poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Amazing Changes Rozdział #3

MUZYKA *KLIK*



*perspektywa Niny* 

Stałam przed kasą, a Ashton'a nadal nigdzie nie było. Gdzie on to cholery jest? Niedługo kończymy zmianę, a co jak dowię się o tym Ben i wyrzuci go? Mam nadzieję, że się odnajdzie. I w tej chwili wszedł ktoś do środka, z kapturem zarzuconym na głowie. Tajemnicza osoba stanęła przed Jesy i ściągnęła przykrycie. Ku mojemu zaskoczeniu, był to Zayn. Choć to przynajmniej lepiej niż Louis.
- Z-Zay-yn?- zaczęła się jąkać- T-to na prawdę ty?
- A kto niby inny.
- Tak bardzo tęskniłam- rzuciła się w jego stronę i zamknęła w uścisku.
Tak bardzo w tej chwili jej zazdrościłam. Biorąc się w garść, w końcu wydukałam:
- H-Hej Zayn.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten gest. Jesy szlochała cicho wtulając się w jego grubą bluzę. Tak bardzo chciałam zobaczyć Harry'ego. Czy to było aż za wiele? Nagle ponownie drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Ashton. Jego twarz pokryta była siniakami, z trudem uśmiechnął się w moją stronę.
- A-Asht-ton?- szepnęłam- Co ci się stało? Pobili cię?- podbiegłam do niego.
Ash opowiedział o bandziorach, którzy próbowali go okraść.
- Dzięki Bogu, że jesteś cały. Na prawdę nie widziałeś kto ci to zrobił?
- Nie- odpowiedział stanowczo- Ale dobrze, że im uciekłem, bo tak to byłbym już martwy. Zastanawiałam się przez chwilę czy przypadkiem nie okłamuje mnie, bo jak bandziory, którzy chcieli kasy mogli tak go pobić?
- Ale jesteś odważny, Ash- zażartowałam i przytuliłam, aby pocieszyć go w tak trudnej chwili. Chłopak cicho zasyczał, przez co odsunęłam się od niego.
- Co się stało?
- Siniaki na brzuchu.
Co raz bardziej zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno mówi prawdę. Miałam się odezwać, ale przeszkodziła mi w tym Jesy.
- Może się czegoś napijesz? Na dworze jest cholernie zimno- spytała, gdy ten spojrzał na ekran komórki.
- Nie, nie. Wytrzymam. A po za tym muszę już iść. Wpadłem tutaj tylko na chwilę- oznajmił.
- Czy Louis poinformował was, że tutaj pracujemy?- odkręciłam się w jego stronę.
A ten tylko skinął głową w odpowiedzi. Cała zbladłam.
Czyli, że Harry wie, że tutaj pracuję.
- Nie będę wam przeszkadzał- oznajmił Ash i poszedł na zaplecze. Ja stałam wryta w podłogę i nie mogłam się poruszyć.
- Musisz iść?- zapytała, a w jej oczach zabłysły kolejne łzy.
- Tak. Ale na pewno się jeszcze zobaczymy- wytarł łzę, która spłynęła po jej policzku- Masz telefon?
- Tak.
- Daj, zapiszę ci swój numer. Będziesz mogła do mnie pisać, dzwonić, co tylko sobie zapragniesz. Szybko wyjęła z tylnej kieszeni komórkę i podała mu ją z uśmiechem na ustach. Zayn klikał w klawiaturę, zapisując swój numer. Po chwili oddał jej telefon.
- Jak będziesz miała jakiś problem - dzwoń, ja postaram ci się pomóc. Jak będziesz miała kłopoty, to też dzwoń, nawet o północy, a uratuję cię.
Na te słowa, aż się zarumieniła, a moje wnętrze skręcało się w środku z zazdrości. Nadal nie poruszałam się.
- Jasne- odpowiedziała mu i ponownie wtuliła się w jego ciało.
