sobota, 27 grudnia 2014

Amazing Changes Rozdział #20

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



- Dlaczego dopiero teraz się dowiaduję, że znasz Ed'a Sheeran'a? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - zapytałam oburzona, gdy wracaliśmy z koncertu.
- Bo chciałabyś mieć do niego numer.
- A masz? - wyszczerzyłam się do niego.
- Nie, nie. A po co ci? Żeby napisać mu jak bardzo go kochasz?
- To też. Sprzedam go i zarobię miliony - przedstawiłam mu mój chytry plan, który i tak był żartem. - To masz ten numer?
- Mam, ale i tak ci nie dam. Poczekaj na mnie, muszę zatankować i coś kupię do żarcia.
Pokiwałam głową, a on wysiadł z auta. Gdy nie patrzył, chwyciłam jego telefon, który wypadł mu z kieszeni. W kontaktach wpisałam 'Ed' ale nic nie było. Zjechałam na literę 'S' i znalazłam kontakt 'Sheeran'. Spisałam numer do swojej komórki.

Miałam już go odłożyć, ale skusiło mnie, aby przejrzeć jego wiadomości. Pisał z jakąś 'Sam' i to nie była stara konwersacja. Musiałam to sprawdzić.
 
Od Sam: Kiedy się spotkamy?

 
Do Sam:
Na razie nie mam czasu. Muszę jakoś zdobyć Ninę
 
Od Sam: Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych, na przykład ja :) Przecież każdy wie, że chcesz ją tylko przelecieć

 
Do Sam: Powiedz im, żeby tego nie rozgadywali i sama o tym nie plotkuj


muzyka *klik*
 
Upewniłam się, że nie było go w pobliżu i zrobiłam screeny tych wiadomości, aby mieć dowody. Przesłałam to szybko na swój telefon i usunęłam je z jego własności. Odłożyłam komórkę na poprzednie miejsce i udawałam, że nic się nie stało.

Mój humor diametralnie się zmienił. Na początku byłam szczęśliwa, a potem? Roztrzęsiona. To słowo odpowiednio pasowało do mojego stanu.
Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, ale nie uspokoiłam się. Jak on mógł mi to zrobić?
Dlaczego mi tyle złych rzeczy się przydarzały? Nie chciałam po raz drugi popaść w depresję.
Miałam ochotę wyskoczyć z auta i pobiec do domu.
Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił do samochodu.
- Stało się coś? - spytał przejęty.
Niezły był z niego aktor.
- Źle się czuję - mruknęłam.
Dotknął mojego czoła, które było zapewne rozpalone z tych wszystkich emocji.
- Masz chyba gorączkę.
- Zawieź mnie do domu - odsunęłam się od jego ręki, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Okej. Masz - podał mi siatkę ze słodyczami. Uśmiechnęłabym się, gdybym nie znała jego tajemnicy.
- Dzięki.
Zdesperowana zaczęłam pochłaniać czekoladowego batonika. Po kilku minutach stanęliśmy pod blokiem.
- Pozwól, że zabiorę to ze sobą - wskazałam na słodkości. - Cześć - wybiegłam z samochodu i jak najszybciej dostałam się do mieszkania. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok. Zsunęłam się na podłogę i schowałam twarz w dłoniach. Z łazienki wyszła Jesy, która swoją drogą pięknie wyglądała.

- Co się stało? - podbiegła do mnie i kucnęła przede mną. - Jak to przez Harry'ego, to zabiję skurwysyna i do tego własnymi rękami.
- Nie, nie po prostu źle się poczułam - wymruczałam i podniosłam się, nie chcąc popłakać się przy niej.
- Źle wyglądasz, pewnie jesteś chora. Nie pójdziesz jutro do pracy i nawet się mi nie sprzeciwiaj - powiedziała przyglądając mi się uważnie. - Ja wychodzę. Umówiłam się z Zayn'em.
Westchnęła poirytowana. Jak Zayn mógł się jej nie znudzić, jeżeli tak często się spotykali?
- Okej - sapnęłam i podeszłam do drzwi od mojego pokoju. - Miłej randki.
- Dzięki! - pocałowała mnie w policzek i wyszła z mieszkania. Zasunęłam drzwi i podreptałam do mojego królestwa. Rzuciłam siatkę na szafkę i zdjęłam kurtkę na krzesło. Rozebrałam się i założyłam moją piżamę - bluzkę do połowy ud w serca, które były rozdarte na pół. I tak się stało z moim.

