sobota, 24 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #24

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



*perspektywa Jesy*
Ostatnie dni były dla nas ciężkie. Nie tylko przeżywała to Nina, ale również ja i dziewczyny. Niby nic złego się nie wydarzyło, bo Styles ją olał, gdy wyznała mu miłość, a brałyśmy to pod uwagę. Może po wcześniejszych dniach nabrała nadziei, że on inaczej się zachowa? W końcu jej nie wyśmiał ani nie nakrzyczał, tylko chciał to przemyśleć?
Nie wiedziałam dlaczego, ale ona obwiniała się, że za wcześnie mu to powiedziała. To był odpowiedni czas. Miała jeszcze czekać kilka miesięcy, zanim to mu by wyznała?
Jej humor poprawiał się z dnia na dzień i to chyba z powodu Ed'a. Podobno miała jego numer, pisała z nim i rozmawiała i planowała nawet spotkanie z nim. Ale skąd to wszystko się wzięło? Dlaczego ja o tym nie wiedziałam? Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, bo jak to możliwe. Gdy powiedziałam jej, że sobie ze mnie żartuje, dała mi telefon, a tam mnie przywitał sam Ed Sheeran!
Wracając do Harry'ego. Faceci i myślenie? No właśnie. To by się zgadzało, bo nie odzywał się do niej od dwóch tygodni. Mężczyznom myślenie ciężko wychodzi.
Zayn nie był aż tak skomplikowany. Jego czyny dało się przewidzieć. Więc to co innego. Ninie przytrafił się Styles, który był trudny jak cholera. Nie wiedziałyśmy jak się zachowa.
Gdy dowiedziałam się o wszystkim od Niny, po kilku dniach poszłam i nakrzyczałam na niego, wypominając mu, że był 'idiotą' używając przekleństw.
Przemyśleć, ale tak długo? Wszystkich to zastanawiało. Może na serio to dla niego było trudne.
Przez ostatnie dni widziałam się tylko kilka razy z Zayn'em, a więc musiałam to nadrobić. Zostawiłam Ninę w towarzystwie Michael'a chodź nie byłam pewna czy przy nim będzie bezpieczna.
Po wejściu do jego mieszkania, zdjęłam kurtkę i buty. Z salonu było słychać dźwięki telewizora, czyli tam znajdował się mój chłopak. On zdecydowanie był uzależniony od TV. Oglądałby tylko jakieś głupie, męskie filmy.
Stanęłam za kanapą i przyglądałam się jak Zayn śmieje się na widok jakiejś przerażającej scenki. Nigdy nie rozumiałam mężczyzn.
- Zayn - warknęłam, a ten podskoczył w miejscu. Nie bał się horroru, a przeraził się mojego głosu?
- Jesy, nie wiedziałem, że przyjdziesz - wyłączył telewizor i wstał z kanapy, aby się ze mną przywitać. Przybliżyłam się do niego, a ten objął mnie w talii.
- Cześć.
- Cześć
Połączył nasze wargi w szybkim pocałunku na 'powitanie'.
- Co tam? Nie ma Liam'a? - zapytałam szybko.
- Yep. Mamy wolną chatę - mrugnął do mnie okiem, przez co wiedziałam o co mu chodzi.
- Ty tylko byś jedno robił - przewróciłam oczami, a jego uśmiech zniknął. - Mamy sprawę do obgadania.
- Niby co?
- Musimy coś zrobić z Harry'm, aby w końcu zaczął działać. Ona się przez niego obwinia.
- To nie nasza sprawa. Nie powinniśmy się w to mieszać. Harry to kutas, który zabawia się laskami. Nic z tym nie zrobimy. Pewnie nawet teraz jakąś pieprzy, więc sprawa zakończona.
- Jak ty tak możesz mówić o swoim przyjacielu? Każdy człowiek ma uczucia - powiedziałam z wyrzutem i odepchnęłam go od siebie, gdy chciał znowu mnie pocałować.
- Ale nie on.
Westchnęłam poirytowana. W kim ja się wtedy zakochałam?
- Każdy człowiek ma uczucia. Nawet on. Tylko o tym nie wie. Więc trzeba z tym coś zrobić. I ty mi w tym pomożesz.
Spojrzał na mnie jak na idiotkę. A może rzeczywiście nią byłam? Styles to trudny człowiek, tak jak wspominałam.
- Nie uda nam się. Ma na zawołanie się w niej zakochać? - zaśmiał się, a ja miałam ochotę mu przywalić. - Pakuj się w to sama. Ja się w to nie mieszam.
- To dobrze. Mam przynajmniej argument, żeby z tobą zerwać - warknęłam, tak żeby dosłownie wziął moje słowa.
- Co? Nie możesz ze mną zerwać! Ja cię kocham!
- Zawsze podajecie to jako obronę przed odrzuceniem - prychnęłam. - Udam, że nie słyszałam, tego co wcześniej powiedziałeś i pomożesz załatwić tą sprawę. Bez gadania.
Łatwo dało się go owinąć wokół palca, aby robił to co chciałam.
- Niech ci będzie. Wymyśliłaś już coś?
- Tak, ale trzeba ustalić szczegóły. Ale plan wcielimy w życie dopiero za kilka dni - wyjaśniłam.
- To po co już coś knujesz, kobieto? Nigdy cię nie zrozumiem.
- To może teraz obejrzymy film? Tylko może nie ten, który niedawno co oglądałeś - zaproponowałam siadając na kanapie. - O i zamów pizze. Jestem strasznie głodna.
Chłopak mruknął coś niezrozumiale i zrobił to co chciałam.
Po chwili usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Co chcesz oglądać? - mruknął sięgając po pilota.
- Jakąś komedię. Chcę się trochę pośmiać.
