mój humor znacznie się polepszył. - A gdzie twój mąż Liam? - zaznaczam słowo 'mąż', na co bardziej promienieje.
- Rozmawia ze starymi kolegami - wskazuje na grupkę osób, w tym Payne'a.
Harry oplata mnie ramieniem przyciągając bliżej siebie.
- Zapomniałem powiedzieć, że kurewsko seksownie wyglądasz w tej sukience - szepcze mi do ucha. Zarumieniłabym się, ale nie jestem aż tak nieśmiała.
- Przecież wiem. Wszyscy mężczyźni się na mnie gapią.
Harry patrzy na ludzi znajdujących się w sali.
- Nie na ciebie tylko na pannę młodą - poprawia.
- Mój błąd - wzruszam ramionami. - No to kiedy będą te inne niespodzianki? - zmieniam temat.
- Za bardzo się niecierpliwisz. To dopiero początek wesela.
Przez najbliższe kilka godzin kręcę się na krześle. Czas się niesamowicie dłuży. Szczególnie, gdy nic nie robię. Czasami z kimś rozmawiałam, ale tylko krótko. Wszyscy są jacyś podejrzliwi.
Zbliża się północ. Każdy się uchlał, nie licząc mnie i Harry'ego. Nawet moja matka, która teraz rozmawia z jakimś panem o bardzo dziwnych rzeczach.
- Chodź na parkiet - odzywa się Harry. Dziwię się, bo zespół ma teraz przerwę na odpoczynek, ale za nim idę.
- Niespodzianka - szepcze mi do ucha i wskazuje na scenę. Widzę jak wchodzi na nią pewna blondynka. Blednę. To Ellie Goulding. Uśmiecha się do mnie, a ja muszę przytrzymać się ramienia Harry'ego, żeby nie upaść.
- Cześć wszystkim - odzywa się do mikrofonu. Każdy patrzy w jej stronę. - Na początku chciałam życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, Sue i Liam'owi - macha do nich.
Sue posyła jej buziaka.
Czy oni wiedzieli o jej przybyciu, tylko nie ja?
- Chciałabym zadedykować piosenkę Love me like you do Ninie i Harry'emu.

 [jak chcecie możecie włączyć sobie muzykę *klik*]

Jedno ciche 'o kurwa' wydostało się z moich ust.
Co tutaj się do cholery dzieje?
 Harry kładzie rękę na mojej talii, a drugą ujmuje jedną z moich dłoni. Swoją kładę na jego bicepsie. Czuję się niezręcznie, bo wszyscy się na nas gapią. To para młoda powinna być w centrum uwagi, a nie my. Ale okej, niech będzie.
Skąd wiedział, że to moja ulubiona piosenka? Ach, no tak. Słuchałam jej ostatnio na okrągło.
Harry śpiewa do mojego ucha jej tekst. Nauczył się go? A nazwał ją kiedyś 'beznadziejną nutą'.
- Never knew that it could mean so much, so much.
Jego głos jest niesamowity, dlaczego nigdy w moim towarzystwie nie śpiewał?
- Po co to wszystko?
- Ja ci tu wyznaje miłość, a ty to wszystko psujesz - fuka.
- No, ale powiedz po co to wszystko.
- You can see the world you brought to life, to life - śpiewa dalej, nie zważając na to co mówię. - So love me like you do...
Przymykam powieki, dając się ponieść piosence.
Nagle, gdy Ellie śpiewa 'What are you waiting for?', muzyka cichnie. Otwieram nagle oczy i widzę, jak Harry odsuwa się ode mnie i wyjmuje małe, czerwone pudełeczko.
Klęka, a ja zamieram. On chce się mi oświadczyć, czy ja śnię?
- Moja Nino, którą kocham ponad życie, czy wyjdziesz za mnie, człowieka, który zrobi dla ciebie wszystko, abyś była szczęśliwa?
Zaczynam płakać - są to łzy szczęścia. Jestem taka głupia. Wszyscy dawali mi znaki, że to może się wydarzyć, a ja się nie ogarnęłam. Ale to trochę dziwne, żeby oświadczać się na czyimś ślubie. To przecież dla pary młodej może i najważniejszy dzień w życiu, a on takie rzeczy wymyśla?
Za dużo myślę, no nie?
- Tak, oczywiście, że tak - odpowiadam z uśmiechem na ustach. Harry zakłada pierścionek na mój palec i wstaje, aby mnie pocałować. Wszyscy biją nam brawo. Czy mogło wydarzyć się coś lepszego?
Przyglądam się pierścionkowi, który jest najpiękniejszym jaki w życiu widziałam.
- Będą o nas pisać w gazetach. Bo kto oświadcza się na czyimś ślubie i do tego załatwia ci samą Ellie Goulding? Będzie o nas głośno - żartuje.
- Gratuluje wam - podbiega do nas wcześniej wspomniana dziewczyna i przytula za jednym razem. Kurwa. Najpiękniejszy dzień w moim życiu.





Wow. Nie wierzę, że to już koniec. Przepraszam za opóźnienie, bo na początku myślałam, że szybko napiszę epilog, bo mam wenę. Ale jak przyszło co do czego to, nie miałam czasu, nie wiedziałam jak jakiś moment rozwinąć, ale cóż... Udało mi się dokończyć.
Dziękuję za komentarze. A jest ich: 132. Jak je czytam to od razu szczerzę się do ekranu :> Dziękuję również za wyświetlenia. Nie wiedziałam, że uzbiera się aż ponad 10 000!
Chciałam się pożegnać. Kończę pisać ff na blogspocie, tak jak kiedyś wspominałam, ale to nie znaczy, że w ogóle przestaję je pisać. Będę dodawała moje prace na wattpada. Ale teraz robię sobie przerwę.
Nie jestem genialną pisarką i szczególnie potwierdza ten fakt początki całego ff. To była katastrofa. Fabuła była ok, ale mogłam ją dopracować.
Pisanie w czasie przeszłym nie za bardzo mi wychodzi, więc przerzucam się teraz na czas teraźniejszy, w którym się lepiej czuję. Mam nadzieję, że ten epilog nie wyszedł aż taki zły :)
Nie mogłam inaczej zakończyć to ff, bo tak to nie nazywałoby się ono 'Amazing Changes'. Ale chciałam, żebyście trochę pożyli w niepewności.
Nie będę się już rozpisywać. Może kiedyś jeszcze będziemy mieli ze sobą styczność.
Kocham was wszystkich i jeszcze raz dziękuję!
Część x