- Będę się już zbierał, kochanie. Nie tęsknij za mną za bardzo.
- Spróbuję. Kocham cię- wymruczała w jego usta, gdyż on złożył szybki pocałunek na jej wargach.
- Ja ciebie też kocham.
Odsunęli się od siebie.
- Pa, Zayn- pożegnała się.
- Pa, Jesy. Pa, Nina.
- Pa.
Po chwili zniknął za drzwiami kawiarni. Odetchnęłam z ulgą, gdyż miałam już tego dosyć.
Jesy zaczęła piszczeć, skakać wokół mnie, trząść mną, a ja nadal stałam jak ten posąg.
Michael, który przez dłuższy czas znajdował się na zapleczu, wyszedł stamtąd i dziwnie na nas patrzył.
- Co tu się dzieje?
- Jesy spotkała po prawie roku swojego chłopaka- odparłam i odsunęłam się od niej, aby mnie więcej nie dotykała.
- Chłopaka? Nie wiedziałem, że ma chłopaka- spojrzał na mnie smutnymi oczami, że aż zrobiło mi się go żal.
Jesy nie zwracała na nas uwagi tylko latała po całym pomieszczeniu.
- Wiecie, że już koniec zmiany?
- Co? Ale czas szybko zleciał- mruknękam- Jesy! Uspokój się, wracamy do domu. Zamkniesz?
- Ta, razem z Ashton'em.
- Dzięki. 
 Nie ma za co. I tak wczoraj miałem wolne- wzruszył ramionami.
- Jesy! Na zaplecze!- krzyknęłam, a ta spełniła polecenie.
Poszłam za nią i założyłam swoje ciuchy oraz wyjęłam moje rzeczy.mZobaczyłam Ashton'a wychodzącego z łazienki.
- Ashton.
- Co?- spytał.
- Pójdź na policje.
- Dobrze wiesz, że oni i tak nic nie zrobią. Nie będę marnował sobie czasu.
- To chociaż sobie opatrz rany.
- Michael mi pomoże.
- Spoko- potaknęłam- Jakby coś to dzwoń.
- Dobrze. Co bym zrobił, gdybym ciebie nie miał- zachichotał i podszedł do mnie, po czym przytulił- Zawsze się mną przejmujesz.
- Bo jesteś moim kolegą.
- A myślałem, że przyjacielem- oburzył się.
- No dobra. Bo jesteś moim przyjacielem.
- Tak lepiej brzmi.
- Wracamy czy nie?- zapiszczała podekscytowana Jesy.
- Wracamy- odsunęłam się od Ashton'a- Zobaczymy się w poniedziałek.
- Dlaczego w poniedziałek?
- Mamy jutro wolne- wyjaśniła Jesy.
- To może was jutro odwiedzę?
- Dobry pomysł- potaknęłam- Ale teraz już musimy iść.
Pocałowałam Ashton'a w policzek i wyszłyśmy kawiarni, po tym jak pożegnałyśmy się z Michael'em.
- Co ty na to jakbyśmy poszły do jakiegoś baru?
- Po co?
- Żeby oblać spotkanie z Zayn'em- odpowiedziała Jesy.
- No chyba sobie kurwa żartujesz- warknęłam.
- Co się od razu denerwujesz. Nie moja wina, że nie spotkałaś Harry'ego.
Trafiła w same sedno. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy.
- A idź sobie do tego baru! Najlepiej jak najdalej ode mnie- krzyknęłam.
- Nina, nie denerwuj się aż tak. Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć- wydukała.
- Okej. Nie potrzebnie na ciebie nakrzyczałam- przytuliłam ją.
- To zachodzimy do tego baru?- kiwnęła w stronę jakiegoś pubu.
Spojrzałam na osoby siedzące za barem i o mało nie zemdlałam. Był tam Harry i patrzył na mnie.
- Coś się stało?- zapytała Jesy.
Odkręciłam się w jej stronę.
- Nie. Wszystko okej.
Ponownie obejrzałam się w tamtą stronę i nie zobaczyłam nikogo, tam gdzie wcześniej siedział Harry. Musiało mi się przewidzieć. To były tylko omamy.
- Wróćmy do domu- zaproponowałam. Jesy potaknęła w odpowiedzi.