***
*perspektywa  Niall'a*
- Chcę jeść! - krzyknąłem do dziewczyny, która była w kuchni.
- Poczekaj chwilę. Gdybyś ruszył swój gruby tyłek i mi pomógł, to byłoby już wszystko gotowe.
- Ja mam gruby tyłek? - oburzyłem się i podniosłem z miejsca. - To ty masz gruby tyłek!
- Jeszcze czego - prychnęła, gdy znajdowałem się w tym samym pomieszczeniu co Hope. - Ja się tyle nie obżeram co ty.
- Ale i tak masz gruby tyłek - oparłem się o ścianę i patrzyłem jak Hope robi mi obiad.
- Teraz możesz się pożegnać z jedzeniem - odrzuciła nóż trzymany w ręce i odsunęła się od blatu zostawiając moje jedzenie niedokończone. Wyszła z pomieszczenia, a ja jedynie wzruszyłem ramionami i wyjąłem z szafki paczkę chipsów, którą ostatnio kupiłem.
Wróciłem do salonu, w którym Hope czytała książkę.
Padłem obok niej i próbowałem się do niej przytulić, ale ona mnie odepchnęła.
- Obraziłaś się za to, że powiedziałem, że masz gruby tyłek? - pokiwała głową w odpowiedzi.
Chciałem powiedzieć, że to prawda, ale ostatecznie się powstrzymałem. Ale za to właśnie ją kochałem. Była idealnie nieidaealna.
- Tak tylko powiedziałem. Wymsknęło mi się. Nie obrażaj się - szturchnąłem ją łokciem. - Uśmiechnij się kochanie.
Widziałem jak się powstrzymywała, ale mimo wszystko na jej ustach pojawił się uśmiech. Niewielki, ale jednak.
- Ale nie myśl, że ci wybaczyłam - warknęła, odkładając przedmiot trzymany w ręce. - Musimy pogadać...
- Jesteś w ciąży? - zadałem pytanie, przerywając jej wypowiedź. - Nie martw się. Poradzimy sobie z tym. Kocham dzieci - podskoczyłem z radości.
- Nie, nie jestem w ciąży! - krzyknęła wkurzona, a ja posmutniałem. Naprawdę kochałem dzieci. - Ty zawsze mi przerywasz.
- To jedna rzecz, która przychodziła mi do głowy - wzruszyłem ramionami.
- Ugh. Zamknij się w końcu. Musimy porozmawiać o Ninie. I Harry'm.
- I co tu rozmawiać? Harry zachowuje się jak dziecko we mgle nie odzywając się do niej przez trzy tygodnie. A sam mi mówił, że chciałby coś zrobić, ale nie wie co - wyraziłem swoje zdanie.
- No właśnie. I my musimy zadziałać, bo tak to wszystko stoi w miejscu. Jesy wymyśliła plan i pomożemy jej w jego realizacji.
- W końcu coś się wydarzy. Pomożemy im. A jak się nie uda to osobiście zaciągnę Styles'a do Niny i zamknę ich w domu, żeby stamtąd nie wyszli dopóki się nie pogodzą.
- Więc będzie impreza. I niby wmówimy Ninie, że nie będzie tam Harry'ego, a mu powiemy, że nie będzie tam Niny. W końcu coś muszą pomiędzy sobą ustalić. Bo ja tak dalej nie wytrzymam - wyznała Hope, a ja pokiwałem głową w zupełności się z nią zgadzając.
***
*perspektywa Liam'a*
Wszystko było przygotowane. Alkohol w skrzynkach, muzyka cicho leciała z głośników oraz żarcie przygotowane na stołach. Zaciągnęliśmy Harry'ego wmawiając mu, że to męski wieczór, a on się zgodził. Może nie był w za dobrym humorze, ale to się nie liczyło. Wszyscu chcieliśmy, żeby każda sprawa została wyjaśniona.
Może chodziliśmy trochę podenerwowani, ale to było skutkiem naszego planu. Obawialiśmy się, że to nie wypali.
Nagle w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Kto to? - zapytał podejrzliwie Harry.
- To tylko pizza, stary - Niall podniósł się z miejsca i ruszył otworzyć drzwi, a chłopacy wmieszani w akcje, w tym ja posyłaliśmy sobie noelewne spojrzenia. Że Styles się nie ogarnął.
Usłyszeliśmy kroki w korytarzu aż nagle przed nami pojawił się blondyn, a za nim czwórka dziewczyn. Uśmiech z twarzy Niny zniknął po zobaczeniu, zapewne Harry'ego.
Styles patrzył szeroko otwartymi oczami na osoby, które postanowiły nas odwiedzić.
- Co tu do jasnej cholery się dzieje? - odezwał się Loczek - chłopak nie lubił, gdy ktoś tak na niego mówił, więc żadko go tak nazywaliśmy.
- To, że ty frajerze nie wiedziałeś co zrobić, to my musieliśmy zadziałać - warknęła Sue. Stanowcza jak zawsze.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami jakby to wszystkogo nie obchodziło. Ignorował wszystkich, a szczególnie Ninę i wziął do ręki piwo wypijając kilka łyków butelki. Udawał obojętnego, ale my byliśmy pewni, że tak nie było. Chłopak zagubił się w uczuciach i nie wiedział co robić i dlatego, nie odzywał się do Niny przez tak długo. Szczególnie trudne było dla niego to, po tych wszystkich przeżyciach z młodości. Po śmierci matki i zawiedzeniu się na przyjacielu, którego uważał za mordercę, skończył z normalnym życiem, wykluczając coś takiego jak miłość.
Nina nie mogąc wytrzymać takiego zachowania Styles'a, odwróciła się i wyszła z mieszkania, przez nikogo nie powstrzymana. Pewnie chciała z nim porozmawiać, ale ten debil nie był do tego gotowy.
I nasza misja zakończyła się niepowodzeniem.