Nie miałam sił na płacz, choć on przyniósłby mi ulgę. Drżałam, nie z zimna, lecz rozczarowania Harry'm.
Zapaliłam lampkę i ułożyłam się wygodnie pod kołdrą. Zjadałam baton, po batonie,, znajdującym się w siatce. Byłam zdesperowana.
 
***

 
Po przespanych 3 godzinach wyglądałam jak zombie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, który zapomniałam zmyć i włosy, wyglądające jak siano. Byłam sama w domu, bo Jesy dawno wyszła do pracy. Dzwoniła do Harry'ego z pytaniem czy nie mógłby zaopiekować się mną. Ten podobno nie miał czasu, tak jak reszta. Czyli pewnie mieli mieć tego dnia jakąś akcje.
Nie wnikałam, ale to dobrze, bo nie chciałam nikogo z tej piątki widzieć. A po za tym po co mi niania?
W sumie to czułam się jak chora. A może byłam? Dotknęłam dłonią czoła. Nie było rozpalone. Jedynie gardło mnie trochę bolało. Nie miałam ochoty jeść. Więc nic poważnego.
Zwlokłam się z łóżka i zamknęłam w łazience. Zrzuciłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic.

Odkręciłam ciepłą wodę, aby ta rozluźniła moje ciało, co mi się połowicznie udało, bo przypomniałam sobie o tych SMS-ach. 'Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych...'.
Chciałam się dowiedzieć kto to ta cała Sam. Jego koleżanka czy może jakaś znajoma dziwka, która mu daje ze zniżkami?
Co ja pieprzę?
Głupiałam i to do tego z miłości, do kogoś, kto na nią nie zasługiwał. Gadałam ze sobą. Poważnie zastanawiałam się nad wizytą u psychologa, a najlepiej psychiatry, który zapisałby mi jakieś leki na uspokojenie.
Nawet nie wiedziałam, że spędziłam pod prysznicem jakieś pół godziny, a nawet porządnie się nie umyłam.
Nie miałam na to siły. Byłam zmęczona życiem.
Po wytarciu się porządnie ręcznikiem i okręceniu się nim podążyłam do pokoju. Założyłam świeżą bieliznę i naciągnęłam na siebie leginsy i sweter. Chciałam zanieść ubrania z poprzedniego dnia do kosza, ale z kieszeni wypadła karteczka z numerem telefonu do mojej matki.

I nagle mnie olśniło. Chciałam do niej pojechać, odwiedzić ją. Może nawet wyżalić, nie zdradzając żadnych szczegółów, typu zawodu Harry'ego. Miałam zamiar jej wybaczyć, te wszystkie błędy. Ale też ją przeprosić, za to jaka byłam, że sprawiałam jej tyle nieprzyjemności.
Chwyciłam telefon i wystukałam numer na klawiaturze, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie głos mojej rodzicielki.
- Tu ja, Nina - odezwałam się ochrypłym głosem, gdyż przez pewien czas go nie używałam.
- Nina? - zapytała zaskoczona jak i uradowana. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko do mnie zadzwonisz.
- Po prostu chciałam się z kimś spotkać - nawet po odchrząknięciu miałam taki głos - czyli była to chrypka.
- Jesteś chora?
- Nie, nie. Mogłabym cię odwiedzić? - spytałam niepewnie, bo trochę denerwowałam się przed tą konfrontacją.
- Tak, oczywiście. Wyślę ci zaraz adres.
- Przeprowadziłaś się?

