sobota, 29 listopada 2014

Amazing Changes Rozdział #16

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



Harry po tym jak mu odmówiłam, był na mnie obrażony. Nie żałowałam takiej decyzji. Chciałam, żeby mnie zdobył, tak jak w tych wszystkich romantycznych filmach, które i tak kończyły się tragedią. Tak jak ten, co oglądałam. Lubiłam się dołować. To było jedno najciekawsze zajęcie w w weekend, który miałam wolny, a Jesy musiała pracować. Piękne, czyż nie?
Ja odpoczywałam, ona się męczyła.
W moich uszach zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Kurwa - przeklęłam, gdy zaplątałam się w koc. Gdy wydostałam się spod przykrycia, zatrzymałam film i pobiegłam otworzyć niespodziewanemu gościowi.
Za progiem stał Michael wraz z butelką jakiegoś wina w ręce.
- Mogę?

- Zawsze i wszędzie. Tym bardziej zachęciłeś mnie tą butelką. Wchodź.
Wpuściłam go do środka i zaprowadziłam do salonu. Wyjęłam z szafki dwie szklanki.
- Oglądałaś film? Och, nie chciałem ci przeszkadzać.
- I tak był do dupy. Czym zawdzięczam twoją wizytę w moim skromnym domu?
Odkorkował butelkę specjalnym sprzętem znajdującym się w jego kieszeni. Czy wspominałam, że był dziwny?
Napełnił nasze szklanki aż po brzegi.
- Chciałem się wyżalić - westchnął i wypił kilka łyków wina.
- Co znowu?
- Jesy mnie olała.
- A bo ty... Zapomniałam. Mam słabą pamięć. Wybacz - oparłam głowę na dłoni, popijając szkarłatną ciecz - Mów. Lubię wysłuchiwać problemy miłosne, choć to będzie dopiero mój pierwszy raz.

- No więc. Poszedłem dzisiaj do kawiarni, a jak wiesz mam wolne, jak ty. A pech trafił, że przy jednym ze stolików siedział, ten jej Zayn. Nie za bardzo mnie to przejęło. Poprosiłem ją na zaplecze, na co się zgodziła. Zayn zainteresował się tym i postanowił nas podsłuchać. A ja powiedziałem jej tak: 'Wiem, że jesteśmy po prostu przyjaciółmi, ale czuję do ciebie coś więcej'. On wchodzi do akcji i pieprzy o tym, że jest jej chłopakiem i nie pozwoli, żeby ktoś takie rzeczy do niej mówił. Jak zawsze dalszą część jego wypowiedzi olałem, znasz mnie doskonale. Na szczęście mnie nie pobił, bo zna mnie bardz...
- Czekaj, czekaj - przerwałam mu - Zna cie bardzo dobrze? O co tutaj chodzi?
- Nie pamiętasz. Ach, no tak. Słaba pamięć. Jestem totalnym kretynem - mruknął do siebie i dolał sobie alkoholu.
- Coś kojarzę. Na imprezie sylwestrowej się tłumaczyliście, tak?
Pokiwał potwierdzająco głową. Nie zapamiętałam detali tej rozmowy, ale urywki tak.
- Powtórzysz? Jak nie to wyciągne od kogoś innego.

 Opowiedział całe to wydarzenie z klubu, a ja powoli zaczęłam przypominać sobie tą scenę.
- Okej - pokiwałam głową - No dobra. Pomińmy to wydarzenie.
- Co sądzisz o moim zachowaniu w kawiarni? - zręcznie zmienił temat.
- Umm.. Zbyt stanowczo się wyraziłeś. Nie mogłeś tego bardziej rozwinąć, a nie wypowiedzieć tylko jedno zdanie?
Pierwszy raz komuś doradzałam i to do tego w sprawach sercowych. Nie byłam żadną specjalistką, ale powiedziałam tak jak uważałam.
- Chciałem to mieć ze sobą i do tego cholernie się stresowałem. I co byś zrobiła na moim miejscu? - zapytał opróżniając kolejną porcję wina.
- Pewnie postąpiłabym tak samo - westchnęłam - A jak Jesy na to ogólnie zareagowała?
- Zaniemówiła. A potem wkroczył Malik.

