niedziela, 28 września 2014

Amazing Changes Rozdział #7

MUZYKA *KLIK*




Trzasnęłam drzwiami i rozebrałam się. Na szczęście w kieszeniach kurtki znalazłam kluczyki, portfel i telefon. Nie usłyszałam żadnego dźwięku w mieszkaniu. Czyli Jesy była już w pracy. Nacisnęłam przycisk w komórce, a na wyświetlaczu pojawiła się godzina - 10:15. Dość późno. Zauważyłam nieodebraną wiadomość od Jesy. Odblokowałam komórkę i zobaczyłam, że wysłałam jej wcześniej sms-a 'Nie wrócę do domu'. Pewnie Harry napisał do niej, żeby się nie martwiła.

Od Jesy: Nie wiem gdzie poszłaś, ale mam nadzieje, że mi to wszystko wyjaśnisz.

Chciała wyjaśnień, a przeprosić nie przeprosiła. W końcu to Jesy.
Mimo tego całego zdarzenia, byłam nawet zadowolona, bo w końcu się spotkaliśmy. Dobrze, że ostatecznie powstrzymałam się z wyznaniem mu miłości. Nie mogłam mu tak zwyczajnie powiedzieć. To pogorszyłoby sprawę.
Podparłam się jedną ręką o ścianę, gdyż zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam praktycznie myśleć, bo ta czynność sprawiała mi ból. To nie było normalne.
- Cholera- szepnęłam sama do siebie.
Powoli przedostałam się do mojego pokoju. Szybko zdjęłam dresy, które miałam na sobie, gdyż uświadomiłam sobie, że należały do jakiejś dziewczyny, bo dziwnie na mnie pasowały. Nie były na bank Harry'ego, ani żadnego z jego przyjaciół. Rzuciłam je na koniec łóżka, nie mogąc patrzeć na dowód jego zdrady. Wiedziałam, że Harry nie jest święty, byłam pewna że mnie zdradza.
Ale te dziewczęce dresy, to doskonały dowód na zdrade. Bo niby skąd on je miał? Zapewne jakaś laska u niego zostawiła. Rozłożyłam się na pościeli, zakrywając dłońmi twarz. Jak on śmiał mi je dawać? Myślał, że się nie domyślę? Totalny dupek. Miałam ochotę mu przywalić. Ale byłaby to przesada. Jestem nienormalna.