- Tak, nie potrafiłam tam mieszkać. Za bardzo ten dom przypominał mi ciebie i twojego ojca - wyznała. - Och, a dlaczego chcesz się z kimś spotkać? Nie masz przypadkiem tego swojego Harry'ego? - wyczuwałam, że się uśmiecha.
- Nie mogę się z nim zobaczyć, bo w tym wszystkim chodzi właśnie o niego.
- Chcesz się wyżalić? Dawno nie dawałam nikomu rad, wyszłam z wprawy - zaśmiała się, a przez to wszystko na moich ustach zawitał uśmiech. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko będziesz w stanie mi coś takiego powiedzieć.
- Mamo... - nie dała mi dokończyć mojej wypowiedzi.
- Jestem z ciebie dumna.
- Dlaczego?
- Szybko się pozbierałaś i nazwałaś mnie mamą - powiedziała wzruszona.
Gdybyś ty kobieto wiedziała, jaką miałam zrujnowaną psychikę...
- Bo nią jesteś - odparłam szczerze. - I nic tego nigdy nie zmieni.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taką córkę. Chciałabym nadrobić ten stracony rok...

- Mamy czas - zaśmiałam się.
- Doskonale to wiem. Postaram się zyskać twoje zaufanie na nowo. Zrobię coś smacznego. Będę cię musiała podkurować, bo się rozchorowałaś. To ja kończę. Do zobaczenia - pożegnała się.
- Do zobaczenia...
Dziwne, ale rozmawiając z matką, wyluzowałam się. Po kilku sekundach dostałam SMS-a z adresem. Niecała godzina jazdy. Ale co się nie robi dla rodzicielki. Spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i założyłam kurtkę oraz czapkę. Zakluczyłam dom i wybiegłam z bloku. Na ulicy złapałam o dziwo taksówkę i podałam miejsce, do którego chcę dotrzeć. Dla zabicia czasu przeglądałam telefon. I przypomniało mi się wtedy, że mam numer Ed'a co poprawiło mi humor.

A co mi tam, zadzwonię. Najwyżej się ośmieszę, pomyślałam. I tak nic gorszego nie może mi się przydarzyć.
Nie zważając na kierowcę pojazdu zadzwoniłam do niego.
- Halo? - usłyszałam rozpromieniony głos chłopaka.
Uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć.

Idiotka.
- Um... Cześć. Jestem koleżanką Harry'ego - powiedziałam niepewnie.
- To ty! Harry przygotował mnie na to. Uważał, że pewnie jakoś zdobędziesz mój numer i zgadł.
- Och, fajnie. Jeżeli ci mówił, że jestem psychofanką, to kłamał.
- Tyle dobrego - zaśmiał się. - Więc chcesz wyznać mi miłość?
- To już staje się banalne, więc nie.
- Szkoda - odparł. - Więc po co dzwonisz?
- Dobrze znasz Harry'ego? - zapytałam.
- Uznajmy, że tak.
- To może wydawać się głupie i nieodpowiednie, bo rozmawiam z samym Ed'em Sheeran'em, ale chciałabym cię spytać właśnie o Harry'ego.
Gdy wypowiadałam imię i nazwisko piosenkarza, taksówkarz spoglądał na mnie podejrzliwie.
- Jesteś chyba najnormalniejszą osobą z jaką kiedykolwiek rozmawiałem, i to do tego fanką - oznajmił.
- Och. Dzięki. Więc mogę cię o niego spytać?
Myślałam, że ta konwersacja będzie sztywna, albo, że on rozłączy się na samym początku, a wyszła normalna pogawędka. I do tego byłam opanowana, a gadałam z moim idolem.