Nie będzie trzeciej części, jeżeli ktoś jeszcze nie wie. I tak wystarczająco 'wydłużyłam' to fanfiction i nie chcę dalej tego ciągnąć, bo tak to wszystko stałoby się już nudne.
Postaram się, żeby epilog był jak najdłuższy, więc mogą być niewielkie opóźnienia.
Ten fanfic zakończy się albo szczęśliwie, albo smutno. Więc się przekonacie :)

sobota, 17 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #23

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ





Po tym jak wysłałam wiadomość matce, zadzwoniłam do Ed'a, żeby porozmawiać. Chłopak akurat był po wywiadzie więc miał czas. Opowiedziałam mu co chciałam zrobić. Nie był zbytnio zachwycony moim posunięciem, ale mnie wysłuchał. W końcu to porządny człowiek. Nie szczędził sobie żartów w moją stronę, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu to był mój idol.
- Ale dobra. Teraz na serio. Nie bądź zaskoczona, jeżeli cię wyśmieje czy coś. To bardzo dziwny człowiek - oznajmił Sheeran. Dziwiło mnie, że tyle Harry rozmawiał z Ashton'em. W końcu odkąd zaczynałam pogawędkę z Ed'em minęło niecałe pół godziny. Ale cóż. Może chcieli nadrobić stare czasy?
- Spokojnie. Jestem w stu procentach na to przygotowana. Choć wiesz... Mam małą nadzieję, że tak nie będzie.
- Nie wiadomo czego się po tym sukinsynu spodziewać - westchnął. - Dopiero drugi raz rozmawiamy, a ja cię już lubię. Czy to nie dziwne?
- Nie, wcale. W końcu jestem twoją fanką, więc jak można mnie nie lubić, jeżeli mam tak zajebisty gust?
- Logiczne. Jak tam twoja choroba?
- Trochę mnie mdli, ale ujdzie. Bywało gorzej - uznałam przekręcając się na drugi bok, gdyż moje lewe ramię bolało. I wtedy usłyszałam otwieranie się drzwi. - Ja już kończę. Wychodzą z pokoju. Zadzwonię kiedy indziej - szepnęłam do telefonu i rozłączyłam się. Schowałam komórkę pod poduszką i przysłuchiwałam się im.
- Trochę się rozgadaliśmy - usłyszałam zdenerwowany głos Harry'ego.
- No tak, ale dobrze, że wszystko zostało już wyjaśnione. Jak nie do końca mi wierzysz, upewnij się.
Tak bardzo cieszyłam, że się pogodzili i do tego to była moja zasługa.
- Zgadamy się jeszcze. Pożegnaj ode mnie Ninę - wyczuwałam, że mój przyjaciel się uśmiechał, zważywszy na jego ton głosu. Po kilku sekundach Ashton wyszedł, bo Harry pojawił się w progu pomieszczenia, w którym przebywałam. Poczułam lekkie wibracje pod ramieniem ale uznałam, że późnej odbiorę tego SMS-a. Przymknęłam powieki, udając, że śpię.
- Nina, dobrze wiem, że nie śpisz.
Westchnęłam poirytowana i otworzyłam oczy, gdyż byłam do tego zmuszona.
Harry siedział na oparciu kanapy, wpatrując we mnie jak zahipnotyzowany.
- Z kim rozmawiałaś? - wskazał na telefon wystający zza poduszki.
- Ja? Z nikim.
- Słyszałem twój głos. No chyba, że mówiłaś do siebie - zaśmiał się.
Zamarłam na słowa, że mnie słyszał. O kurwa.
Ale uświadomiłam sobie, że gdyby dowiedział się o moim posunięciu, nie byłby taki zadowolony.
- No więc kto to był?
- Mój kolega - uśmiechnęłam się niewinnie. - Znasz go.
- Kto to?
- Mówi ci coś imię Ed? I nazwisko Sheeran?
- Zabierasz mi kolegę - powiedział z udawanym wyrzutem. - A mówiłem, żeby od ciebie więcej nie odbierał.
Zabijałam go wzrokiem, ale to i tak nic nie dawało.
- Więc... Dlaczego zadzwoniłaś po Ashton'a? Chciałaś abyśmy się pogodzili? - na jego ustach pojawił się piękny uśmiech, który tak bardzo kochałam.
To był wręcz idealny moment, aby mu o tym powiedzieć.
- Nie mogłam żyć ze świadomością, że dwie bliskie mi osoby, które kocham, nienawidzą się - jego oczy podwoiły swoje rozmiary, a usta uchyliły się. - Ashton'a kocham jak przyjaciela, a ciebie... kocham tak jak powinno kochać się mężczyznę - wytłumaczyłam i zasłoniłam twarz dłońmi. Przynajmniej miałam to za sobą.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a spodziewałam się, że go wręcz wkurwię.
Zabrałam ręce i przyjrzałam się Styles'owi. Siedział nawet nie mrugając oczami. Dopiero, gdy lekko poruszyłam, potrząsnął głową wyrywając się z transu.
- Ja...
Moje serce zamarło, bo spodziewałam się, że powie 'Ja ciebie też', ale to Harry.

*perspektywa Harry'ego*

Kurwa.
Nigdy bym się po niej tego nie spodziewał.
Nikt nigdy mnie nie kochał, ani ja nikogo nie kochałem, nie licząc mojej mamy. To dziwne. Niewiarygodne.
Zaschło mi w ustach od tych emocji. Tak. Mnie Harry'emu Styles'owi.
- Ja... Ty... T-to prawda? - wyjąkałem w końcu.
Pokiwała głową twierdząco, a na samą tą myśl moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. A może ja też ją kochałem?
Nie, to nie była prawda. Bo jak? Kurwa, ja nie miałem serca. Straciłem je po śmierci matki.
- Muszę to przemyśleć. Poradzisz sobie sama? - wstałem z kanapy.
- Tak. Nie jestem dzieckiem.
Nie żegnając się wyszedłem z mieszkania i wiedziałem, że tym czynem złamałem jej serce. Na zewnątrz padało. Pogoda zepsuła się tak jak mój nastrój.

*perspektywa Niny*

Zaszlochałam cicho po jego wyjściu. Cała moja nadzieja rozsypała się na miliony kawałeczków wraz z moim sercem. Przyjęłabym bardziej jego śmiech, to byłoby bardziej w jego stylu, a nie takie zachowanie.
Musiał przemyśleć. Przemyśleć co? Jak się z tego wyplątać? Czy jak bardzo byłam głupia i czy chciał, żebym się jeszcze z nim zadawała? Ugh.. To najgorsze. Ale przynajmniej się nie ośmieszyłam. Zachował się normalnie.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że dostałam SMS-a od Ed'a.

Ed: jak będzie po wszystkim to napisz

Szybko mu odpisałam.

