środa, 29 października 2014

Amazing Changes Rozdział #11

*perspektywa Niny*
 
Na dworze zrobiło się już ciemno. Nie było tutaj nikogo oprócz mnie i Jesy, która spędzała czas z Clifford'em na zapleczu. Myślałam, że Niall miał mnie pilnować przez całą zmianę, ale opuścił to miejsce godzinę wcześniej. Trochę to mnie przerażało. Może coś się stało?
W każdej chwili ktoś mógł wejść, a ja stałam sama przy kasie.

Do tego nie wiedziałam jak wygląda ten cały Smith, albo gang z Dublin'a, o którym mówił Louis.
Jesy mogła nie usłyszeć tego jak ktoś przychodzi.
Dlaczego nie byłam tak odważna, jak kiedyś? Na przykład, gdy ukradłam Harry'emu ciuchy i uciekłam, albo jak walnęłam go w krocze?
Ach te wspomnienia.
Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, jak ktoś wszedł.
Spojrzałam przestraszona, oczekując, że zobaczę jakiegoś bandziora, ale ujrzałam zasapanego Harry'ego z podbitym okiem i cieknącą krwią z nosa.
Doczołgał się do lady i oparł o nią, po czym wytarł szkarłatną ciecz z twarzy.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Ten widok bardziej mnie przeraził, niż wizja jakiegoś członka gangu. Kto doprowadził go do takiego stanu? Tyle pytań nasuwało mi się do głowy? A jak to Smith?
Następnie do środka wpadł Zayn, Louis, Niall i Liam, praktycznie tak samo wyglądający jak Styles. Co do kurwy nędzy się stało?
- Cześć- wysapał Harry.- Daj coś nam do picia.

- Nina? Kto to?- odezwała się Nelson i wychyliła zza zaplecza.- O Boże. Co się wam stało?
- Daj nam coś do picia.
Jesy wzięła kilka butelek wody i podała je chłopakom, a oni wypijali ich zawartości. Oniemiała opadłam na krzesło i wpatrywałam się w sytuację odgrywającą się przede mną.
- To w końcu co się wam stało?- ponowiła pytanie Jesy.
- Akcja w pewnym sensie nie potoczyła się, tak jak chcieliśmy- wyjaśnił mulat. Przysłuchiwałam się ich rozmowie, aby jak najwięcej się dowiedzieć.
- Jak to?
- Wkurwiłem się i mu przywaliłem, a potem jakoś już poszło. Zaczęli się zlatywać jacyś mięśniacy, chłopaki mi pomagali, ale zdołaliśmy im jakoś uciec. Dobrze, że nie zostawiliśmy samochodów. Potem zaczęli za nami jechać i musieliśmy ich zgubić. Zostawiliśmy samochody kilka ulic dalej i przybiegliśmy tutaj- zakończył swój długi monolog Styles.
Akcja nie przebiegła tak jakby oni chcieli. Ale miałam nadzieje, że dał mu ten pieprzony towar.

Nie chciałam mieć większych kłopotów.
Po kolei przetwarzałam wszystkie zdobyte informacje.
Smith go wkurwił, bo ten coś zapewne mu powiedział.
A może to było coś o mnie?
Och, nie pochlebiaj sobie- odezwał się ten pieprzony głosik z tyłu głowy. Czy ja rozmawiałam ze sobą? Zwariowałam.
- Nina. Wszystko okej?- blondynka pomachała mi ręką przed twarzą. Zamrugałam szybko oczami, żeby wrócić do rzeczywistości.
Zauważyłam Styles'a wycierającego sobie krew i przy okazji wpatrującego się we mnie.
Od początku ich przyjścia nie odezwałam się. Mogło z ich perspektywy wydawać się to dziwne.
- Tak, tylko się zamyśliłam- wychrypiałam, wpatrując się moim palcom bawiącym się swetrem.
Miałam wielką ochotę wrócić już do domu. Byłam tym wszystkim zmęczona. I pracą i stresem. To mnie zaczynało powoli przerastać.
Chłopcy po pewnym czasie wyglądali normalniej niż przed wejściem tutaj nie licząc siniaków. Michael, pomagał nam ich ogarnąć, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.

Znów ogarnęło mnie to przeczucie, że oni się znali. Ale skąd?
 