- Też bym nie wiedziała co o tym sądzić. Bo nie codziennie twój przyjaciel wyznaje ci takie rzeczy - zaśmiałam się.
- Spytałabyś jej co o tym sądzi? Oczywiście jak będzie ci o tym mówiła to udawaj zaskoczoną - poprosił, robiąc słodkie oczka i wydął dolną wargę do zakończenia zamierzanego efektu.
- I tak bym to zrobiła, spytałabym co się działo w pracy, a ona wszystko wypaplałaby. Czyli tak jak zawsze. Więc się nie martw - oznajmiłam mu, uspokajająco poklepując po ramieniu - Masz moje błogosławieństwo, choć wątpię, żeby Jesy zerwała z Zayn'em dla ciebie. Zbyt wiele przeszła, żeby teraz z niego zrezygnować.
Jego twarz od razu posmutniała. Nie chciałam mu tego mówić, ale musiałam być szczera. To była moja wina, że ona kochała Zayn'a?
- Ta, nie pomyślałem.
- Ale to wino jest boskie - oznajmiłam rozkoszując się jego smakiem, ale miałam na celu odwrócić jego od tego co powiedziałam.
- Wiem, moje ulubione.


***
 
- Nina! Nina! Głucha jesteś?
Zamruczałam w odpowiedzi. Przetarłam zaspane oczy i otworzyłam je.
Byłam okręcona kocem i leżałam na kanapie. Nie pamiętałam, żebym się tam kładła. Na stoliku zauważyłam butelkę wina, zapewne pustą i dwa naczynia.
Wspomnienia napływały do mojej głowy z prędkością światła, że aż spowodowały ból głowy. Schowałam jak najprędzej jedną ze szklanek pod koc, żeby wyglądało na to, że piłam sama.
Do salonu wparowała Jesy łapczywie przyglądając się otoczeniu.
- Piłaś? Nie masz już nic innego do roboty? - zapytała z wyrzutami.
- Mała ilość nie zaszkodzi - powiedziałam patrząc na nią jeszcze zaspanymi oczami. Wyglądała na poirytowaną.
- Mała ilość - prychnęła - Ta butelka jest pusta.
- Och. Najwidoczniej zaszalałam - zaśmiałam się.
- Ty się tu upijasz, a ja się zamartwiam - westchnęła siadając obok mnie.
Podniosłam się nadal ukrywając przedmiot.
- Coś się stało? - wysiliłam się na obojętny ton.

- A żebyś wiedziała, że się stało. No, bo wiesz... Michael dzisiaj był i... iwyznałmimiłość - wydusiła w końcu i gdybym nie dowiedziała się o tym incydencie od Clifford'a, nie zrozumiałbym o co jej chodzi.
- Co? - udałam zaskoczoną - Michael się w tobie zakochał? Jak to możliwe?
Na serio, mogłam zostać aktorką.
- Właśnie nie wiem, nie dawałam mu żadnych sygnałów ani nic. Doskonale wiedział co czuję do Zayn'a - schowała twarz w dłonie, zupełnie bezradna.
Gdybym ja miała wtedy takie problemy...
- Co z tym zrobisz? Nie pozostawisz tego obojętnie?
Westchnęła, nadal będąc w tej samej pozycji.
- Traktuję go jak brata, szurniętego brata - poprawiła się - Kocham go, ale właśnie tak jak powinno się kochać rodzeństwo. Nic więcej.
- To było mu tak powiedzieć - delikatnie zasugerowałam.
Chciałam najlepiej dla Michael'a, ale w tej sprawie był na straconym miejscu.
- Ale jak? Zayn wparował i zrobił mu pogadankę, że jestem jego dziewczyną i tak dalej. Wiesz, że się znają? - spojrzała na mnie.

- Tak, tak. Dowiedziałam się o tym.
- Podobno chodzili ze sobą do szkoły i za bardzo za sobą nie przepadali. Tak powiedział mi Zayn - poinformowała mnie Jesy, a ja wpatrywałam się w nią zdziwiona.
Ach, ten Malik. Nagrabił sobie. Czy on nie wiedział, że nie ładnie jest kłamać?