Ja: powiedziałam mu Ed: i jak???
Ja: uznał, że to przemyśli
Ed: tylko tyle? i jak się po tym wszystkim czujesz?
Ja: mam to przynajmniej za sobą. ale też jestem zawiedziona. jednak ta nadzieja była mała tylko wielka
Ed: płaczesz?
Ja: ja? no co ty, były gorsze rzeczy od tego
 
Tylko kilka spłynęło po moich policzkach. Chyba kończył mi się ich zapas. Za dużo w moim życiu ich wylałam.

Ed: gdybym mógł to bym do ciebie przyjechał. ale po pierwsze: nie znam twojego adresu, a po drugie: zemdlałabyś, gdybyś zobaczyła takiego boga seksu w swoim mieszkaniu

Zamierzał mnie pocieszyć i to mu się udawało. Moją twarz rozświetlił uśmiech.

Ja: gorzej, dostałabym zawału. wiesz, że cię kocham?
Ed: zadam ci jedno zasadnicze pytanie: a kto mnie nie kocha?
Ja: zapomniałam o tym

Zamiast numeru Ed'a na wyświetlaczu, pojawiło się zdjęcie Jesy. Odebrałam połączenie.
- Mogę już wrócić do domu?
- Tak - odpowiedziałam. - I to szybko. Muszę cię o czymś poinformować.
- Nie ma już Harry'ego? Co za kretyn, miał się tobą opiekować. Ja mu dam. A dlaczego masz taki dziwny głos? Płakałaś? - szybko zmieniła temat. - Jeżeli to przez niego, to pożegna się ze swoim sprzętem. I to na zawsze.
Zaśmiałabym się, gdybym nie była zawiedziona.
- Dowiesz się jak wrócisz.
Rozłączyłam się, żeby wrócić do pisania z moim idolem.

Ed: no właśnie
Ed: ja też cię kocham, choć się praktycznie nie znamy. znaczy ty pewnie mnie doskonale, z tych wszystkich moich fanpejdży. kocham wszystkich moich fanów, nawet gdy są popieprzeni na milion sposobów
Ed: gdzie jesteś?
Ja: sorry, przyjaciółka do mnie zadzwoniła
Ja: ohh, miło wiedzieć, że ktoś mnie KOCHA
Ja: popieprzeni na milion sposobów? czy to między innymi o mnie?
Ed: może
Ja: pocieszaj mnie dalej.
Ed: nie mam pomysłów
Ed: jednak mam
Ed: jak się spotkamy, przytulę cię, porobimy sobie zdjęcia, pogadamy, pośpiewam ci, co ty na to? ;)
Ja: OMG to by było spełnienie moich marzeń

To wydawało się niemożliwe. Wcześniej nawet nie pomyślałabym, że będę na jego koncercie.

Ja: jesteś moim ideałem. wyjdziesz za mnie?
Ed: nie odpowiadam na takie pytania przez telefon
Ja: czyli jak spytam cię o to na naszym spotkaniu, to powiesz tak????
Ed: nie żenię się z moimi fankami, to taka moja zasada. codziennie jakaś mi się oświadcza, więc nie jesteś sama, masz konkurencje
Ja: ughh wiedziałam

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Wróciła Jesy.

Ja: moja przyjaciółka wróciła, napiszę później, kocham cię
Ed: ja ciebie też

- Nina?
- Jestem tutaj! - krzyknęłam.
Dziewczyna przyszła do salonu.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej. Jestem cholernie zmęczona - westchnęłam i przymknęłam oczy.
- Jak odpoczniesz to wszystko mi wytłumaczysz.
- Yhym - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*perspektywa Harry'ego*

Czułem się strasznie. Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka i mój umysł podpowiadał mi, że źle zrobiłem. Najchętniej mógłbym sobie wtedy wyrwać serce, żebym przestał tak się czuć.
Nie odzywałem się do Niny przez kilka dni, co było moją winą. Nawet Jesy na mnie wrzeszczała, żebym jakoś to odkręcił, bo nie mogła patrzeć jak jej przyjaciółka cierpi. Przemyślenie tej całej sprawy zajmowało większość mojego czasu. Nawet nie mogłem zająć się zleceniami, ale Louis mnie w tym wyręczył.
Zayn za moją prośbą pomógł mi załatwić wizytę ze Smith'em w kiciu. Musiałem rozwiązać wszystkie sprawy. Nie mogłem pozostawiać rzeczy niewyjaśnionych.
Pojechałem do więzienia, w którym przebywał mój były kumpel. Byłem sam. Nikogo nie potrzebowałem.
Załatwiłem wszystkie zbędne rzeczy ze strażnikami, a oni wpuścili mnie do środka. Jeden z nich zaprowadził mnie w stronę sali odwiedzin, czy jakkolwiek to się nazywało. Otworzył przede mną masywne, żelazne drzwi i wpuścił do środka, po czym zatrzasnął je za mną.
W środku było zimno, ale dało się wytrzymać. W kącie stał następny strażnik, co chyba go totalnie nie obchodziło co dzieje się w środku. Na środku pomieszczenia stał stolik z dwoma krzesłami, z czego jedno już było zajęte. Jake miał ręce skute kajdankami, które ułożył przed sobą i ubrany był w szary uniform.
Usiadłem po jego drugiej stronie, a ten podniósł wcześniej spuszczoną głowę.
Na jego twarzy gościł chytry uśmiech, który zupełnie mnie nie ruszył.
Był całkowicie zaniedbany. Nie golił się chyba od kilkunastu dni, włosy opadały mu na czoło, miał sińce pod oczami i był cały blady. W sumie, nie dziwiłem mu się. Pewnie też bym tak wyglądał, gdyby zamknięto w więzieniu.
- Nikt nie chciał mi powiedzieć kto ma zamiar się ze mną zobaczyć. Ale spodziewałem się tutaj ciebie - oznajmił szorstkim głosem.
- Musimy sobie coś wyjaśnić.
- Wydawało mi się, że już wszystko wiesz - spojrzał na przymrużając oczy, jakby chciał odczytać moje zamiary.
- To ty zabiłeś moją matkę - warknąłem, a strażnik nagle skierował na nas wzrok i kliknął jakiś przycisk na swoim telefonie. Mrugnął do mnie, na znak, że wiedział co ma robić. A wspominałem, że był to mój znajomy?
- Dopiero teraz to odkryłeś? - prychnął, nie wiedząc, że pakował się w wielkie kłopoty. - Musiałem coś zrobić, bo wiedziałem, że masz do tego talent.
- A potem okazałem się od ciebie w tym lepszy - zaśmiałem się.
- Nie przerywaj mi. Anne była twoim słabym punktem, więc musiałem coś zrobić, żebyś ją opuścił.
Nie rozumiałem dlaczego zawsze osoby 'złe' jeżeli im się przypomni o jakimś przewinieniu to opowiadają jak to dokładnie zrobili? Kurwa, tacy ludzie są naprawdę idiotami.
- A tylko jedną możliwością było zabicie jej, więc zrobiłem to. Co mi szkodziło. Jeszcze do tego ułatwiłeś mi sprawę, wychodząc z domu. A zamiast mnie obwiniłeś Irwin'a. Ale teraz nic mi nie zrobisz.
- Koniec wizyty. Proszę wyjść - rozkazał Andy, stojący w kącie.
Podniosłem się z miejsca i odezwałem się:
- Czyli już nigdy się już nie zobaczymy, Smith.
Przynajmniej jedna sprawa mi się udała.