- Wal. Nie mam nic innego do roboty.
- Tylko proszę cię, niech to zostanie pomiędzy nami - błagałam.
- Okej.
- No więc... Jak myślisz czy on nadaje się do poważnych związków?
Usłyszałam krztuszenie się.
- Styles i poważne związki? Pierwsze słyszę. Jeżeli chcesz mu proponować związek lub co tam chcesz, to nie radzę. To ostatnia osoba, którą podejrzewałbym o takie rzeczy.
- Przyda mi się.
- Masz na imię Nina, jeżeli dobrze pamiętam? - upewniał się.
- Tak.
- No chyba, że jest mowa o tobie. Harry oszalał na twoim punkcie.
- Doprawdy? A ja słyszałam, że on chce mnie tylko przelecieć - wypowiadając te słowa, zapomniałam o kierowcy, który wybałuszał na mnie oczy.
- Ja tam nie wiem jakie on ma plany, ale z tego co mi opowiadał, wywnioskowałem, że chyba się sukinsyn zakochał.
Co?!
- Co?!
- Żartowałem. Zachowuje się tak, ale on i miłość? Pierwsze słyszę - uznał.
Miałam nadzieję, ale ona w kilka sekund prysła.

- Wołają mnie, mamy gdzieś jechać. Jeśli potrzebowałabyś jeszcze kiedyś rady lub po prostu pogadać, to dzwoń.
- Naprawdę?
- Jasne. Nie jestem aż takim potworem. Cześć.
- Cześć - zdołałam wydusić z siebie, dopiero po tym jak się rozłączył.
Schowałam telefon do torebki i oniemiała oglądałam widoki za szybą.
Ed Sheeran oferował mi swoją pomoc. Czy to był sen?
- Czy pani naprawdę rozmawiała z Ed'em Sheeran'em?
Pokiwałam głową, a on tylko się w odpowiedzi zaśmiał.
- Ach te dzieciaki - mruknął pod nosem, po czym cicho włączył radio.
Po kilkudziesięciu minutach stałam pod piętrowym domem, że aż lekko uchyliłam ze zdziwienia usta. Zapłaciłam kwotę mężczyźnie i wysiadłam z pojazdu.
Podeszłam do masywnych drzwi i głośno w nie zapukałam. Nie czekałam długo, bo po chwili matka stała przede mną.
- Cześć.
- Cześć. Wchodź - wpuściła mnie do środka. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku.
Poprowadziła mnie do salonu, który był obszerny. Na stoliku, przed kanapą stało na talerzu moje ulubione czekoladowe ciasto. Kazała mi się rozgościć, a więc usiadłam obok niej.
To był niezręczny moment.
- A więc chciałaś porozmawiać.
- Tak, tylko nie wiem od czego zacząć. Nie jestem przyzwyczajona do takich momentów - powiedziałam i za jej pozwoleniem wzięłam talerzyk i zaczęłam zajadać się kawałkiem pysznego ciasta, który rozpływał się w moich ustach.
- Ja też. Ale mówiłaś, że to jest związane z twoim chłopakiem.
- Tak. Ale on w sumie nie jest moim chłopakiem, tak tylko powiedział.
- Ach. Mogłam się tego spodziewać. A więc twój przyjaciel? - zapytała.
- Można tak uznać. Poznaliśmy się w poprawczaku.
- Czyli miał coś na sumieniu - powiedziała sama do siebie.
I nadal ma, pomyślałam.
- Zakochałam się w nim, ale on niestety nie. On wyszedł stamtąd, a ja musiałam tam spędzić jeszcze kilka miesięcy. Ale jak się wydostałam to po miesiącu go odnalazłam i wróciliśmy w sumie do punktu wyjścia - wyznałam szczerze.

Jeżeli miałam się wyżalać, to nie chciałam kłamać.
- To przykre - objęła mnie pocieszająco, na co obydwie się spięłyśmy.
- Ostatnio nasza znajomość zaczęła się powoli rozwijać. Ale znalazłam pewne wiadomości w telefonie i to wszystko zepsuło. Oczywiście nic nie wspominałam mu o tym, że to przeczytałam, bo chciałam to wszystko przemyśleć.
- Jakie to były wiadomości?
Wyjęłam telefon i wyszukałam zdjęcia konwersacji z tą całą Sam. Pokazałam je matce.
- Wow. To dziwne. Zachował się nie fair w stosunku do ciebie. Żeby tylko, jak to uznała ta dziewczyna 'przelecieć' ciebie, to okrutne. Choć to może mieć dwa znaczenia - wyjaśniła jeszcze raz czytając SMS-y. - To ona tak uznała, ale on tego nie potwierdził. Tylko napisał, żeby tego nie rozpowiadała, bo albo to kłamstwo, albo prawda, której ty nie możesz się dowiedzieć.
- Nie pomyślałam o tym.