 
***

 
Kilka dni później odwiedzili nas chłopacy, ale nieco w mniejszym gronie. Mianowicie był to tylko Harry i Zayn.
W sumie, nie widziałam ich dawno, po pierwsze - Harry się na mnie obraził, po drugie - niespecjalnie miałam dużo czasu. Musiałam zapieprzać dwa razy ciężej w pracy, gdyż klientów było jak kilka razy więcej niż przeciętnie. Dodatkowo pracowałam dłużej niż zazwyczaj i po pracy byłam wymęczona i jedynie na co miałam ochotę to ciepły prysznic i moje łóżko.
Akurat tego dnia nie byłam w najlepszym humorze. Co chwila coś mnie wkurzało. Chyba doskonale mnie rozumiecie.
- Ale sobie wybraliście czas - pomyślałam, gdy weszli do salonu.

Pan obrażalski nawet się nie powitał, jedynie Zayn mruknął ciche 'hej'. Czy on zawsze był taki cichy, czy akurat tamtego dnia? Pominęłam to pytanie i zaczęłam czytać artykuł w gazecie o jakimś przystojniaku, który nagle zrobił karierę. Jesy dołączyła do naszego grona i zaczęła z nimi konwersować, co mnie w ogóle nie interesowało.
- Jaki przystojniak - mruknęłam sama do siebie, kiedy akurat się uciszyli. Spojrzeli na mnie, a Jesy sprawdziła o kogo mi chodziło.
- Ach, no tak. Niezłe z niego ciacho.
- Nie to co niektórzy - powiedziałam z sarkazmem spoglądając na Styles'a. Chciałam go zdenerwować.
- Pokaż tą gazetę - Harry wyrwał mi ją praktycznie z ręki - On przystojny? On przystojny?! - pytał z niedowierzaniem - Jakieś bezguście. Nie umie się ubrać.
- Nie mówisz przypadkiem o sobie? - uniosłam brew.
Pominął moją wypowiedź i kontynuował krytykowanie chłopaka z gazety.

- Jak taki ktoś może się w ogóle komuś podobać? Nie macie za grosz gustu - popatrzył to na mnie, to na Jesy. Zayn nie wtrącał się do naszej wymiany zdań.
- Niestety ktoś mi ten gust obniżył - uznałam zabierając pismo, z rąk chłopaka i kontynuując czytanie artykułu.
Czyżby Harry był zazdrosny o niego? Przecież ja go w ogóle nie znałam. Do czego to dochodziło!
- O! Ma 18 lat. Idealny dla mnie - chciałam bardziej wkurzyć Styles'a i o dziwo jakoś mi się udawało. Myślałam, że nie dam rady wytrzymać bez spojrzenia w te szmaragdowe tęczówki, ale przetrwałam. Byłam z siebie dumna.
- Jesy, może zrobiłabyś melisę Harry'emu. Coś od samego przyjścia tutaj jest niespokojny - uśmiechnęłam się triumfalnie, gdy zauważyłam, że
miał całe napięte ciało i zaciska dłonie w pięści.
- Pójdę do łazienki - próbował użyć obojętnego tonu, ale nie specjalnie mu się udawało.
Jesy udała się do kuchni zrobić coś do picia i Zayn miał też zamiar za nią iść, ale go zatrzymałam.

- Poczekaj - rzuciłam gazetę na kanapę i podeszłam do niego - Musimy porozmawiać.
- O czym? - zapytał spokojnie.
- Wiem, że znacie się z Ashton'em i Michael'em, ale nie ze szkoły.
- Nie rozumiem o co mi chodzi.
- Okłamałeś Jesy, ale ja znam prawdę - uśmiechnęłam się szyderczo. Kto by pomyślał, że mogę być aż taka wredna?
- Niby jaką? - prychnął pogardliwie.
- Bardzo dobrze znacie się z chłopakami, może aż za dobrze.
- A ten twój chłoptaś Irwin powiedział ci co zrobił Harry'emu? - całkowicie pobladłam - Tak myślałem. Więc, w sumie nic nie wiesz.
Nie znałam go od tej strony.
- No i co z tego? A gdyby Jesy się o tym dowiedziała? To na pewno zadziałałoby na twoją niekorzyść.
Ja grożąca komuś i wkurzanie Harry'ego? Te moje humorki miały swoje plusy.
 
 
 
 
 

sobota, 22 listopada 2014

Amazing Changes Rozdział #15

 muzyka *klik*



Odsypiałam sylwestra. Wróciliśmy z klubu może o 4 nad ranem, bo świętowaliśmy długo nowy rok. Miałam nadzieję, że ten będzie lepszy niż poprzedni, bo do tego zaczął się specyficznie. Pocałunkiem.
Nie pamiętałam jak wróciłam do domu, ale ten wyjątkowy moment z Harry'm nie dało się zapomnieć. Uśmiechałam się do siebie, przytulając coś. A raczej kogoś. Otworzyłam szeroko oczy, ale zaraz pożałowałam, bo oślepiło mnie słońce. To było dziwne.