Został nam tylko jeden rozdział i epilog. #24 będzie z perspektywy kogoś innego niż zazwyczaj, a epilog to w ogóle niespodzianka :) Do następnego xx

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #22

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



*perspektywa Harry'ego*

Z trudem wypowiedziałem te słowa i do tego cholerne łzy wydostały się z pod powiek.
Ona z uchylonymi ustami wpatrywała się w ścianę, nie mogąc nic wydusić. W pewnej chwili wstała i wybiegła w wiadomej sprawie. A ja siedziałem jak wryty przypominając sobie zdarzenia z tamtego dnia.

*retrospekcja*

Mama kazała mi pójść po zakupy. Jak zawsze zgodziłem się, nie chcąc sprawić jej przykrości. Z uśmiechem na ustach wkładałem produkty wypisane na kartce, którą dała mi mama, do kosza sklepowego. W drodze powrotnej spotkałem swojego kolegę, z którym się trochę zagadałem.
Pożegnałem się i pognałem do domu, aby matka się o mnie nie martwiła.
Jako nastolatek lubiłem pomagać mojej rodzicielce. Nie chodziłem na żadne imprezy, no dobra, może czasami, ale nie byłem ich zwolennikiem.
Wbiegłem po schodach i zobaczyłem uchylone drzwi od naszego mieszkania.
Zaniepokojony powoli dostałem się do środka.
- Mamo? - zapytałem drżącym głosem.
Usłyszałem jakiś dźwięk wydobywający z kuchni, a więc tam się udałem. Pierwsze co zobaczyłem to blade ciało matki leżącej na podłodze, a jej głowę otaczała kałuża krwi. Nad nią stał zdruzgotany Ashton.
- Harry, t-to nie ja. Ona tutaj tak leżała jak p-przyszedłem - jąkał się, a całe jego ciało drżało.
Stałem tam jak zamrożony, nie poruszając żadną częścią mojego ciała.
- Doskonale wiem co widzę - wycedziłem przez zęby.
Klęknąłem przy jej ciele, a po moich policzkach spływały strumieniami łzy. Złapałem jej dłoń, a ona była lodowata.
- Z-zadzwoniłem po karetkę. Ale ona już nie żyje.
- Po co niby tam dzwoniłeś jak ją zabiłeś? - wysyczałem w jego stronę. - Spieprzaj stąd! Jak najdalej ode mnie!
Bez odezwania się słowem wybiegł z mieszkania, a kilka minut potem usłyszałem sygnał karetki.


Po tym dramatycznych wydarzeniu moje życie całkowicie się zmieniło. Musiałem sam zarabiać na życie, a mój kumpel zaproponował mi 'pracę', którą ofertę zawsze odmawiałem. Tak mi się spodobał ten sposób zarabiania, że rozkręciłem się w tej branży i znalazłem w gangu, w którym między innymi byli moi obecni znajomi. Traktowałem ludzi jak śmieci i korzystałem z życia nastolatka tylko dziesięć razy gorzej, przez to jedno znaczące zdarzenie.
Czułem się jak mięczak, gdy rozkleiłem się przy Ninie, a ja tylko wspomniałem o tym. Nie płakałem od tamtego momentu.
Podreptałem pod drzwi łazienki słysząc nieprzyjemne dźwięki wydobywające się z tamtego pomieszczenia.
Musiałem się opanować.
Uderzyłem się mocno w policzek i potrząsnąłem głową. To był najlepszy sposób.
Wszedłem do środka i przytrzymywałem jej włosy. Nie mogłem tak bezczynnie stać.
Gdy zakończyła ta czynność, spuściła wodę i podchodząc do zlewu drżącymi z emocji nogami, opłukała usta i twarz. Wytarłem ostatnie łzy z twarzy i wpatrywałem się w dziewczynę.
Oparła się o ścianę i osunęła się na podłogę. Przysiadłem się obok niej i objąłem w talii. Nina ułożyła głowę na moim ramieniu i wypuściła wstrzymywane powietrze.
- On naprawdę to zrobił? - wyszeptała.
- Tak.
- Opowiesz mi jak to było? - zapytała wpatrując się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
Pokiwałem głową.
- Poszedłem na zakupy, a jak wróciłem do domu, Irwin nad nią stał. Niby tłumaczył się, że jak przyszedł to ona tak leżała, ale ja mu nie wierzę - wydusiłem to w końcu z siebie.
- A jak to była prawda?
- Nie sądzę. Ale nie chcę tego jeszcze raz przerabiać - posadziłem ją na moich kolanach i mocno się do niej przytuliłem. Widocznie zaskoczyłem ją tym zachowaniem.
- Nawet nie pozwoliłeś mu do końca wszystkiego wyjaśnić.
- Ale co tu wyjaśniać? Zabił ją i koniec tematu. Powinienem go zabić tak jak on ją - uznałem poirytowany. - Przestańmy o tym gadać. To dla mnie trudne - schowałem twarz w dłoniach.