***

Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Nie poczułam bólu, co mnie bardzo zaskoczyło. Zauważyłam, że byłam przykryta kocem, a na pewno zanim usnęłam, leżałam na pościeli. Ktoś musiał mnie przykryć. Na półce zauważyłam mój ulubiony kubek z flagą UK z zapewne herbatą. Upiłam łyka i od razu zrobiło mi się cieplej. Nadal byłam tylko w koszulce, która chyba należała do Harry'ego. Zruciłam z siebie koc i podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej moje czarne dresy i bluze. Ubrałam się w te rzeczy. Zostałam w tej samej bluzce, bo było mi w niej jakoś dziwnie dobrze. Przy łóżku znalazłam swoje kapcie. Czy ktoś czytał mi w myślach? Nasunęłam je na stopy i wydostałam się z pokoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszędzie pachniało czekoladą. Usłyszałam jakieś dźwięki wydobywające się z kuchni. Spodziewałam się w środku zobaczyć Jesy, ale jej tam nie było.
Przy blacie stał ciemnowłosy chłopak, pochylający się z nad czymś. Czy to jakiś żart? Dlaczego on był w naszym mieszkaniu? To już przekraczało wszelkie granice. On mnie prześladuje? Chciałam oprzeć się o stół, bo z tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie. Ale zamiast tego przez przypadek przesunęłam talerz, który rozbił się na podłodze. Otrząsnęłam się z szoku i spojrzałam na chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Nie mogąc na niego patrzeć, kucnęłam i zaczęłam zbierać kawałki roztrzaskanego talerza.
- J-ja to posprzątam- wymamrotałam.
To Harry przygotował herbatę, którą zresztą nie wypiłam i kapcie? A w ogóle jak znalazł się w mieszkaniu? Jesy go wpuściła?
Przerwałam swoje przemyślenia, bo poczułam ból w palcu wskazującym. Skrzywiłam się i spojrzałam na ranę, z której powoli sączyła się krew.
- Odsuń się, ja to zaraz sprzątnę.
Poczułam silne dłonie na mojej talii, które podniosły mnie.
- Nie dotykaj mnie. Sama potrafię wstać- wyszarpałam się z jego uścisku i podeszłam do zlewu. Odkręciłam zimną wodę na palec, by zmyło tą krew. Zakręciłam kran, a wolną ręką wzięłam apteczkę i wyjęłam z niej plastra, którego nakleiłam na ranę. Wytarłam mokrą dłoń i odkręciłam się w stronę Harry'ego, który zmiatał rozbity talerz. W między czasie spojrzałam na blat, przy którym on się wcześniej pochylał. Na tacy leżały czekoladowe muffiny. Czy on to przygotował? \
 Oderwałam wzrok od tych pyszności, bo zorientowałam się, że Harry stał zbyt blisko mnie. Na podłodze nie było żadnych kawałków naczynia.
- To ty zrobiłeś te muffiny?- wskazałam na tackę.
- Tak- pokiwał głową.- Widzę, że jesteś w mojej koszulce. Spodobała ci się? A gdzie tamte dresy? Prychnęłam pod nosem.
- Myślałeś, że będę nosiła spodnie jakiejś laski, z którą sypiałeś?- patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Co?
- A skąd niby w twoim mieszkaniu znalazłyby się spodnie jakiejś dziewczyny?
- Kupiłem je- wyjaśnił wzruszając ramionami.
Ta opcja była bardzo możliwa. Ale nadal byłam przekonana, że mnie zdradzał, nie mając na to dowodów.
- Kiedy miałe... Ale w sumie mam to gdzieś.
- Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny- na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.
Zbliżył się do mnie, tak że praktycznie dotykaliśmy się ciałami. Za blisko. Zachowywał się dość swobodnie, jak na krótki czas od oficjalnego spotkania się. Ja nadal reagowałam dziwnie na kontakt z nim. Te dreszcze, szybkie bicie serca. Nie byłam na to wszystko przyzwyczajona. Za wcześnie.
Może i nigdy nie przyzwyczaje sie do tego.
- Co ty pieprzysz? Ja zazdrosna? Może o te dziewczyny, z którymi sypiałeś? Jeszcze czego.
Jego uśmieszek zniknął z twarzy, a pojawiło się zaskoczenie.
- Skąd niby o tym wiesz?
- Faceci nie są święci. Wytrzymałbyś rok bez sypiania z laską? Dnia nie przetrwałbyś. A w końcu co było w poprawczaku? Praktycznie codziennie się z kimś pieprzyłeś. Żadna nowość- odpowiedziałam i oparłam dłoń o jego tors, odsuwając go ode mnie, na bezpieczną odległość.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ale byłam pewna, że nad czymś się zastanawia.