- Ogólnie to wszystko jest dziwne. Ale dam ci radę, jeżeli nie wiesz co z tym zrobić. Powiedz mu o tym i sprawdź jak zareaguję - poradziła, a po chwili dodała. - Zastanów się czy zasługuje na ciebie. Jeżeli nie, to zakończ znajomość, a jak tak zrób co ci serce każe. Ono wie najlepiej.        
 

niedziela, 21 grudnia 2014

Amazing Changes Rozdział #19

  CZYTASZ=KOMENTUJESZ

- Wszystkiego najlepszego, Harry - to zdanie co chwile rozbrzmiewało w moich uszach.
Nie wiedziałam dlaczego zgodziłam się pójść na tę imprezę urodzinową. Nie mogłam tańczyć poprzez bolącą rękę i tyłek. Jedyne co w tym miejscu odpowiadało mi to siedzenia przy barze - były miękkie siedznia.
Przerażała mnie ta myśl, że Styles wynajął klub na tamtą noc, a to zapewne kosztowało majątek. Normalny człowiek zrobiłby parapetówkę w domu, zaoszczędziłby przynajmniej kasy.

Wszyscy wołali mnie do 'loży' dla jubilata i jego przyjaciół, ale mój stołek wydawał się wygodniejszy, szczególnie podobał mi się fakt, że mogłam się na nim kręcić.
Muzyka w tle była ściszona, a Harry odbierał prezenty od gości. Uzbierał ich sporo.
- Podoba ci się? - usłyszałam głos niedaleko ucha. Odkręciłam się do właściciela, który okazał się barmanem.
- Znasz go?
Domyślałam się, że chodziło mu o Harry'ego, bo ciągle się w niego wpatrywałam.
- Jest moim kolegą. Niestety - powiedział zawiedziony.
Kolega? Niestety?
- Ty jesteś...
- Gejem. Tak. Możesz zacząć uciekać, przyzwyczaiłem się do takiej reakcji - odparł wycierając blat przed sobą.
- Nie, nie. Znaczy... Ja pierwszy raz znajduję się w takiej sytuacji. Nie znałam wcześniej żadnego geja - wytłumaczyłam, moje zaskoczenie.
- Och, okej. No więc podoba ci się? Jesteście znajomymi?

- Ta, tak to by mnie tu nie było. To jest trudna znajomość. Nawet nie wiem jak to określić. Kiedyś byliśmy parą, ale zniknęliśmy sobie na pewien czas z życia i po kilku miesiącach odnaleźliśmy się. A teraz próbujemy odbudować relacje. W sumie to była miłość nieodwzajemniona - ciężko było opowiedzieć to w skrócie. Ja ledwo sama się w tym wszystkim połapywałam. - Zgadnij kto się zakochał.
- Harry? - jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.
- No gdzie. To ja.
- Wow. To na serio dosyć dziwne, a słyszałem już różne historyjki. Przepraszam, nie przedstawiłem się, jestem Brendan - podał rękę i uśmiechnął się mile.
- Nina.
- Może coś podać? - zasugerował. - Coś mocnego?
- Nie, nie mam na to dzisiaj głowy. Poproszę colę.
Odwrócił się ode mnie i wziął się za przygotowanie mojego zamówienia. Ja przekręciłam się, aby mieć widok na Harry'ego i parkiet. Ale Styles'a nie było przu wejściu. Siedział z resztą przyjaciół.

- Proszę - Brendan podał mi wysoką szklankę z buzującą cieczą w środku i długą czerwoną słomkę.
Popijałam napój i przyglądałam się 'loży'.
- Nie przysiądziesz się tam? - kiwnął głową w stronę miejsca, w które akurat się patrzyłam.
- Tu jest mi wygodniej - mruknęłam.
I w tamtej chwili przypomniało mi się, że nie dałam Harry'emu prezentu.