*perspektywa Niny*

Gdy powiedział, że mógł go zabić - wzdrygnęłam. Nie wiedziałam, że był do tego zdolny.
Musiałam coś wymyślić, aby to wszystko wytłumaczyć. Jeżeli to było możliwe, to ich pogodzić. Taki miałam plan.
- Chodźmy stąd - wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaprowadził do pokoju. Ułożył na łóżku, a ja przykryłam się kołdrą. - Zrobię ci coś, żebyś się tak nie męczyła.
Gdy zostałam sama w pokoju chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Ashton'a.
- Halo?
- Hej Ashton. Mógłbyś do mnie wpaść po pracy? Mam sprawę - odezwałam się do niego.
- A przypadkiem nie ma u ciebie Harry'ego? Nie chciałbym przeszkadzać - powiedział niepewnie.
- Wygoniłam go z domu.
- To okej. Przyjdę.
- A i jeszcze jedno. Powiedz Jesy, żeby nie wracała do domu tylko poszła do Zayn'a - odparłam.
- Dobra. Kończę zmianę za 20 minut wiec u ciebie będę za jakieś pół godziny.
Podziękowałam mu po czym się rozłączyłam.
Chwilę później Harry przyniósł kubek z nieokreśloną substancją w środku.
- Co to jest?
- Pij - rozkazał, nie zważając na moje pytanie.
Niechętnie chwyciłam przedmiot w dłonie i wypiłam kilka łyków. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Blee - odsunęłam jak najdalej od siebie.
- Jak szybko wypijesz, nie będziesz miała mdłości.
- Znalazł się specjalista - prychnęłam, ale i tak posłuchałam się go. Opróżniłam naczynie, a moja twarz skrzywiła się w grymasie.
- Co to w ogóle jest?
- Ta informacja jest zbędna - odpowiedział. To był najtrudniejszy człowiek jakiego kiedykolwiek znałam.
- Chyba muszę wiedzieć co piję, no nie?
- To mój tajny przepis. Jest dobry na wszystko.
Machnęłam na niego ręką, uważając, że i tak niczego bym się nie dowiedziała.
- A teraz idź spać. Musisz odpoczywać - poprawił moje przykrycie.
- Nie - stanowczo zaprzeczyłam. - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Ugh. Wiedziałem, że tak będzie - mruknął do siebie.
- Wiesz, że masz pięćdziesiąt twarzy, Styles? Jak Christian.
- A kto to? - zapytał. Nawet był zazdrosny o bohatera książki.
- Nie znasz - postanowiłam się z nim podroczyć. Lubiłam go denerwować. Nie wykorzystać takiej okazji, to byłby grzech.
Dopytywał się o niego. Typu ile ma lat, gdzie pracuje, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się z niego śmiać.
- Harry! On nie istnieje. To bohater z książki - wyjaśniłam. Aż brzuch rozbolał mnie od tego śmiechu.
- Tak myślałem, że mnie wrabiasz. Kojarzyłem skądś to imię. 50 twarzy Grey'a, tak nazywa się ta książka?
- Zaskoczyłeś mnie. Ty i książka? To na pewno ten Harry Styles, którego znam? - dotknęłam jego twarzy, aby się upewnić.
- Choroba ci już przeszła, że tak się zachowujesz?
- Ta twoja mikstura chyba zadziałała.
- A więc porównałaś mnie do Christiana Grey'a?
- Ty nie masz takich umiejętności - uznałam chichocząc.
- Ja nie...
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a Harry wstał.
- Ja otworzę - zerwałam się z łóżka. - A ty się stąd nie ruszaj.
Wybiegłam z pokoju i uchyliłam drewnianą powłokę. Gdy zobaczyłam, że to Ashton, nie pozwoliłam mu się odezwać tylko wciągnęłam do środka i wepchnęłam do pomieszczenia, w którym przebywał Harry.
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam przed nimi na krześle uniemożliwiając im ucieczkę.
- Mówiłaś, że go nie ma - pierwszy odezwał się Irwin.
- Ty to uknułaś? - Harry posłał mi spojrzenie spod przymrużonych powiek.
Wzruszyłam niewinnie ramionami i zaczęłam popijać herbatę z kubka stojącego z szafki.
- Nie chcielibyście się spotkać, gdybym wprost zapytała, więc musiałam coś wymyślić.
- O co tutaj w ogóle chodzi? - Ashton patrzył na nas pytająco.
- Musicie sobie wytłumaczyć pewną sprawę.
- Prawda, że to ty ją zabiłeś? - warknął Styles.
- Kogo?
- Moją matkę, a co? Kogoś jeszcze zamordowałeś?
- Ja nikogo nie zabiłem - bronił się blondyn.
- Ta, oczywiście. Ja mam bardzo dobrą pamięć. I wiem co widziałem.
- Tyle razy ci mówiłem, że to nie ja. Ile jeszcze mam ci to powtarzać? - powiedział załamanym głosem i schował twarz w dłoniach, tak jak robił to wcześniej Harry w łazience. - Dlaczego mi nie wierzysz?
- Dlaczego? Bo widziałem jak nad nią stałeś. Wszystko mówi samo za siebie.
Harry usiadł na łóżku i przeczesywał zdenerwowany włosy.
- Tylko tyle wiesz i ciągle podajesz to jako argument. Ale prawda jest inna. Ale ty zawsze nie chciałeś mnie słuchać. Chociaż raz mi nie przerywaj - wycedził przez zęby widząc jak Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć. - A wiedziałeś o tym, że Smith wychodził z bloku ja jak do ciebie szedłem? Nie. Podejrzewam, że to on.
- Niby dlaczego miał to zrobić?
- Nie pamiętasz? Proponował ci pracę, ale ty mu zawsze odmawiałeś. Dopiero później jak twoja matka została zabita wstąpiłeś do gangu. Czy to nie jest logiczne? Zrobił to specjalnie, żebyś pomagał mu w interesach.
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś?
- Hmm... Pomyślmy? - podrapał się po brodzie, udając zamyślenie. - Bo nigdy nie dałeś mi tego wszystkiego powiedzieć.
- Przemyślę to.
- To wy sobie tu pogadajcie na spokojnie, wszystko sobie wytłumaczcie, a ja nie będę wam przeszkadzać - wymknęłam się z pokoju, zabierając ze sobą telefon. Chyba nawet nie zauważyli mojej ucieczki.
Ale zanim poszłam do salonu, zobaczyłam jak podawali sobie ręce. Ucieszona położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Wybrałam numer mamy i napisałam SMS-a:
Już wiem co zrobić :)