Bo jak mogło świecić słońce w styczniu i to do tego w Londynie? Pewnie miasto cieszyło się razem ze mną.
Po przyzwyczajeniu się do jasności, ujrzałam przed sobą nagi tors jakiegoś chłopaka. Spanikowałam, ale jak zobaczyłam właściciela wyrzeźbionej klaty, uspokoiłam się.
Niepokojące było to, że jeszcze niedawno byliśmy po prostu znajomymi, a potem spaliśmy razem w jednym łóżku. Ale było mi to na rękę.
Jedno pytanie mnie nurtowało. Czy coś pomiędzy nami zaszło? Jeżeli tak, to szkoda, bo nic nie pamiętałam.
Ale zerkając na mój i Harry'ego ubiór wskazywało na to, że nic ważnego się nie wydarzyło. Ja byłam ubrana w dużą koszulkę i szorty, a on miał tylko dresy. Mogło coś zajść, ale nie byłam do końca pewna.
Harry zamruczał cicho, przysuwając mnie bliżej siebie. Jednak ja, wysunęłam się z jego objęcia. Przetarłam zaspane oczy i zaczęłam kierować się w stronę drzwi, ale przez przypadek kopnęłam coś.

Co okazało się później pistoletem wystającym z kieszeni dżinsów chłopaka. Na początku myślałam, że to jakaś zabawka. U Harry'ego zabawka? Ale gdy uświadomiłam sobie, czym się zajmuje, zaczęłam piszczeć. Przerażona odsunęłam się od przedmiotu.
- Co to kurwa za hałas? - wymruczał zakrywając uszy, dłońmi - Co się stało?
Spojrzał na mnie przymrużonymi oczami.
- Co się stało?! Jeszcze się pytasz? Dlaczego ta broń wystawała z tych spodni? Mogłam sobie nią coś zrobić - wszystko to wykrzyczałam.
- Jaka broń? - widać nie kojarzył faktów - O kurwa...
Migiem wstał z łóżka i zabrał ją z paneli. Schował do kieszeni w dresach, jak najgłębiej się dało.
- Jesteś nieodpowiedzialny - oznajmiłam nadal przerażona.

To nie żadna zabawka, to prawdziwa broń. I myśl, że on ją posiadał jeszcze bardziej mnie denerwowała.
- Nie chciałem.. Zapomniałem o niej.
- Fajnie. Dobrze, że jeszcze żyję, bo miałbyś mnie na sumieniu.
- Co od razu się bulwersujesz. Nie jest i tak naładowana.

- No i co z tego! Idę stąd, bo nie wytrzymam z tobą - wymaszerowałam z pokoju, udając się do kuchni. Zdziwiło mnie, że nie obudziłam Jesy, ale uprzytomniłam sobie, że była u Zayn'a. Czyli skazana byłam na towarzystwo Styles'a.
Zajrzałam do lodówki - pustka nie licząc kartonu mleka. Niechętnie wyjęłam jedyną rzecz ze środka i położyłam na stole. Znalazłam w szafce pudełko z moimi ulubionymi płatkami i przy okazji wyjęłam też miskę i szklankę, którą potem napełniłam wodą w celu połknięcia tabletki.
Do miski wsypałam czekoladowe kulki i zalałam białą cieczą. Nie miałam ochoty na nic innego, ale też nie umiałam nic zrobić. Bałam się podejść do kuchenki i coś podgrzać, bo myślałam, że spalę całe mieszkanie. Wolałam już jeść zimne płatki z mlekiem.
Dołączył do mnie Harry, patrząc krzywo na to co jem.
- Nie masz nic lepszego?
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami, nie chcąc odzywać się do osoby, posiadającej niebezpieczny przedmiot, który wcześniej widziałam tylko w filmach.