***

 
Czy czuliście się kiedykolwiek tak samotni, a za razem otoczeni przyjaciółmi? Ja tak. W tamtym momencie. Chłopcy nie mieli dla mnie czasu, choć i tak obserwowali każdy mój ruch, ale w mniejszym stopniu. Zrobili sobie więcej luzu.
Zbliżał się koniec wyznaczonego terminu przez Harry'ego, a pieniądze jeszcze się nie pojawiły. Może każdy się tym przejmował? Nie narzekałam, bo potrzebowałam więcej prywatności. 

Ale w pewnym momencie miałam po prostu dość.
Oni sami to wymyślili, a powiedzmy próbowali się z tego wykręcić.
Więc postanowiłam sobie, że wyjdę z domu, nie informując o tym nikogo. Żeby się mną przejęli. Ta, to było dziecinne zachowanie, ale musiałam coś z tym zrobić.
Wzięłam pieniądze i wyłączony telefon, żeby nie mogli się ze mną skontaktować. Na nadgarstek założyłam zegarek, aby wiedzieć, która godzina. Ubrałam się ciepło i wydostałam po cichu z mieszkania. Zbiegłam ze schodów, po czym dostałam się na zewnątrz.

Odetchnęłam zimnym powietrzem i ruszyłam na zakupy. Postanowiłam zajść do jakiegoś sklepu i pokupować sobie jakieś ciuchy, które były bardzo potrzebne.
Na chodniku był lód więc musiałam iść powoli, aby się nie wywalić. Nie chciałam wziąć taksówki, bo i tak miałam blisko do najbliższego centrum handlowego.

 
***

 
Po dwóch godzinach zakupów, wyszłam zadowolona z budynku. W rękach trzymałam torby z zakupami.
Kupowanie czegoś, zawsze mnie uspokajało, tak jak chyba każdą kobietę.
Oczywiście musiałam się ograniczyć, bo nie za dużo pieniędzy miałam.
Dużo ludzi o tej porze było na ulicy i ledwo co przedostałam się na chodnik po drugiej stronie. Ktoś ciągle mnie popychał, że aż po kilku minutach nie wiedziałam gdzie jestem. Znajdowałam się chyba w jakiejś uliczce, do której nikt nie przychodził. Nie wiedziałam jak wrócić na ulice, bo nie znałam jeszcze dobrze Londynu.
Zaczęłam się denerwować, gdyż w takich miejscach zdarzają się różne sytuacje.

Chwyciłam w drżące ręce telefon, ale z tego wszystkiego wypadł mi, tak samo jak i siatki, które potem oparłam o ceglaną ścianę. Kucnęłam i włączyłam go. Po minucie pojawiła się moja tapeta. Sprawdziłam połączenia. 10 nieodebranych od Jesy tak samo jak i od Harry'ego. Dostałam kilkanaście wiadomości o treści 'gdzie jesteś?' albo 'co się z tobą stało?' itp. Wybrałam numer Styles'a i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam komórkę do ucha i podniosłam się, po czym oparłam się o mur.
Po kilku sekundach rozbrzmiał zdesperowany głos chłopaka.
- Nina? Gdzie ty do cholery jesteś? Miałaś nie wychodzić z domu bez nas. Szukam cię już od dwóch godzin. Co ty sobie kurwa myślałaś? Zachowałaś się jak dzieciak- praktycznie to wykrzyczał.
- Nie krzycz na mnie. Tylko mi pomóż- wyjąkałam, rozglądając się wokół.
- Co się stało? Gdzie jesteś?- uspokoił się.
- Byłam na zakupach i się zgubiłam. Ludzie mnie gdzieś popchali. Jestem na jakiejś opuszczonej uliczce.