*perspektywa Harry'ego*

Podjechaliśmy do najbliższego baru. Cały byłem czerwony ze złości, że aż musiałem się napić. Zamówiłem kolejkę czystej, a Zayn jakieś piwo. Odkręciłem się od baru i patrzyłem na ludzi przechodzących przed barem.
Zesztywniałem gdy zobaczyłem Ninę i Jesy. Nina spojrzała na mnie zaskoczona, ale po chwili odkręciła głowę.
W tej chwili podjąłem ryzykowną decyzję. Rzuciłem się na bok, ukrywając za skórzanym fotelem. Na szczęście nie zwróciłem niczyjej uwagi, nawet Zayn'a, gdyż ten pieprzył zamyślony coś o Jesy. Gdy zauważyłem jak obydwie znikają z mojego punktu widzenia, wróciłem na miejsce, szturchając Zayn'a łokciem.
- Hm?- mruknął.
- Zbieramy się.
- Co?- warknął wróciwszy do rzeczywistości.- Nie dopiłem piwa.
- Pij, ale będziesz później biegł za mną.
Dopił łyka piwa i odłożył kufel na blat. Rzuciłem banknotami w barmana i wyszedłem ostrożnie z baru, a Zayn za mną.
- Gdzie idziemy?
- Za Jesy i Niną- odpowiedziałem.
- Po co?
- Śledzić je, aby wiedzieć gdzie mieszkają.
- Po co?- ponownie zadał to samo pytanie.
- Mogę ci przywalić? Ugh. Nie chcesz wiedzieć gdzie mieszkają?
- Chcę- odparł.
- No to idziemy.
Kilkadziesiąt stóp przed nami szły dziewczyny. Zayn na widok Jesy o mało nie zaczął skakać z radości. Musiałem go przytrzymywać. Kierowały się w dobrze znanym mi kierunku. Ale to na razie o niczym oczywiście nie świadczyło. Na chodniku było prawie pusto. Większość mieszkańców zapewne spędzało czas w klubach.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy w okolicach osiedla, w którym mieszkaliśmy, co mnie jeszcze bardziej zastanawiało. Nagle ujrzałem z oddali nasz blok. Spojrzałem zaskoczony na Zayn'a, który podążał obok mnie. Po minucie, lub dwóch staliśmy za jakimś samochodem przyglądając się dziewczynom wchodzącym do budynku obok, w którym mieszkaliśmy.
Czyżby przez ten miesiąc żyłem nieświadomy, że Nina mieszkała tak blisko mnie? Pewnie nigdy jej wtedy nie widziałem, gdyż zawsze wychodziłem tylnym wyjściem, ze względu na to, że ktoś może mnie obserwować. Zayn z otwartymi szeroko ustami wpatrywał się w blok, w którym zamieszkiwały dziewczyny. Gdybym o tym wiedział od samego początku... Byłoby to zupełnie co innego niż teraz. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że zostawiliśmy samochód pod barem. Wyjąłem telefon i wysłałem sms-a do jednego z moich ludzi, aby przyszli po kluczyki i odebrali mój samochód, po czym zaparkowali pod tylnym wyjściem.
Zdobędę informację o tym, pod którym numerem zamieszkują dziewczyny. Odwiedzę Ninę i żaden tam Irwin mi w tym nie przeszkodzi.









Lubię tak was trzymać w niepewności heh.
A wiec w przyszłym tygodniu będziemy musieli wracać do szkoły i nie wiem czy rozdziały będą co tydzień, bo nie wiem czy będę miała czas. Muszę się wziąć do roboty, a do tego w gimnazjum jest trochę ciężej. Może będę miała czas na pisanie gdyż mogę pisać w telefonie, na przerwach, bo wtedy mam dużo czasu. Na początku roku szkolnego pewnie będę miała czas, bo nie trzeba się tak bardzo starać.  Ale jeszcze nic dokładnie nie wiem.
Nie martwcie się na zapas. Postaram się, żeby rozdziały były regularnie.
Nie będę się już rozpisywać. Do następnego ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Amazing Changes Rozdział #2

 MUZYKA *KLIK* (nie wiem czy pasuję, ale fajnie mi się przy tym pisało)



- Na którą zmianę ma Nina?- zapytałem krążąc wokół Ashton'a
- Na prawdę nie wiem o kim mówisz, Styles- wymruczał trzymając się za brzuch.
- Kłamiesz!- wykrzyknąłem, zadając mu kolejny cios w szczękę, a ten zasyczał.
- No dobra, dobra. Powiem ci. Na drugą zmianę- odpowiedział rozmasowując sobie miejsce, w które go wcześniej uderzyłem.
- Grzeczny chłopiec- nadal krążyłem wokół niego.
- Możesz mnie już puścić? Będą się o mnie martwić.
- Jeszcze chwilkę.
- Proszę- wyszeptał, trzymając się za bolące miejsca.
- Jeszcze nie!
Próbował się wydostać, ale zatrzymali go moi ludzie zagradzając drogę. Popchnęli go z powrotem w moją stronę.
- Jak będziesz próbował uciekać, będę trzymał cię tutaj, do końca dnia. Uciekniesz?
- Nie, nie.
- To dobrze, bo nie chcę mieć nikogo na sumieniu. A teraz grzecznie mi odpowiedz. Coś cię z nią łączy?- zadałem kolejne pytanie.
- Tylko się kolegujemy.
- Mam taką nadzieję. A teraz ostrzegam cię. Jeśli kiedykolwiek dotkniesz ją chociaż palcem, osobiście połamie ci wszystkie żebra. Rozumiesz?
Pokiwał głową w odpowiedzi.
- Widzę, że się rozumiemy. A i jeszcze jedno. Jeśli mnie wsypiesz, to ja ciebie też. Tylko, że ja uniknę wszystkich kar, a ty w pierdlu spędzisz resztę swojego życia, bo mam na ciebie dowody. Nigdy nie wybaczę ci tego, co zrobiłeś. Nigdy. Powinienem cię zabić, ale lubię się nad tobą znęcać. Chyba już wszystko mamy wyjaśnione. Do zobaczenia, Irwin.
Oddaliłem się od niego, a ten opadł na kolana. Byliśmy z moimi ludźmi kilkanaście stóp* od niego, gdy ten się odezwał.
- Mogę robić co chcę, a po za tym mam zabezpieczenie na wszelki wypadek, gdybyś mi coś zrobił.
Zaśmiałem się.
- Wiesz co jest w tym wszystkim śmiesznego? Że nie zrobiłem tego, za co mnie obwiniasz.
- Majaczysz.