- Nawet nie zaprzeczyłeś. Czyli mówiłam prawdę- odparłam zadowolona z siebie.- Jak się tutaj znalazłeś, od kiedy tutaj jesteś i w jakim celu?
- Jesy mnie wpuściła.
- Nie była zaskoczona?- zapytałam unosząc brew.
- Owszem, była. Na początku nie chciała mnie wpuścić, ale ją przekonałem.- uniósł lekko kąciki ust. Dobrze zrobiłaby zamykając mu drzwi przed nosem. Nie miał prawa tutaj przychodzić. Może nie miałam ochoty na niego patrzeć?
- Trochę już tutaj jestem. Nie wiem dokładnie- wzruszył ramionami.
- Po co zrobiłeś te muffiny? Żeby mnie udobruchać, hm? Skąd wiedziałeś, że kocham czekoladę?
- To przesłuchanie?- zażartował.
Harry oparł się jedną ręką o blat, tuż obok mnie. Czy on robił to specjalnie? Pochylił się lekko w moją stronę i dopiero teraz zauważyłam dużą różnicę wzrostu pomiędzy nami.
- Odpowiadaj- wycedziłam przez zęby.
Najwyraźniej miał zamiar zdenerwować mnie.
- W pewnym sensie tak. Jesy się wygadała- wyznał szepcąc mi to do ucha.- I chyba mi się udało.
- Co niby?- próbowałam zlekceważyć łaskotanie jego loków o mój policzek, co mnie wytrącało z równowagi.
- W pewnym stopniu udobruchać. Widzę jak się na nie patrzysz- szepnął, lekko muskając ustami mój policzek. Nie zaprzeczę, że co chwile patrzyłam na te pyszności. Byłam cholernie głodna.
- Odsuń się- ponownie go od siebie odepchnęłam, a na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Chwyciłam dwa muffiny i usiadłam przy stoliku. Spojrzałam na Harry'ego, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Szczególnie, że wtedy byłam beznadziejnie ubrana, włosy zapewne sterczały na wszystkie strony, nie miałam makijażu.
Zatopiłam swoje zęby w czekoladowym cieście i powstrzymywałam się od mruknięcia, bo smak tej muffinki był niebiański. Po kilku minutach połknęłam ostatni kawałek. Sięgnęłam po szklankę i napełniłam ją wodą z butelki leżącej na stole. Opróżniłam ją do dna i odstawiłam na miejsce.
Harry nadal stał w tej samej pozie, nie poruszając się w ogóle. Wstałam i odłożyłam kubek do zlewu.
- Masz szczęście, że były boskie- posłałam mu prawie niewidoczny uśmiech, a on od razu się rozpromienił. Gdy przechodziłam obok niego chciał się na mnie rzucić i zamknąć w uścisku, ale ja uciekłam do łazienki. Zabarykadowałam się w niej, w razie gdyby nie przyszło mu coś do głowy, żeby do mnie dołączył. Zrzuciłam z siebie te ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i dokładnie umyłam ciało, tak samo jak i włosy. Po wyjściu z kabiny wytarłam się szybko ręcznikiem i narzuciłam ciuchy na siebie, bo było strasznie zimno. Mokre włosy związałam gumką w kucyka, aby mi nie przeszkadzały. Umyłam jeszcze zęby i wyszłam na korytarz. Stanęłam w progu kuchni przyglądając się Harry'emu, który walił pięścią lekko w ścianę.
- Ale jestem głupi- powiedział do siebie.
- Nie zaprzeczam- zaśmiałam się i usiadłam na krześle przyglądając się jemu.
Po orzeźwieniu się prysznicem, polepszył mi się humor. Spojrzał na mnie zaskoczony, gdyż myślał, że jest sam. Oddalił się szybko od ściany i usiadł na krześle, na przeciwko mnie.
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- oparł się łokciem o stół i tak wpatrywał się we mnie.
No właśnie w tym sęk. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam, a tak bardzo się w nim zakochałam. To było najgorsze. Pokiwałam głową potwierdzając jego słowa. Ciekawe ile jeszcze razy mnie zaskoczy. - Z kim mieszkasz?- zadałam pytanie, na które chciałam znać odpowiedź.
- Z Louis'em.
W sumie ta wiadomość mnie nie ucieszyła. Nie za bardzo lubiłam Tomlinson'a. Zawsze wydawał mi się dziwny. Ale w końcu to jego przyjaciel. Przecież nie zabraniam mu się z nim kolegować. W sumie to on zadawał się z gorszymi osobami.
- Spoko.
Zapadła niezręczna cisza, którą co sekunde przerywał tykający zegar.
- Przepraszam, Harry.
- Za co?- zapytał zdzieiony.
- Za dzisiaj. Niepotrzebnie wywołałam kłótnie.
- Nie ma za co. Dokończysz to co powiedziałaś za nim wyszłaś? Nie daje mi to spokoju.
- Nie. Nie wracajmy do tego- opuściłam głowę i skupiłam swój wzrok na swoich małych dłoniach.