Teraz rozdziały będą krótsze, bo zbliżamy się do końca. Zostało tylko kilka + epilog.
W poprzednim, pojawiła się mała wskazówka, jak skończy się to fanfiction. Niby zwykłe zdanie, a tak wiele znaczy :) Przy epilogu będzie również notka pożegnalna, bo kończę moją pracę z bloggerem. Nie kończę pisać fanficów, tylko zacznę dodawać moja prace na innym portalu.
Nie chcę się rozpisywać, więc do następnego! ;>

sobota, 3 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #21

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Następnego dnia, Styles raczył napisać do mnie o swojej nieobecności. Nie wspominał dlaczego ich nie było, ale co mnie to obchodziło? Mógł robić co chciał, nie musiał się usprawiedliwiać. Symulowanie choroby to łatwizna. Udawałam, że jest mi niedobrze i biegłam do łazienki. Nabrałam Jesy co było sukcesem. Nie poszłam do pracy, czyli następny dzień wolnego i więcej zastanawiania. Tym razem Harry chciał się mną opiekować. Szansa na powiedzenie mu o SMS-ach, nadchodziła. Bałam się jego reakcji.
Spodziewałam się, że na mnie nawrzeszczy i przygotowywałam się na to mentalnie. Zrobiłam nawet melisę na uspokojenie, żebym była opanowana i nie rozpłakała się przy nim.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Musiałam się z nim zmierzyć, to było jedyne rozwiązanie. Otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka. Po zdjęciu kurtki, chłopak się do mnie przytulił. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że zrobi coś takiego. Nie spodziewałam się czegoś takiego po nim. Mimo wszystko wtuliłam się w jego tors okryty niebieską koszulką.
- Nie zarazisz się?
- Nie martw się o mnie - o dziwo delikatnie pogładził mnie po plecach. Czy to był ten sam Harry? - Tylko nie zwymiotuj na mnie -- zażartował.
- Spróbuję.
- Chodź. Zaopiekuję się tobą. Gdzie ty tak się rozchorowałaś?
Opiekuńczy Harry? Trzy razy tak.
Wzruszyłam ramionami.
- Połóż się do łóżka. Ja zrobię ci coś do jedzenia.
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
Oddaliłam się do pokoju i ułożyłam wygodnie pod kołdrą. Jeżeli miał dobry humor to mogłam mu swobodnie o tym powiedzieć. Pewnie poprzedniego dnia akcja mu się udała.
- Masz - przyszedł do pokoju z kubkiem herbaty. Ale nie miałam na nią ochoty, bo wypiłam już za dużo gorących napojów.
- Nie chcę mi się pić - wyznałam, gdy postawił naczynie na szafkę.
- Musisz dużo pić.
Pokręciłam przecząco głową.
- Zrobię ci jakieś kanapki - westchnął z leniwym uśmiechem na ustach.
Udał się do kuchni, a ja zaczęłam obmyślać dokładniejszy plan.
1. Wyznanie mu o przepisaniu numeru Ed'a.
2. Dodanie o znalezieniu konwersacji z Sam.
3. Zapytanie kim ona jest.
4. Wykład Harry'ego o ruszaniu cudzych własności. Tłumaczenie się.
W sumie to chciałam, żeby tak było, a nie musiało się to wydarzyć. Mógł po prostu powiedzieć, żebym nie wtrącała się do jego spraw i wybiec z mieszkania i nigdy nie wrócić.
Byłam spokojna, co musiało być wynikiem wypicia melisy. Raz się chociaż na coś przydała.
- Bez gadania masz to zjeść - przybył do mnie po kilku minutach i położył na moich nogach talerz z kanapkami, na których widok, aż zrobiło mi się nie dobrze. Tak na serio. Już nie udawałam, że chce mi się wymiotować, jak biegłam do łazienki.

*perspektywa Harry'ego*

Podążyłem do Niny, która przebywała w łazience. Biedna. Musiała się tyle namęczyć przez tą chorobe. Zawsze najgorsze ją spotykało.
- Już wszystko okej? Mogę wejść? - zapytałem.
- Yhym - usłyszałem mruknięcie Niny.
Wszedłem do środka i zobaczyłem jak opiera się jedną ręką o ściane i przygląda swojemu odbiciu w lustrze. Ewidentne zmęczenie malowało się na jej twarzy, jakby miała za raz usnąć na stojąco. Oczy miała podkrążone i była cała blada. Na serio jej współczułem.
- Dlaczego nie chcesz pójść do lekarza?
- Nie wierzę im - odpowiedziała.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami. - Chodź się położysz. Odpoczniesz, wyglądasz na zmęczoną.
Poprowadziłem ją do pokoju, a ona ułożyła się na łóżku. Opatuliłem ją kołdrą i usiadłem na brzegu materaca.
- Śpij.
- Nie, ja muszę ci coś powiedzieć - chciała się odkryć, ale ja jej zabroniłem.
- Powiesz, jak się wyśpisz.
- Okej - powiedziała zrezygnowana i przytuliła się mocniej do poduszki. Przymknęła powieki, a już po kilkunastu sekundach dało się usłyszeć jej unormowany oddech. Usnęła.
Poprawiłem włosy opadające na twarz dziewczyny i westchnąłem.
Była taka piękna, nawet gdy chorowała. Ale niestety nie należała do mnie, jeszcze nie wtedy.
Nagle telefon Niny zawibrował. Nie chciałem jej budzić, więc sięgnąłem po urządzenie i odblokowałem je. Nowa wiadomość od Ashton'a.
Zacisnąłem zęby ze złości. Może to nie było kulturalne, ale postanowiłem ją przeczytać, nie zważając na późniejsze konsekwencje.
Od Ashton: Słyszałem od Jesy, że się rozchorowałaś. Pusto tu bez ciebie. Może nie mieliśmy najlepszych kontaktów przez ostatnie dni, ale wiedz, że możesz na mnie liczyć. Nie byłem wobec ciebie szczery i cię za to przepraszam. Rozpisałem się... Tęsknię za tobą :)
Już miałem mu odpisać: 'Odczep się od niej do kurwy nędzy' ale się powstrzymałem. Ogarnąłby się, że to ja, więc napisałem do niego w imieniu Niny, tylko nieco łagodniej.
Do Ashton: Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać.
Po wysłaniu wiadomości usunąłem obie, że niby nic się nie wydarzyło.
Żeby dać jej spokój poszedłem do salonu i włączyłem telewizor. Przyciszłem nieco, bo było za głośno. Zobaczyłem na półce jakiś album. Pomyślałem: 'Jak szaleć to szaleć. I tak się nie dowie'.
Wziąłem go i otworzyłem. Na prawie wszystkich zdjęciach była Nina z Jesy. Głównie za czasów młodości, zapewnie przed poprawczakiem. Ale na jednym ujrzałem panią West, matkę Niny, oczywiście wyglądała inaczej.