*perspektywa Niny*

- Budź się. Jest już późno- obudził mnie głos Jesy.
- Jeszcze chwileczkę. Mamy przecież na drugą zmianę.
- Wiem, ale jest już grubo po dwunastej.
- Co?! Już tak późno?- podniosłam się z łóżka i przetarłam zaspane oczy. Po chwili stałam przed szafą i szukałam odpowiednie ciuchy
 - Jak jest na dworze?- zapytałam.
- Zimno, w końcu jest grudzień.
- Ach. No tak. Ciągle o tym zapominam. Pada śnieg?
- Nie. Dziwne, żeby o tej porze nie było śniegu.
- W końcu to Londyn- wzruszyłam ramionami.
Wyciągnęłam niebieski sweter i czarne spodnie. Odłożyłam je na łóżku i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju w samym ręczniku.
- Zrobię ci kawę!- krzyknęła z kuchni.
Zamknęłam drzwi i zasunęłam rolety, na wszelki wypadek, aby nikt mnie nie podglądał. Ręcznik rzuciłam na niepościelone łóżko i założyłam świeżą bieliznę. Zarzuciłam na wierzch przygotowane ciuchy i pobiegłam do kuchni. Na stole stał kubek z kawą i drożdżówka. Wypiłam całą zawartość kubka i chwyciłam w dłoń bułkę.
Dotarłam do Jesy stojącej przed drzwiami.
- Pojedziemy taksówką. Już zadzwoniłam.
Założyłam ciepłą kurtkę, szyję owinęłam grubym szalikiem, a na głowę założyłam czapkę. Naciągnęłam na stopy kozaki i z drożdżówką w ustach wyszłam za Jesy z mieszkania. Ona zamknęła drzwi na klucz, a ja popędziłam na dół. Po drodze napotkałam sąsiadów, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Olałam ich i wybiegłam na zewnątrz.
Taksówka stała przed wyjściem. Zaczekałam na Jesy, a jak już dotarła, weszłyśmy do auta. Podałam adres, a po niecałych dziesięciu minutach staliśmy przed miejscem naszej pracy. Jesy zapłaciła, po czym wyszłyśmy z pojazdu i wbiegłyśmy do Starbucks'a. Klientów nie było za dużo, co mnie ucieszyło. Zostało 10 minut do naszej zmiany. Wbiegłyśmy na zaplecze i odszukałyśmy nasze szafki. Wyjęłyśmy z nich ubrania firmowe i przebrałyśmy się w nie. Zamieniłyśmy się z osobami, które teraz kończyły. Nie widziałam nigdzie Ashton'a, co mnie zaskoczyło.
Zawsze był punktualny, no chyba że coś się stało. Michael wszedł do środka, a gdy go zapytałam o Ash'a odpowiedział, że nigdzie go nie widział.