 
*perspektywa Harry'ego*

 
- Gdzie jest Nina? - rozglądałem się po klubie w poszukiwaniu dziewczyny.
- Przy barze, nie chciała tutaj przyjść - wytłumaczyła Sue siedząca na kolanach Liam'a i pokazała na Ninę rozmawiającą z barmanem.
- Dlaczego?
- Mówiła, że tam jest jej wygodniej.
- Pójdę do niej.
Wstałem i zacząłem podążać w jej stronę. Pomachała do mnie.
- Hej - przywitała się.
- Cześć. Dlaczego nie chcesz z nami siedzieć?
- Mówiłem jej, żeby tam poszła, ale nie chciała - odezwał się Brendan, mój kolega. - Cześć.
- Cześć - uścisnąłem jego rękę.

- Wolę tutaj. Miękkie siedzenie i w ogóle. Przepraszam, zapomniałam ci dać prezentu - zaczęła grzebać w swojej torebce.
- Nie musiałaś nic kupować - odparłem, ale pragnąłem dowiedzieć się co od niej dostanę.
- Zamknij się, Styles. Chciałam, żebyś miał coś ode mnie.
Wsadziła mi do ręki naszyjnik z literą H.
- Wow. Dz-dzięki, Nina - wydukałem zaskoczony.
- Załóż go, proszę.
- To takie romantyczne - zaśmiałem się.
- Wiem. I jeszcze jedna niespodzianka. Pamiętasz jak dałeś mi te dwa bilety na święta na koncert Ed'a? - kiwnął głową. - To pójdziesz ze mną.
- A nie chcesz na przykład z Jesy?
- Ona i tak pewnie nie będzie miała czasu jak zwykle. Za dużo czasu spędza z Zayn'em - uznała po czym zaczęła się chichotać, na co na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To był najpiękniejszy dźwięk na świecie.
Co nagle z ciebie zrobił się taki romantyk? - odezwała się moja podświadomość.
- Okej, to pójdę z tobą na ten koncert.

Szczerze? To miałem taką nadzieje, że mnie zaprosi i dla tego specjalnie kupiłem jej te bilety.
 
*perspektywa Niny*

 
- Zatańczysz? - zaproponował chłopak szczerząc się do mnie i jednocześnie zakładając naszyjnik podarowany ode mnie.
- Z tą ręką? Chyba śnisz.
- Frajerka - szepnął mi do ucha.
- Co? Czy ty nazwałeś mnie frajerką? Jak śmiesz?
Doskonale wiedziałam, że robił to specjalnie.
- No, bo nią jesteś. Rękę masz w bandażu. Wielkie mi coś - prychnął.
- Gdybym miała gips, to tak bym ci przylała - wycedziłam przez zęby, specjalnie udając wkurzoną.

 
***

 
- Miejsca przy scenie, czy ty sobie żartujesz? - po jakimś czasie dokładnie przeczytałam wszystkie dane na bilecie.
- Za dwie godziny koncert, a ty dopiero teraz to ogarnęłaś?
- Spadaj - walnęłam go w ramię.
W ostatnim czasie nasze kontakty polepszyły się. Jak zawsze on miał swoje złe i dobre dni, ale radziliśmy sobie. Ustaliliśmy w końcu czym jesteśmy. Przyjaciółmi.
Dobrze jak na początek, nie?