Rozdział miał być wczoraj, ale nie dałam rady go dodać. Miał w sumie się inaczej skończyć, ale ostatecznie zmieniłam bieg wydarzeń. W sumie nie mam więcej do napisania ;)
Do następnego x

sobota, 20 września 2014

Amazing Changes Rozdział #6

MUZYKA *KLIK*






 *perspektywa Harry'ego*

Spacerowałem po chodniku, aby jakoś się rozluźnić. Cały czas byłem wkurzony. Pieprzony Irwin. Gdybym go teraz spotkał, to połamałbym mu nogi i ręce. Zepsuł znowu akcje. Ale po co ja w ogóle je wymyślałem? Nie mogłem tak normalnie do niej podejść? Ale oczywiście musiałem mieć efektowne wejście. Byłem mięczakiem. Ale to się zmieniło.
Rozglądałem się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego miejsca do spędzenia czasu. Pod jakimś barem stała dziewczyna oparta o ściane. Z początku myślałem, że to Nina.
Ty wszędzie widzisz Ninę- odezwała się moja podświadomość.
Ale to tylko moje popieprzone wyobrażenia. To byłoby zbyt łatwe
Patrzyłem przed siebie i kopałem kamyk, który nie wiadomo skąd się wziął na chodniku. Ale jednak ta dziewczyna przyciągała moją całą uwagę.
'A jak to na serio Nina?' zadawałem sobie to pytanie. Jeżeli to nie Nina, to na pewno ktoś do niej cholernie podobny. Gdy zbliżałem się w tamtą stronę, ta osoba spojrzała na mnie. To na bank była Nina.
Zauważyłem, że nie najlepiej się czuję więc podbiegłem do niej. Gdy byłem kilka metrów od niej, zaczęła niebezpiecznie się kołysać się na nogach. Gdybym jej nie złapał leżałaby na ziemi. Jej oczy były przymknięte, a jej twarz cała blada. Zemdlała.
Nagle usłyszałem trzask drzwiami. Spojrzałem na wejście do baru i zobaczyłem tego cholernego Michael'a.
- Co ty tu robisz?- zapytał najwyraźniej pijany.
Pewnie upił się razem z Niną.
- Uratowałem ją przed upadkiem.
- Daj. Ja ją odprowadzę.
- Na mózg upadłeś? Jesteś uchlany. Ja się nią zajmę. Spadaj stąd- warknąłem.
- Wow. Uspokój się, Styles. Już idę. Tylko nic jej nie zrób.
- Spieprzaj.
Clifford oddalił się nawet nie odkręcając. Bał się mnie. Położyłem jedną rękę na jej plecy, a drugą pod zgięciem kolan i podniosłem ją do góry. Ruszyłem w stronę mojego mieszkania.
Miałem ją zanieść do Jesy, ale chciałem spędzić z nią trochę czasu. Nie wiem jak zareaguje po tym jak mnie zobaczy, albo znowu zemdleje albo dostanie zawału.
Ale jedno wiem. Wywalę Louis'a, żeby nam nie przeszkadzał. Nina pewnie pomyśli, że ją porwałem, bo w końcu to wygląda na porwanie.
Po drodze nie spotkałem nikogo, kim bym się przejął. Wszedłem tylnym wejściem do budynku i odpocząłem chwile zanim powędrowałem schodami.
Dotarłem na czwarte piętro i zapukałem głośno w drzwi, nie chcąc szukać klucza.
Nim Louis otworzył drzwi minęło sporo czasu. Ubrany był jedynie w bokserki. Przetarł zaspane oczy.
- O co chodz...- spojrzał na mnie i na Ninę.- Co do kurwy nędzy robi tu Nina? A ona w ogóle żyje?
- Żyje. Odsuń się.
Zrobił miejsce, a ja wszedłem z nią do środka.
- Co jej się stało? Skąd ją wytrzasnąłeś?
- Nie zadawaj tyle pytań. Dowiesz się później- odparłem.
Zaniosłem ją do mojego pokoju i położyłem na łóżku.