Spożywałam śniadanie, nie czując smaku. Chciałam tylko coś zjeść, aby mój brzuch nie był pusty.
Harry krzątał się po wnętrzu pomieszczenia szukając przedmiotów do przygotowania czegoś. Ale jak z niczego można zrobić śniadanie?
Pustą miskę odłożyłam do zlewu i miałam udać się do łazienki, ale on mnie zatrzymał.
- Nie przejmuj się tą bronią. To nic strasznego - wymruczał mi do ucha, przytulając od tyłu.
- Pistolet to nic strasznego? Dzięki za informację.
- Nie był naładowany - przekonywał mnie do swojej racji.
- A jakby był?
- Nie gdybaj. To nie ma sensu.
- Z łaski swojej, puść mnie. Idę do łazienki - próbowałam wydostać się z jego ciasnego uścisku, ale na marne.
- A może wzięlibyśmy prysznic razem? - zasugerował, a ja wyrwróciłam oczami - Oszcz...
- Ten tekst jest taki stary. Może byś się bardziej wysilił następnym razem, Styles? Bądź oryginalny, a nie kopiujesz teksty od innych - w końcu się wyrwałam i pognałam do łazienki, zamykając Harry'emu drzwi przed nosem.

- Wpuść mnie - błagał, a ja go wyśmiałam.
- Spieprzaj.
Rozebrałam się i wskoczyłam do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę, która mnie uspokoiła.
Zignorowałam ból głowy, spowodowany wypiciem dużej ilości alkoholu. W sumie, nie pamiętałam za dużo z imprezy sylwestrowej. Jedynie te najważniejsze momenty.
- Nina! - ledwo usłyszałam krzyki chłopaka - Siedzisz tam już 20 minut. Nie jesteś sama.
Gdy spłukałam całą pianę z ciała, zakręciłam kurek i wydostałam się z wnętrza prysznica. Wytarłam się puszystym ręcznikiem i założyłam ciuchy, w których byłam. Włosy wysuszył i zostawiłam je w nieładzie, po czym umyłam zęby. Wyglądałam okej.
- W końcu. Myślałem, że stamtąd nie wyjdziesz - odezwał się chłopak, gdy wyszłam z łazienki.
- Przypominam, iż znajdujemy się w moim mieszkaniu.
Po przebraniu się w normalne ciuchy, włączyłam telewizor, choć nawet nie docierało do mnie o czym mówili. Na szczęście tabketka zaczęła działać.

Harry przez dłuży czas był zamknięty w łazience. Aż w końcu z czystej ciekawości przyłożyłam ucho do drewnianej powłoki. Poprzez szum wody można było usłyszeć śpiew. I to do tego nie byle jaki. Na początku myślałam, że przesłyszałam się. Nie byłam żadnym znawcą w dziedzinie muzyki, ale mogłam uznać, że ma piękny głos. Śpiewał coś o miłości, na co moje serce zaczęło szybciej bić.
Jak gdyby nigdy nic wróciłam do salonu i próbowałam skupić się na ekranie telewizora.
Harry po kilku minutach wyszedł z pomieszczenia, owinięty jedynie w ręcznik. Widocznie czuł się jak u siebie. Jego mokre włosy opadały na czoło, a on je uporczywie podnosił.
Pojedyncze krople wody spływały po wysportowanym i wytatuowanym ciele chłopaka. Próbowałam udać niezainteresowaną tym widokiem, ale mi się nie udawało. Bo jak miałam nie patrzeć na tak przystojnego osobnika, jakim był Harry?
- Jesy nie będzie cały dzień - odezwał się pierwszy, próbując coś tym zasugerować.
Chciał spędzać ze mną czas?

Cóż to byłby za zaszczyt być w towarzystwie Harry'ego.
- Niestety - szepnęłam sama do siebie.
Byłam porzucona na pastwę Styles'a. Choć w głębi duszy nie mogłam doczekać się nadchodzących godzin.
- Mamy wolne mieszkanie - kontynuował sugerowanie czegoś, zaznaczając słowo wolne.
- Dotarło to do mnie, okej? Nie musisz powtarzać - uznałam patrząc na niego zdezorientowana. Kurwa. Miał na myśli wolny dom czyli spędzanie czasu w pożyteczny sposób, mówiąc subtelnie. Zaczęliśmy pewny etap w naszym życiu, a on chciał to zniszczyć?
Ja nie miałam zamiaru mu na to pozwalać.
To, że pocałowaliśmy się raz czy dwa, albo więcej, nie znaczy, że mieliśmy to robić. Nie, że tego nie pragnęłam, ale za szybko wszystko się działo, to miało się powoli rozwijać.
- Wow. Masz bujną wyobraźnię - zaśmiałam się nerwowo.
- Nina, taka okazja nie trafia się za często - przekonywał mnie.