On się z tym spierał, ale uporałam się z tym. Bo potem sytuacja mogła się dalej rozwijać.
- Ziemia do Niny. Słuchasz mnie? - szturchnął mnie Harry.
- Co? Ach, tak oczywiście.
- To o czym mówiłem? - spytał chytrze. - Mam cię!
- Odwal się ode mnie.
Najwyraźniej on miał dobry dzień, a ja niestety zły.
- Jesteś dzisiaj jakaś dziwna - uznał.
- Wiem, wiem.
- PMS?
- Co? Nie! - całkowicie zaprzeczyłam.
- Jak tam chcesz. Więc... Mówiłem ci, że jeszcze nie rozwiązaliśmy tej sprawy z tamtym człowiekiem, ale mamy pewne podejrzenia.
- To pewnie nic ważnego - powiedziałam wymijająco, bo chciałam sama wszystkiego się dowiedzieć.
- Każda sprawa związana z tobą jest ważna.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Styles, co za wyznania.
Albo przewidziałam się, albo widziałam jak Harry lekko się rumieni.
- Może już wyjdziemy? I tak pewnie teraz są duże tłumy - udawał, że nic się nie stało.
Po wyjściu na zewnątrz wsiedliśmy do auta Harry'ego.

- Może jeszcze zajedziemy przed koncertem coś kupić do jedzenia? Jestem głodna.
- Nie mogłaś w domu? Ugh, no dobra - zgodził się, gdy patrzyłam na niego błagająco.
Po dojechaniu do jakiegoś sklepu i kupieniu jakichś przekąsek zaczęliśmy wracać do samochodu. Nagle w naszą stronę zmierzała kobieta, która wpadła na mnie w galerii, albo po prost gdzieś szła.
Była bardzo intrygująca i nie dała mi spokoju. Jakbym ją znała.
To nie był przypadek, ona podeszła do nas, a my musieliśmy się zatrzymać.
Harry spojrzał na nią pytająco.
Ręce kobiety drżały jakby się stresowała, albo czymś obawiała.
- O co chodzi? - spytałam uprzejmie, zanim odezwałby się Harry, a on byłby zapewne niemiły.
Jej oczy wydawały mi się znajome, bo ja zawsze rozpoznawałam ludzi po oczach.
- Nina? - wyszeptała, a moje usta rozchyliły się w zaskoczeniu.
- Kim pani jest? - zapytał niepewnie Harry. Ale ja wiedziałam kim ona jest. Gdy na mnie wpadła, nie mogłam jej się przyjrzeć. Zmieniła się i to cholernie bardzo.

- Mary, Mary West. M-matka Niny - wyjąkała.
Harry'emu opadła szczęka ze zdziwienia i siatka wypadła z jego ręki na chodnik, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Chciałam uciec. Nie spodziewałam się takiego spotkania.
- Nie wierzę, że to ty - zbliżyła się do mnie. - Ponad rok odkąd cię ostatni raz widziałam. Tyle czasu. Zmieniłaś się, wtedy cię nie poznałam, ale teraz... Tak bardzo tęskniłam - chciała się do mnie przytulić, ale ja cofnęłam się do tyłu.
Widziałam ból w jej oczach.
- Ty tęsknisz - zaśmiałam się, ale w połączeniu z płaczem z moich ust wydobył się dziwny dźwięk. - Może jeszcze powiesz, że mnie kochasz, co? Nie wierzę Ci.
- Nina... - mruknął Harry, uważając zapewne, że nie powinnam odzywać się tak do matki i podniósł zakupy.
- Wiem, popełniłam błąd, ale nie wiesz jak bardzo tego żałuję - tłumaczyła się i też zaczęła płakać. - Żeby tylko jeden - prychnęłam

- Masz rację, było ich wiele. Nie zachowywałam się jak matka. Ale dotarło do mnie, że nie okazywałam ci miłości tak jak powinnam. Naprawdę się zmieniłam. Ten rok, to był najgorszy czas w moim życiu - wyznała. - Wiem, że jest to dla ciebie szok, ja też nie mogę w to uwierzyć, że cię odnalazłam.
- T-to pani wynajęła tego człowieka?
- Tak, to ona. Znalazłam kartkę z moim opisem i jej imieniem i nazwiskiem - przyznałam, wycierając łzy.
- Dlacz..
- Później ci to wyjaśnię - mruknęłam.
- Widzę, że dobrze ci się powodzi. Znalazłaś sobie chłopaka - na jej ustach pojawił się uśmiech.
- On nie...
- Dokładnie - odparł Harry i objął mnie jedną ręką w talii.
Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko wyszczerzył się do mnie. Co było z nim nie tak? - Jestem Harry. Podali sobie ręce.
Dokładniej przyjrzałam się matce. Była strasznie chuda, miała długie blond włosy, a gdy ją widziałam rok temu miała kilkanaście centymetrów krótsze.