***

*perspektywa Niny*

Moją głowa pulsowała od bólu. Nie znałam tej przyczyny. Nic nie pamiętałam. Otworzyłam oczy, ale od razu tego pożałowałam. Światło oślepiło mnie. Czyli był ranek. Od razu pomyślałam, że zaspałam do pracy. Miałam już wstawać z łóżka, ale moje ciało było zmęczone i nie dałam rady się ruszyć. Udało mi się jedynie podnieść głowę.
To co zobaczyłam od razu mnie zaskoczyło. To nie był mój pokój. Zupełnie inne meble, inny kolor ścian, inne drzwi i nawet inna pościel, tak samo jak i łóżko. Gdzie ja byłam? A jak mnie porwano? Nie, nie zapewne trzymano by mnie w gorszych warunkach i bez możliwości ucieczki.
Próbowałam przypomnieć sobie co się wczoraj wydarzyło, może byłam u jakiegoś znajomego? Jedyne co pamiętałam to jak siedziałam sama w salonie i zadzwoniłam do Michael'a, bo chciałam się z kimś napić.
Tak! To by wyjaśniało wszystko. Potem poszliśmy do jakiegoś baru i... Więcej nie wiem. Pewnie tak się upiłam, że zaniósł mnie do siebie. Ta, to by było możliwe.
Znalazłam trochę siły i podniosłam się do pozycji siedzącej. Złapałam się za głowę, gdyż ta czynność przywołała nową fale bólu. Ile ja musiałam wypić...
Nagle usłyszałam czyjeś kroki. A jeżeli to nie Mike? Drzwi uchyliły się, a do pomieszczenia weszła osoba, której się nie spodziewałam.
Dostałam wewnętrznego zawału na jego widok. Moje całe ciało zaczęło drżeć, ręce pociły, oddech przyśpieszył tak samo jak bicie serca. Wszystkie wspomnienia powróciły, jak i uczucia. To wydawało się wręcz niemożliwe. Jak ja się znalazłam u niego?
Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z nim po tak długim czasie. Powstrzymałam łzy cisnące się do oczu. Całkowicie się zmienił, oprócz jego szmaragdowych oczu.
Jego loki urosły, mniej się kręciły, na mocno zarysowanej szczęce pojawił się lekki zarost, biała koszulka opinała się na wyrzeźbionym torsie, rurki, które miał na sobie ukazywały szczupłe nogi, na bank chudsze od moich.
Harry. Całkowicie inny Harry.
Powoli przestawałam wierzyć, że go spotkam a tu taka niespodzianka. A może to był tylko sen? Uszczypnęłam się pod kołdrą w rękę, ale nic się nie stało. Czyli to była prawda.
- Już nie śpisz- uznał kiwając lekko głową.
Głęboki, lekko zachrypnięty głos przyprawił mnie o ciarki. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Ciszę przerwał dźwięk zamykających się drzwi. Usiadł niepewnie na końcu łóżka i spojrzał na mnie.
- Zobaczyłem cię wczoraj pod barem, zemdlałaś, a ja.. ja.. uratowałem cię przed upadkiem. Spławiłem Clifford'a, bo był pijany- zaśmiał się cicho, po czym dokończył.- I zaniosłem cię tutaj.
Z moich rozchylonych warg nie wydobył się żaden dźwięk. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie byłam przygotowana na taki rozwój akcji.
- Zmieniłaś się.
'No chyba sobie żartujesz!' pomyślałam. Po tak długim rozstaniu tylko na coś takiego było go stać? Żadne 'tęskniłem'?! Jednak za dużo sobie wyobrażałam. Był jeszcze większym dupkiem niż w poprawczaku. Z nerwów zacisnęłam w dłonie w pięści. Spuściłam wzrok, żeby przestać się w niego wpatrywać.
- Nic nie powiesz?- ponownie się odezwał.
A co ja miałam powiedzieć? 'Kocham cię, cholernie tęskniłam'? Na pewno nie. Niech sobie nie wyobraża. Pewnie myślał, że wpadnę mu w ramiona? Z początku miałam to zrobić, ale zmieniłam zdanie. Nie będzie tak łatwo. Może wcześniej zrobiłabym coś takiego, ale po tym jak się zachował, nie ma mowy. Może trochę przesadziłam, choć będzie miał za swoje. To, że go kochałam, nie oznacza, że mu od razu wybaczę, za jego zachowanie i ogólnie wszystko.
Jeszcze coś mi pozostało z poprawczaka, pomimo tej depresji.
- Masz coś do picia?- powiedziałam w końcu zachrypniętym głosem.
Widać było, że zaskoczyłam go tym, co powiedziałam, ale wziął coś zza łóżka. Okazało się, że była to butelka wody. Podał mi ją, a ja po jej otworzeniu napiłam się kilka łyków przezroczystej cieczy.