- Kurwa. Zachciało ci się zakupów. Gdzie ten mniej więcej sklep się znajduję? Na jakiej ulicy?- zadawał pytania, na które nie byłam w stanie odpowiedzieć. Ale nim zdążyłam się odezwać, jakaś postać pojawiła się kilkadziesiąt stóp ode mnie. Zaczęłam trząść się ze strachu, gdy Harry nawoływał mnie. Nie dałam rady się poruszyć, gdy nawet młody chłopak stanął blisko mnie. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że zza jego spodni wystawał pistolet.
Uznałam, że to Smith.
- Ten telefon nie będzie ci potrzebny- wyjął mi go bez problemu z dłoni i rozłączył połączenie z Harry'm. Wyłączył go i wsadził do mojej kieszeni.
- Czego chcesz?- wysapałam zdenerwowana. Strach zżerał mnie od środka, tak że żaden ruch mojego ciała nie był możliwy. Całkowicie mnie sparaliżowało. Nigdy nie znalazłam się w takiej typu sytuacji. Bo to przecież nie było normalne.
- Powiedzmy, że mam do ciebie prośbę.
Czego ten typ mógł ode mnie chcieć? Miał towar, to powinien się cieszyć.

Zastanawiało mnie dlaczego ludzie zajmujący się taką branżą są młodzi. Chodziło mi o to, że Harry i reszta piątki była młoda tak samo jak ten Smith. Dlaczego oni to robili?
Serio? W takiej chwili takie rzeczy mnie interesowały?
- Jeżeli dobrze wiem, masz bardzo dobry kontakt z Harry'm- zaczął spacerować przede mną.- I tu jest rola dla ciebie. Masz go poprosić, aby dał mi jeszcze czas, na zapłacenie mu forsy.
- A co jeśli tego nie zrobię?- zapytałam, co było złym posunięciem w takim momencie.
Chłopak miał sięgnąć po broń, ale jego ręka zawisła kilka cali nad nią. Jakby to miało być ostrzeżeniem.
- Zrobisz co ci karze, albo stanie się coś strasznego.
Miałam do wyboru:
Poproszenie Harry'ego o czas dla Smith'a, albo śmierć na miejscu. Co było w tamtym momencie korzystniejsze?
Pokiwałam szybko głową w odpowiedzi. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. Miałam ochotę strzelić go w twarz, ale nie mogłam się poruszyć.
- Grzeczna dziewczynka- uznał zbliżając się do mnie.

Chciał dotknąć mojego policzka, ale czyjaś ręka mu w tym przeszkodziła.
Nie musiałam sprawdzać kto to był, poznałam dłoń Harry'ego od razu.
Strach nie odleciał zbyt szybko, bo bałam się, że Harry mógł mu coś zrobić.
Odsunął go brutalnie ode mnie na bezpieczną odległość i zaczął zadawać mu ciosy w szczęke. Zakryłam oczy nie mogąc na to patrzeć. Obserwowanie Styles'a okładającego kogoś pięściami było przerażające. Nie zdawałam sobie nigdy sprawy z tego, że taki człowiek jak on miał taką moc.
Z każdym uderzeniem Smith robił się słabszy.
W momencie, w którym chciałam powstrzymać Harry'ego, on uspokoił się.
- Wszystkiego, kurwa się dowiedziałem. Nie płacisz im, tak samo jakmi i oni nie chcą ci pomagać. Dopadną cię w końcu. Myślałeś, że bez kasy jakoś wybrniesz? To się cholernie myliłeś. Dostaniesz za swoje. Nawet nie waż się iść na psy, bo kurwa tak cię, użądze, że matka cię nie pozna i oni mi nawet w tym pomogą- zakończył swoją wypowiedź, kopnięciem go w brzuch.

Wytarł ręce o spodnie i spojrzał w moją stronę.
- Idziemy- rozkazał, a ja wzięłam torby i niepewnie ruszyłam za chłopakiem.
 
 
 
 
 
 
 
 















Ponownie przepraszam, ale nie mogłam dodać rozdziału przez naukę, tak jak poprzednio. Następny rozdział na bank powinien się pojawić w weekend, bo mam już prawie napisany i powiem, że będzie uroczy ;) 

  CZYTASZ=KOMENTUJESZ

środa, 22 października 2014

Amazing Changes Rozdział #10

Stałam przed kasą, obsługując klienta ze sztucznym uśmiechem. Wsadziłam pieniądze dane od niego do kasy i usiadłam na krześle za mną, aby odpocząć. W kącie kawiarni przy stoliku siedział Niall w przeciwsłonecznych okularach, a nie było słońca. Oczywiście, to było bardzo normalne.
Uśmiechał się do mnie, dodając otuchy. Cieszyłam się, że po raz pierwszy go zobaczyłam, po dość długim czasie. Tęskniłam za nim, lubiłam Horan'a, nawet bardzo. Myślę, że mogłam go uważać za przyjaciela.
Spojrzałam w kierunku wejścia, bo rozległ się dźwięk dzwoneczka.
W wejściu pojawiła się Hope, a moją twarz rozświetlił uśmiech.