*perspektywa Harry'ego*

- Zayn, szybciej! Bo jak zaraz nie skończysz się modelować, to pójdę bez ciebie- burknąłem.
- Czekaj! Mam spotkać Jesy po 11 miesiącach rozłąki. Muszę porządnie wyglądać- przeczesywał włosy już piąty raz przez ostatnią minutę.- Już.
- W końcu- odetchnąłem z ulgą.
- Może zajdziemy do jakiejś kwiaciarni po drodze to jej kwiaty kupię?
- Nie udawaj romantyka, ciołku, bo nim nie jesteś. Nie pamiętasz co robiłeś zaledwie kilka dni temu? Mam ci przypomnieć?
- Pierdol się, Styles. Bo ty to taki święty. Bo to raz ją zdradziłeś- wygarnął.
- Przypominam, że ja jak wychodziłem z poprawczaka, nie byłem jej chłopakiem, nie obiecywałem wierności i żadnych innych pierdół miłosnych, tak jak ty. Więc jestem czysty, nie to co ty.
- Odczep się ode mnie. Idziemy czy nie?
- To chodź. Ale nie kupuj kwiatów, to tym bardziej sobie pomyśli, że coś przeskrobałeś- zaśmiałem się, wychodząc tylnym wejściem z bloku. Na parkingu stało nasze auto.
- Ja prowadzę, bo tobie nie wiadomo co może odbić- oznajmiłem.
Usiadłem za kierownicą, a Zayn na miejscu pasażera. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i przekręciłem go, w tym czasie nacisnąłem pedał gazu, a silnik głośno zawarczał. Wyjechałem jak najszybciej z tego miejsca i wjechałem na ulice, na której było tylko kilka aut.
- Tęsknisz za nią?- spytałem nagle- Bo jakoś tego po tobie nie widać.
- Bo po tobie tak- prychnął.- Zamknij się i prowadź samochód, bo jeszcze spowodujesz wypadek.
Jechaliśmy w ciszy, co chwile skręcając w jakąś uliczkę.
Po kilku minutach staliśmy pod Starbucks'em.
- Czyli tak. Na początku idziesz ty, masz mikrofon?- spytałem.
- Ta, tutaj- wskazał na kieszonkę w bluzie.
- Okej, ja słucham waszych rozmów i czekam na odpowiedni moment. Dobra. Wszystko zaplanowane. Idź. Zarzuć tylko kaptur.
- I tak nikt mnie nie zobaczy.
- Ale na wszelki wypadek. Wypad- syknąłem.
Zayn wyszedł z samochodu, a ja kilka sekund za nim.
Włożyłem słuchawkę do uszu, po czym zarzuciłem na głowę kaptur. Gdy Zayn wszedł do środka, ja stanąłem obok drzwi, gdzie nie było żadnych okien i kątem oka przyglądałem się co wydarzyło się w środku przez szybę obok. Gdy Zayn stanął przed Jesy, po czym zdjął kaptur, z jej ust wydobył się cichy pisk.
- Z-Zay-yn?- wydukała- T-to na prawdę ty?
- A kto niby inny.
- Tak bardzo tęskniłam- rzuciła się w jego stronę i zamknęła go w silnym uścisku. W jej oczach błyszczały łzy szczęścia.
Nie zwracając uwagi na parę, usłyszałem drugi głos troszkę cichszy.
- H-hej Zayn- powiedziała cicgo po kilku sekundach zaskoczona Nina. Spojrzałem przez szybę i ujrzałem za ladą wysoką dziewczynę, stojącą profilem w moją stronę.
Nagle musiałem schować się trochę dalej, gdyż ktoś zamierzał wejść do środka. Przez szybę ujrzałem stojącego Ashton'a Irwin'a, całego posiniaczonego.
- A-Asht-ton?- szepnęła, a ja ledwo co to usłyszałem- Co ci się stało? Pobili cię?- podbiegła do niego. - Ta. Jakieś bandziory. Chcieli mnie okraść. Nie widziałem ich twarzy, byli zamaskowani. Odetchnąłem z ulgą na jego odpowiedź. Ujrzałem zdziwionego Zayn'a wpatrującego się w Ashton'a. - Dzięki Bogu, że jesteś cały. Na prawdę nie widziałeś kto ci to zrobił?
- Nie- odpowiedział stanowczo- Ale dobrze, że im uciekłem, bo tak to byłbym już martwy.
Pieprzony kłamca. Bohater się znalazł. Miałem nadzieję, że Nina nie nabierze się na to. Jednak się myliłem.
- Ale jesteś odważny, Ash- zachichotała, po czym podeszła do niego i zamknęła w szczelnym uścisku, a mi zrobiło się nie dobrze. Zacząłem się trząść ze zdenerwowania. Ten sukinsyn zniszczył mój plan. A po za tym zakazałem mu się do niej zbliżać. Najwidoczniej nie przejmuję się mną. Nie mogę tam wejść. Zobaczyłem ją na razie powinno to wystarczyć. Wyjąłem słuchawkę z uszu, aby już nie słyszeć tych totalnych bzdur. Gdy znalazłem się w samochodzie napisałem Zayn'owi że tam nie wejdę i poinformowałen go żeby wracał. Może kiedy indziej uda mi się z nią spotkać.



*czyli ok. 30 cm.







Ta piosenka nie za bardzo do tego rozdziału nie pasuje, ale mniejsza o to.
Nie wiem co mi odwaliło z tymi mikrofonami, ale nie miałam innego pomysłu. Nawet nie wiem czy coś takiego istnieje heh.
Chyba to już wszystko..
Do następnego!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