- Dzięki- odchrząknęłam.- Trochę.. Nie, cholernie jestem zaskoczona i.. i nie wiem co mam powiedzieć. Nie byłam przygotowana na taką sytuację.
Rozluźniłam dłonie i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się uroczo, przez co wstrzymałam oddech. Był tak cholernie przystojny. Ale i tak nie zamierzałam zmienić swojej postawy.
- Też nie byłem na to przygotowany. Tęskniłaś chociaż za mną?
Westchnęłam głośno i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- I ty się jeszcze pytasz? Jak mogłam nie tęsknić przez te 11 miesięcy? A ty? Tęskniłeś?- pokiwał głową w odpowiedzi.- Jakoś po tobie tego nie widać.
Moje zdenerwowanie przywołało znowu nową falę bólu. Skrzywiłam się i złapałam za głowę.
Co się do cholery ze mną dzieje?
- Co się stało?- zapytał zaniepokojony moim zachowaniem i zbliżył się do mnie.
Położyłam głowę na oparciu łóżka i wypuściłam wstrzymane powietrze. \
- Nic. Dlaczego nie szukałeś mnie?- sprawnie ominęłam temat.
- Nie wiedziałem kiedy wychodzisz z poprawczaka- wytłumaczył.
- Ta oczywiście zwalaj wszystko na niewiedze.
- Nie wierzysz mi?
- Jak można tobie wierzyć?- spojrzałam mu w oczy, co było złym posunięciem.
Wiedziałam, że mówił prawdę, szczególnie po tym jak zrobiło mu się smutno.
- Przepraszam, Nina- przykrył swoją ogromną dłonią, moją, na co się wzdrygnęłam.
Przez całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
- Ile już tutaj jestem?
- Kilka godzin- mruknął.
- A co z Jesy? Pewnie się o mnie martwi.
- Przecież się pokłóciłyście- po wypowiedzeniu tych słów zakrył usta, jakby nie chciał tego powiedzieć.
Zamarłam. Czyli on wszystko wiedział. Zayn zapewne wszystko mu mówił.
- Czyli doskonale wiedziałeś, że już wyszłam- wydukałam.- W sumie no tak, Zayn powiedział, że Louis poinformował was o wszystkim.
Po wypowiedzeniu tego, strzepnęłam rękę Harry'ego i wstałam z łóżka, pomimo bólu.
- Ty nic nie wiesz- również wstał, dzięki czemu zauważyłam, że znacznie urósł.
- Taa, oczywiście. Oprócz tego, że nie chciałeś mnie spotkać.
Spojrzałam na swój strój i zobaczyłam, że nie są to moje ciuchy. Miałam na sobie zbyt dużą czarną koszulkę i jakieś dresy, które o dziwo pasowały na mnie.
- Nie. To nie prawda. Planowałem wszystko, aby się z tobą zobaczyć, ale to nie wypalało. Ciągle coś się waliło. Cholernie chciałem cię spotkać, ale zdałem sobie sprawę jakim jestem mięczakiem, że nie mogę tego jakoś normalnie załatwić- westchnął.
Mogła to być i prawda, ale i tak mu tego nie wybaczyłam.
- Winny zawsze się tłumaczy- prychnęłam pod nosem.- A po za tym, gdzie ja jestem?
- W bloku obok- złapał się za głowę, przez swoją głupotę.
- Co?!- krzyknęłam.- Czyli wychodzi na to, że mieszkamy blisko siebie, a ja o tym nie wiedziałam? Tym bardziej miałeś większe szansę mnie zobaczyć! To wszystko jest popierdolone.
- Nina! Nie widzieliśmy się, bo ja nie korzystam z głównego wejścia.
- Co mnie to obchodzi? Ale z ciebie totalny dupek- warknęłam.- Idę stąd.
Wydostałam się z pomieszczenia i znalazłam przedpokój. W rogu stały moje buty, a na półce leżały moje ubrania. Nachyliłam się po kozaki, ale zakręciło mi się w głowię. Przytrzymałam się framugi i odczekałam chwile.
W tym czasie dołączył do mnie Harry, który chodził od ściany do ściany zdenerwowany. Naciągnęłam buty na stopy i opatuliłam się kurtką, owinęłam szybko szalik wokół mojej szyi i założyłam czapkę na głowę.
- Ciuchy oddam ci kiedy indziej.
Otworzyłam drzwi i miałam wychodzić, ale się na chwilę zatrzymałam. Harry patrzył na mnie wyczekując co mam do powiedzenia.
- Nie wierzę, że w kimś takim jak ty się zak..- nie dokończyłam zdając sobie sprawę z tego co chciałam powiedzieć. Potrząsnęłam głową.- Nieważne.
- Czekaj. Co ty...
Nie dosłyszałam co odpowiedział, bo trzasnęłam drzwiami.








Pewnie się tego nie spodziewaliście ;) Lubię zaskakiwać.
Pamiętajcie - rozdziały będą dodawane w weekendy.
Co do piosenki, może idealnie nie pasuje do rozdziału, ale dobrze mi się przy niej pisało.
Do następnego xx

CZYTASZ=KOMENTUJESZ