Jeszcze poprzedniego dnia zebraliśmy się wszyscy, czyli ja, Jesy, chłopcy oraz Sue i Hope, aby wyjaśnić tą dziwną sytuacje. Ustaliliśmy, że chłopacy będą mnie chronić, obserwować. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, bo to była przesada. Ale przekonali mnie, że to jest dobre rozwiązanie.
Nie mogłam sama opuszczać mieszkania. Choć i tak bym się nie odważyła, bo mogli mnie złapać.
Dziewczyna na początku podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Jak się czujesz?- zapytała dokładnie mnie obserwując.
To włamanie było również poprzedniego dnia, ale czułam się jakby minęło od tego incydentu kilka dni. Nadal byłam zszokowana, bo to wszystko potoczyło się zbyt szybko.
- Lepiej niż wczoraj.
- To dobrze. Pozwól, że dosiądę się do Niall'a.
Podążyła w jego stronę, a gdy przy nim stanęła, wtuliła się w jego tors. Stali tak przez minutę, dopóki Hope nie zwróciła mu uwagi.
Wzięłam gazetę z szafki i zaczęłam czytać artykuł.
- Nina- ktoś szturchnął mnie w ramię, a ja podskoczyłam przerażona.

Odwróciłam się w stronę, jak się okazało Ashton'a.
- Ale mnie przestraszyłeś- wychrypiałam zdenerwowana.
- Przepraszam, nie chciałem. Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego ten chłopak w okularach się na ciebie cały czas gapi? Do tego dziwnie się zachowujesz. To podejrzane- uznał Ash opierając się o ladę.
- To mój przyjaciel- wytłumaczyłam.- Ja zachowuję się tak jak zawsze.
- Mnie nie oszukasz. Musiało się coś stać. Masz jakieś kłopoty? Mogę ci pomóc.
Widać było, że Niall dziwnie się patrzy na Irwin'a. Może się znali? Ale to było niemożliwe.

- Ashton- wstałam z krzesła.- Nie wiem czy mogę ci o tym powiedzieć, ale zapewniam ci, że jestem bezpieczna.
- Czy ci twoi znajomi wpakowali cię w jakieś kłopoty?- spytał podejrzliwie.
- Nie!- zaprzeczyłam, choć było to po części prawdą.- Nie musisz się o mnie martwić. Wszystko już jest okej.
- Jak mam się nie martwić jak widzę, że jesteś cały czas niespokojna? Jestem twoim przyjacielem. No chyba, że zmieniłaś zdanie, bo trochę się ostatnio od siebie oddaliliśmy.
- Tak jakoś wyszło. Ależ oczywiście, że jesteś moim przyjacielem. Jak mogłeś sobie tak pomyśleć? Oj, chodź tu!- przytuliłam się do niego, na potwierdzenie moich słów.
- Możecie odłożyć na kiedy indziej te przytulanki?- odezwał się Ben wychodząc z zaplecza po chwili.- Klient czeka, Nina.
Za bardzo przejęłam się tą rozmową z Ashton'em, że nawet nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka. Odkręciłam się w stronę klienta i zaskoczył mnie widok Harry'ego. Stał oparty o blat i patrzył z wyrzutem w moją stronę. W tym czasie Ashton uciekł na zaplecze, co mnie zdziwiło.

- Co ty tutaj robisz i dlaczego tak się na mnie patrzysz? Zrobiłam ci coś?- zapytałam zaskoczona. Nie spodziewałam się go tutaj. Myślałam, że obecność Niall'a tutaj wystarcza, no chyba, że...
- Niall cię poinformował, że rozmawiałam z Ashton'em- uznałam, zanim coś powiedział.
- To nie jest teraz ważne- westchnął poirytowany.- Co to miało być?
Harry był zazdrosny, bo ja dla niego coś znaczyłam. To by wyjaśniało sprawę.
- Jesteś zazdrosny?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam, bo było to pewne.
- Ja zazdrosny? No chyba sobie żartujesz- prychnął, po czym wywrócił oczami.
- To widać, Harry- szturchnęłam go w ramię, a na moich ustach zawitał prawie niewidzialny uśmiech.- Nie ma się czego wstydzić. Każdy jest o kogoś zazdrosny gdy...- nie dokończyłam, bo zorientowałam się co mówię.- Nic, nic.