- Harry, niedługo koncert - przypomniałam mu i szturchnęłam go w żebra.
- Śpieszycie się, nie będę już wam przeszkadzać. Nina, to mój numer - podała mi kartkę z kombinacją cyfr, którą schowałam do kieszeni spodni. - Do zobaczenia.
- Do widzenia.
- Cześć - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że blokowaliśmy ruch na chodniku i inni musieli nas wymijać. Ale to nie obchodziło mnie. Spotkałam matkę. Nie powiem, że nie tęskniłam za nią. Zdałam sobie sprawę, gdy też mi to wyznawała.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę miejsca koncertu.
- Nigdy nie wspominałaś o swojej matce - odezwał się Harry i wyłączył radio. Czyli chciał porozmawiać.
- Jakoś ty o swojej też nie i dalej żyję.
Potraktowałam go źle.
- Nie pytałaś.
- Ty też.
- Dlaczego nie powiedziałaś o tej kartce? To by nam ułatwiło sprawę - powiedział z wyrzutem.
- To o mnie chodziło i chciałam sama rozwiązać to wszystko.

- Nie bądź śmieszna - nadal miał wspaniały humor, nawet gdy tak się do niego odzywałam.
Zapadła cisza.
Musiałam mu to wyjaśnić, wtedy on też powiedziałby coś o swojej matce.
- Gdy ojciec zmarł, matka nie radziła już sobie ze mną. Na początku to były zwykłe wybryki, ale po prostu sobie odpuściła. Traktowała mnie jak nic nie wartą osobę, jakbym nie była jej córką - wydusiłam to w końcu z siebie, a po moim policzku spłynęła jedyna łza. - Nie kochała mnie, przynajmniej mi się tak wydawało. Myślałam, że już mnie nie chce. Tak się zachowywała. Ale chyba teraz się naprawdę zmieniła - wyszeptałam ostatnie zdanie.
Harry zamiast na drogę wpatrywał się we mnie, ale gdy poczułam, że zjeżdżamy kazałam mu patrzeć przed siebie. Chwycił moją dłoń i ścisnął pocieszająco, a moje ciało przeszły miliony dreszczy - przyjemnych dreszczy.
Znalazłam nowy powód, dla którego go kochałam. Potrafił pocieszyć, nie mówiąc żadnego słowa.
- A co z twoją matką?

Jego szczęka nieznacznie się napięła.
- Ona... Ona nie żyje. Od dwóch lat - wyznał nie poruszając się i wpatrując nieobecnie w asfalt.
- Och, Harry - ścisnęłam pocieszająco jego dłoń, tak jak on zrobił to wcześniej.
- Była wspaniałą kobietą - westchnął, ale potem potrząsnął głową jakby wyrwał się z transu. - Nie gadajmy o tym. Za chwilę koncert.
Po kilkunastu minutach, dopchaliśmy się do pierwszego rzędu na wielkiej hali. Scena była pusta, ale fanki i tak szalały ze szczęścia. Światła zgasły i przed mikrofonem pojawił się Ed z gitarą, lefrektor tylko go oświetlał i ten widok był wspaniały. Harry kazał mi się wyluzować i zapomnieć o wszystkich problemach. Tak właśnie robiłam. Nawet nie wiedziałam kiedy on przytulił mnie od tyłu i poruszaliśmy się razem do rytmu piosenek. To było jak z komedii romantycznej. Przez chwilę wydawało mi się, że Ed do mnie mrugnął, ale to byłoby niemożliwe. On mnie nie znał. Więc skierował zapewne ten gest do Harry'ego.

Odkręciłam się w jego stronę i zauważyłam jak uśmiecha się w stronę Sheeran'a. Wydawało się podejrzane. Ale niczym się nie przejmowałam, tak jak sobie obiecałam. To był tylko nasz wieczór.