*perspektywa Niny*

Nie pospałam długo, bo usłyszałam długie brzęczenie. Próbowałam je olać, ale telefon wydawał z siebie cały czas odgłosy. Chwyciłam urządzenie i nie otwierając oczu odebrałam połączenie.
- Halo? Nina? - jeżeli się nie myliłam to głos Ashton'a.
- Taa, a bo co?
- Co ta wiadomość oznaczała?
- Jaka wiadomość? - ekspresowo otworzyłam powieki, zaintrygowana tą informacją.
- Napisałem do ciebie, że cię przepraszam i tęsknię i tak dalej. A ty odpisałaś, cytuję: Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać.
- Ja nie dostałam żadnej wiadomości i nic nie odpisywałam - wytłumaczyłam zaskoczona. - Harry - wyszeptałam do siebie.
- Co?
- To Harry. Napisałeś jak spałam i on zapewne przeczytał SMS-a i do tego śmiał odpisać - mówiłam nie dowierzając.
Byliśmy kwita.
Ja czytałam jego wiadomości, a on moją do tego odpowiadając na nią.
- Ja bym na twoim miejscu nie zostawił tego w spokoju.
- Dlaczego wy się tak nienawidzicie? - zapytałam, bo chciałam znać odpowiedź. Moje życie krążyło wokół tajemnic.
- To on sobie coś ubzdurał. Niech ci sam wytłumaczy - kłamał, ale nie chciałam się już kłócić. Choroba, te wszystkie wydarzenia, to było dla mnie za dużo.
- Okej - rozłączyłam się i odłożyłam telefon. - Harry!
- Tak? - wpadł do pokoju po kilku sekundach.
- Zamknij drzwi i siadaj. Musimy poważnie porozmawiać.
- Nie możemy później? Jesteś chora - oznajmił, ale spełnił moje polecenia.
- Nie. Nie nie możemy później. To ważne.
- No dobra - powiedział i ujął moją dłoń. Powinnam się wtedy wyrywać, ale to był miły gest z jego strony.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. Po koncercie Ed'a wspominałeś, że masz jego numer. Pamiętasz? - pokiwał głową, na znak, że pamięta, a ja dalej kontynuowałam. - Z czystej ciekawości sprawdziłam wiadomości. I zobaczyłam te SMS-y, które wymieniałeś z jakąś Sam.
Widać było, że się zdenerwował i chciał mi przeszkodzić w moim monologu, który sobie wcześniej wymyśliłam, ale ja mu przeszkodziłam. Nie chciałam marnować tych godzin na obmyślenie mojej wypowiedzi.
- Nie przerywaj mi. Doskonale wiem co tam z nią wypisywałeś. Wiem doskonale, że nie powinnam tego robić, ale cóż. Nie moja wina, że jestem ciekawską osobą. Wiem, że na mnie teraz nawrzeszczysz. Proszę bardzo. Przygotowałam się na to.
- Uważałaś, że na ciebie nakrzyczę? - powiedział spokojnym głosem, ale wiedziałam, że się powstrzymuje.
- Po tobie wszystkiego można się spodziewać - wzruszyłam ramionami.
- Nie krzyczę. Widzisz?
- Ale się powstrzymujesz. Wiem to - podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Próbuję się zmienić. No więc... Jestem zły jak cholera, nie ładnie ruszać czyichś rzeczy bez pytania.
'Mogę to samo powiedzieć o tobie' - pomyślałam.
- Teraz się z tego tłumacz, jak na mnie nie wrzeszczysz.
- Sam to moja koleżanka.
- Czy to prawda, że chcesz mnie tylko przelecieć? - czułam się jakbym przeprowadzała z nim wywiad.
- Nie! To inni tak sądzą, bo się o ciebie staram. Myślałaś, że to prawda?
- Po części tak - przyznałam się. Szykowała się ciekawa noc pełna zastanowień. - Ale ty też nie jesteś bez winy. Ashton dzwonił.
- Czyli remis - westchnął z rozbawieniem. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Potrzebuję tylko jednej, jedynej informacji. A ci wybaczę.
- Hmm?
- Dlaczego się tak nienawidzicie?
Po usłyszeniu tych słów, zesztywniał. Pewnie się nie spodziewał tego pytania.
- On nie mógł ci tego powiedzieć? To wszystko jego wina, nie moja. To on spieprzył tę znajomość.
- Ty go o coś posądziłeś - przypomniałam sobie rozmowę z Ashton'em w sylwestra.
- Tak, bo to była prawda. Pamiętam co widziałem - jego ręce drżały z zdenerwowania.
- Co się stało? Proszę, bądź ze mną szczery. Chcę wiedzieć.
- T-to on zabił moją matkę - wyszeptał, a łzy spływały swobodnie po jego policzkach.

Przepraszam za błędy, ale dodałam na telefonie :)