- Możesz dokończyć?- uśmiechnął się ukazując swoje uzębienie.
- Nie mogę!- zaprzeczyłam.- A co cię to w ogóle obchodzi, hm?
- Zainteresowało mnie to po prostu, tak samo jak, twoja wypowiedz zanim wyszłaś z mojego mieszkania.
- Mieliśmy do tego nie wracać- upomniałam go, bo nie chciałam mu wyznawać miłości. To było za wcześnie, a po za tym jest to nieodpowiednie miejsce do mówienia takich typu rzeczy.
- No weź taka nie być. Chcę wiedzieć.
- Odczep się ode mnie, okej? Nie powinno to cię obchodzić.
- Ale ty jesteś- westchnął.
- Idź mi stąd. Marnujesz mój czas wolny. No chyba, że chcesz do picia.
- Jak już tu jestem, to może daj mi... Albo wiesz co? Zdam się na ciebie. Wybierz dla mnie coś dobrego- odparł przeczesując swoje włosy.
Wstrzymałam oddech, a mój puls przyśpieszył.
Czy on to robił specjalnie?
- Tylko mnie nie otruj.

- Wiesz? Przeszło mi to przez myśl- powiedziałam z sarkazmem, ale on chyba myślał, ze mówię to na serio i przyglądał mi się dziwnie.- Ej! Ja żartowałam. Nie masz za grosz poczucia humoru.
- To nie było śmieszne- powiedział poważnie.
Zawsze uważałam, że nie jest rozrywkowym człowiekiem.
Wzięłam się za robienie zamówienia i co chwile spoglądałam na Styles'a.
- Co to będzie?
- Frappuccino. Mam nadzieje, że chcesz karmelowe?
- Może być- wzruszył ramionami.
Po chwili postawiłam plastikowy kubek i wsadziłam słomkę do środka.
- Gotowe.
- Wygląda smacznie- oblizał pełne wargi, przez co o mało nie dostałam zawału. Dlaczego jak byłam w poprawczaku nie zauważałam takich rzeczy?- Dzięki.
Położył banknot przede mną, a ja schowałam go do kasy. Miałam wydać mu resztę, ale on odmówił.
- Weź tą cholerną resztę- rozkazałam, ale on pokręcił przecząco głową.
- To frappucino jest warte tej kasy- powiedział, po wypiciu kilka łyków z kubka i zaczął się cofać.

- Idziesz już?
- Ta, ale będę w pobliżu. Mam do załatwienia kilka spraw. Jak coś to dzwoń- poinformował mnie. Byłam pewna, że chciał załatwić tą sprawę z tym pieprzonym Smith'em. Miałam nadzieję, że mu się uda.
- Do zobaczenia- mruknęłam sama do siebie, jak Harry wyszedł z kawiarni.
Stałam wpatrzona w miejsce, w którym zniknął Harry. Usiadłam na krześle, nie widząc nowych klientów i oparłam brodę na dłoni.
- Ach te zakochane pary- usłyszałam czyjś głos za mną. Odkręciłam głowę w tamtą stronę i zauważyłam Bena, opierającego się o futrynę.
- Co ty znowu wymyślasz?- zapytałam poirytowana.- Jacy zakochani? Nie przypominam sobie, żeby ktoś tu był zakochany.
Wolałam zaprzeczać, niż ryzykować, bo Harry mógł się przecież od kogoś przypadkowego dowiedzieć, na przykład Ben'a.
- Przecież to widać, Nina. Ślepy by zauważył- zaśmiał się.
- Ty i te twoje żarty- mruknęłam po czym zaczęłam obserwować drzwi, aby zauważyć klientów.