- Ty chcesz jak najszybciej zaciągnąć mnie do łóżka - zdałam sobie sprawę, o co tak najbardziej mu chodziło. To było dla niego na pierwszym miejscu. Nie na przykład jakieś uczucia.
- Nina. Co ty wygadujesz? To nie o to mi chodzi - zaczął się tłumaczyć.
- Za szybko się wszystko dzieje, nie rozumiesz? Chcę chociaż przez jakiś czas mieć święty spokój, bo jak tak dalej pójdzie to znowu popadnę w dep... - powstrzymałam się w odpowiednim czasie - Nieważne.
- Ty wszystko przede mną ukrywasz. Powiedz wreszcie do końca, to co zaczęłaś, a nie urywasz zdanie- usiadł obok mnie na kanapie i przy okazji wyłączył telewizor, który mu w tamtej chwili przeszkadzał - Powiedz prawdę.
- Jakoś ty nie wyjawiasz mi wszystkich swoich tajemnic, a ja muszę? Jeszcze czego - prychnęłam zdenerwowana - Ubierz się. Dekoncentrujesz mnie.
Zmienienie tematu było najlepszym pomysłem. Harry zachichotał cicho.
- Wiedziałem, że cały czas patrzysz na moją klatę.

Wstał i poszedł się przebrać, a ja odetchnęłam z ulgą.
To nie był najlepszy moment na wyjawienie uczuć. Pierwszy dzień nowego roku i od razu zmiany? Nie, nie chciałam tego.
Chwyciłam album z półki, który dostałam od Jesy i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Już na pierwszym ujęciu było widać mnie i Roberts, a z tyłu moją matkę, która wtedy coś od nas chciała... Pierwszy raz od kilkunastu miesięcy pomyślałam o mojej matce. Niewiarygodne. Nawet przez sekundę za nią nie zatęskniłam.
Bo jak można tęsknić za osobą, dla którejś się było nikim?

 
*perspektywa Mary*

 
Wykonywałam jak na co dzień te same czynności. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i zaczęłam oglądać telewizję, aby czas szybciej mijał. Do pracy miałam na południe, ale jak zawsze wstawałam dosyć rano. Przyzwyczaiłam się do tego.
W moim życiu nie działo się nic specjalnego. Cały tydzień harowałam przez 8 godzin w biurze, ale i tak zarobki były niewielkie, choć mi wystarczało.

Nie miałam na kogo te pieniądze wydawać. Moje potrzeby nie były duże, a wszystkie rachunki nie należały do największych.
Więc i tak coś zostawało.
Gdy była Nina coś w moim życiu się wydarzało. Tu kradzież, tu jakieś włamanie. Nie popierałam jej zachowania. Ale jak każda dziewczyna w jej wieku, była zbuntowana. Nic nie dało się z nią zrobić. Może gdyby razem z nami żył mój mąż, a jej ojciec, ale nie mogło tak być. Zginął w wypadku. Może przez to się zmieniła?
Traktowałam ją źle i dopiero teraz zdawałam sobie z tego sprawę. Nie okazywałam jej miłości i wręcz dałam jej do zrozumienia, że jej nie chcę. Ale to nie było zgodne z prawdą. Każdy popełnia błędy, prawda?
I przez te moje wszystkie potknięcia, straciłam ją. Gdybym ją wspierała, była przy niej w trudniejszych chwilach, siedziałaby ze mną w domu.
Zastanawiałam się co właśnie w tamtym momencie robiła.
Byłam pewna, że już na pewno nie była w poprawczaku, bo skończyła 18 lat.

Zapewne miała swoje mieszkanie, dobrze płatną pracę, bo na bank wydoroślała.
Chciałam ją odnaleźć i dlatego odkładałam pieniądze, aby wynająć detektywa. To była chyba jedyna realna możliwość na spotkanie jej po tylu latach.
Byłam pełna nadziei, że ją zobaczę.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 







 


W zakładce 'Bohaterzy' pojawiła się nowa bohaterka, jak wiecie matka Niny - Mary. Na razie w kilku najbliższych rozdziałach się nie pojawi, czyli będziecie musieli poczekać jeszcze ze 2-3, może więcej, bo będę jeszcze musiała te wszystkie wydarzenia rozpisać ;)
 CZYTASZ=KOMENTUJESZ