 
***

 
*perspektywa Harry'ego*


Ciągle zastanawiało mnie, dlaczego Nina nie dokańczała niektórych wypowiedzi. Czy ona coś przede mną ukrywała? Nie, to do niej nie podobne. Wszystko wokół mnie przytłaczało. Ta cała sprawa z tym Smith'em, najbardziej, a do tego ten pieprzony Irwin przytulający się do Niny.
Wyszedłem ze Starbucks'a z plastikowym kubkiem w ręku. Nie miałem ochoty na nic, pomijając wpierdolenie temu psycholowi. Oczywiście nie mogłem tego zrobić. Miałem mu wręczyć torbę z towarem.
Wsiadłem do samochodu zaparkowanego za rogiem. Louis siedział za kierownicą, patrząc coś w telefonie.
- Co tak długo?- mruknął.
- Nina zrobiła mi jakieś frappuccino czy coś. Chcesz? Bo mi się odechciało.
- Ta, jasne- zabrał mi napój i sam zaczął go spożywać.
- Może byś ruszył? Za piętnaście minut mamy się przecież spotkać, a ja chcę być wcześniej.
- Już jadę. Co się tak denerwujesz?- zapytał, choć i tak znał odpowiedź.

Odpalił samochód i ruszył w kierunku umówionego miejsca, popijając kawę.
Włączyłem radio w samochodzie, aby się jakoś wyluzować. Przygotowałem się usłyszeć jakieś mocne dźwięki, ale zaskoczyło, a raczej wkurwiło mnie to, że zaczęła lecieć jakaś popowa muzyka.
- Kto przełączył na takie gówno?- warknąłem.
- Ostatnio jechał tym autem Liam z Hope.
- Kurwa mać. Zabije go.
Kliknąłem kilka razy w przycisk i w końcu usłyszałem piosenki z mojej ulubionej stacji.
Praktycznie nikt nie mógł dotykać tego radia, bo to był mój samochód. Liam o tym doskonale wiedział, więc dlaczego przełączył? Pewnie Hope to zrobiła. Z tego co wiedziałem, to była bardzo uparta.
Postanowiłem zapomnieć o tym incydencie, by nie zaczynać kłótni.
Po kilku minutach wjeżdżaliśmy do opuszczonej uliczki. Nie widziałem nikogo, więc stwierdziłem, że Smith jeszcze się nie pojawił.
Wzięliśmy  pod uwagę to, że ten wariat mógł coś wymyślić, i dlatego mamy zabezpieczenie.
Zayn'a, Niall'a i Liam'a.

Mieli obserwować tą całą sytuację w ukryciu, a jak będzie się działo coś podejrzanego to mają nam pomóc. Louis zgasił samochód, po czym zaczęliśmy oczekiwać na przyjazd Jake'a. Dziwnie brzmi jego imię, bo częściej używałem nazwiska.
W takich typu znajomościach nie używa się imion, bo kto cię rozpozna? Poda się nazwisko i będzie się wiedziało kim on jest.
Zawsze gdy się przedstawiałem to ludzie traktowali mnie tak jak potrzeba, bo znali mnie i byli świadomi tego kim jestem.
W ciemnej uliczce zrobiło się jasniej, dzięki nadjeżdżającemu samochodowi. Gdy Smith zaparkował swoje auto, który w porównywaniu do mojego, był gratem, wysiadłem z auta, tak samo jak Tomlinson.
Zabrałem torbę z bagażnika i czekałem na odbiorce towaru.
Przekazałem mu ją bez słowa, ale potem odezwałem się.

- Masz tydzień. Jak nie dostarczysz forsy, już będzie po tobie. Ciesz się, że ci w ogóle coś daje- wycedziłem przez zęby.
- Nie przejmuj się o kasę. Lepiej martw się o tą swoją Ninę, bo w każdej chwili coś może jej się stać- uśmiechnął się podstępnie.
- Jak ją dotkniesz chociaż palcem połamię ci nogi, ręce, żebra, co tylko zechcę.
Z jego ust wydobył się złowieszczy śmiech. On na serio był wariatem. Najchętniej wpakowałbym go do psychiatryka, gdybym tylko mógł.
- Możesz mi grozić ile chcesz, ale i tak mnie to nie rusza. Nic mi nie zrobisz.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 










Rozdział dodany z opóźnieniem z powodu braku czasu. Ciągle trzeba było się uczyć, a w niedziele nie było mnie cały dzień w domu.
Powiedzmy, że był to rozdział przejściowy, ale zapewniam wam to, że następny będzie ciekawszy ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