niedziela, 28 września 2014

Amazing Changes Rozdział #7

MUZYKA *KLIK*




Trzasnęłam drzwiami i rozebrałam się. Na szczęście w kieszeniach kurtki znalazłam kluczyki, portfel i telefon. Nie usłyszałam żadnego dźwięku w mieszkaniu. Czyli Jesy była już w pracy. Nacisnęłam przycisk w komórce, a na wyświetlaczu pojawiła się godzina - 10:15. Dość późno. Zauważyłam nieodebraną wiadomość od Jesy. Odblokowałam komórkę i zobaczyłam, że wysłałam jej wcześniej sms-a 'Nie wrócę do domu'. Pewnie Harry napisał do niej, żeby się nie martwiła.

Od Jesy: Nie wiem gdzie poszłaś, ale mam nadzieje, że mi to wszystko wyjaśnisz.

Chciała wyjaśnień, a przeprosić nie przeprosiła. W końcu to Jesy.
Mimo tego całego zdarzenia, byłam nawet zadowolona, bo w końcu się spotkaliśmy. Dobrze, że ostatecznie powstrzymałam się z wyznaniem mu miłości. Nie mogłam mu tak zwyczajnie powiedzieć. To pogorszyłoby sprawę.
Podparłam się jedną ręką o ścianę, gdyż zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam praktycznie myśleć, bo ta czynność sprawiała mi ból. To nie było normalne.
- Cholera- szepnęłam sama do siebie.
Powoli przedostałam się do mojego pokoju. Szybko zdjęłam dresy, które miałam na sobie, gdyż uświadomiłam sobie, że należały do jakiejś dziewczyny, bo dziwnie na mnie pasowały. Nie były na bank Harry'ego, ani żadnego z jego przyjaciół. Rzuciłam je na koniec łóżka, nie mogąc patrzeć na dowód jego zdrady. Wiedziałam, że Harry nie jest święty, byłam pewna że mnie zdradza.
Ale te dziewczęce dresy, to doskonały dowód na zdrade. Bo niby skąd on je miał? Zapewne jakaś laska u niego zostawiła. Rozłożyłam się na pościeli, zakrywając dłońmi twarz. Jak on śmiał mi je dawać? Myślał, że się nie domyślę? Totalny dupek. Miałam ochotę mu przywalić. Ale byłaby to przesada. Jestem nienormalna.

***

Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Nie poczułam bólu, co mnie bardzo zaskoczyło. Zauważyłam, że byłam przykryta kocem, a na pewno zanim usnęłam, leżałam na pościeli. Ktoś musiał mnie przykryć. Na półce zauważyłam mój ulubiony kubek z flagą UK z zapewne herbatą. Upiłam łyka i od razu zrobiło mi się cieplej. Nadal byłam tylko w koszulce, która chyba należała do Harry'ego. Zruciłam z siebie koc i podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej moje czarne dresy i bluze. Ubrałam się w te rzeczy. Zostałam w tej samej bluzce, bo było mi w niej jakoś dziwnie dobrze. Przy łóżku znalazłam swoje kapcie. Czy ktoś czytał mi w myślach? Nasunęłam je na stopy i wydostałam się z pokoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszędzie pachniało czekoladą. Usłyszałam jakieś dźwięki wydobywające się z kuchni. Spodziewałam się w środku zobaczyć Jesy, ale jej tam nie było.
Przy blacie stał ciemnowłosy chłopak, pochylający się z nad czymś. Czy to jakiś żart? Dlaczego on był w naszym mieszkaniu? To już przekraczało wszelkie granice. On mnie prześladuje? Chciałam oprzeć się o stół, bo z tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie. Ale zamiast tego przez przypadek przesunęłam talerz, który rozbił się na podłodze. Otrząsnęłam się z szoku i spojrzałam na chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Nie mogąc na niego patrzeć, kucnęłam i zaczęłam zbierać kawałki roztrzaskanego talerza.
- J-ja to posprzątam- wymamrotałam.
To Harry przygotował herbatę, którą zresztą nie wypiłam i kapcie? A w ogóle jak znalazł się w mieszkaniu? Jesy go wpuściła?
Przerwałam swoje przemyślenia, bo poczułam ból w palcu wskazującym. Skrzywiłam się i spojrzałam na ranę, z której powoli sączyła się krew.
- Odsuń się, ja to zaraz sprzątnę.
Poczułam silne dłonie na mojej talii, które podniosły mnie.
- Nie dotykaj mnie. Sama potrafię wstać- wyszarpałam się z jego uścisku i podeszłam do zlewu. Odkręciłam zimną wodę na palec, by zmyło tą krew. Zakręciłam kran, a wolną ręką wzięłam apteczkę i wyjęłam z niej plastra, którego nakleiłam na ranę. Wytarłam mokrą dłoń i odkręciłam się w stronę Harry'ego, który zmiatał rozbity talerz. W między czasie spojrzałam na blat, przy którym on się wcześniej pochylał. Na tacy leżały czekoladowe muffiny. Czy on to przygotował? \
 Oderwałam wzrok od tych pyszności, bo zorientowałam się, że Harry stał zbyt blisko mnie. Na podłodze nie było żadnych kawałków naczynia.
- To ty zrobiłeś te muffiny?- wskazałam na tackę.
- Tak- pokiwał głową.- Widzę, że jesteś w mojej koszulce. Spodobała ci się? A gdzie tamte dresy? Prychnęłam pod nosem.
- Myślałeś, że będę nosiła spodnie jakiejś laski, z którą sypiałeś?- patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Co?
- A skąd niby w twoim mieszkaniu znalazłyby się spodnie jakiejś dziewczyny?
- Kupiłem je- wyjaśnił wzruszając ramionami.
Ta opcja była bardzo możliwa. Ale nadal byłam przekonana, że mnie zdradzał, nie mając na to dowodów.
- Kiedy miałe... Ale w sumie mam to gdzieś.
- Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny- na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.
Zbliżył się do mnie, tak że praktycznie dotykaliśmy się ciałami. Za blisko. Zachowywał się dość swobodnie, jak na krótki czas od oficjalnego spotkania się. Ja nadal reagowałam dziwnie na kontakt z nim. Te dreszcze, szybkie bicie serca. Nie byłam na to wszystko przyzwyczajona. Za wcześnie.
Może i nigdy nie przyzwyczaje sie do tego.
- Co ty pieprzysz? Ja zazdrosna? Może o te dziewczyny, z którymi sypiałeś? Jeszcze czego.
Jego uśmieszek zniknął z twarzy, a pojawiło się zaskoczenie.
- Skąd niby o tym wiesz?
- Faceci nie są święci. Wytrzymałbyś rok bez sypiania z laską? Dnia nie przetrwałbyś. A w końcu co było w poprawczaku? Praktycznie codziennie się z kimś pieprzyłeś. Żadna nowość- odpowiedziałam i oparłam dłoń o jego tors, odsuwając go ode mnie, na bezpieczną odległość.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ale byłam pewna, że nad czymś się zastanawia.
- Nawet nie zaprzeczyłeś. Czyli mówiłam prawdę- odparłam zadowolona z siebie.- Jak się tutaj znalazłeś, od kiedy tutaj jesteś i w jakim celu?
- Jesy mnie wpuściła.
- Nie była zaskoczona?- zapytałam unosząc brew.
- Owszem, była. Na początku nie chciała mnie wpuścić, ale ją przekonałem.- uniósł lekko kąciki ust. Dobrze zrobiłaby zamykając mu drzwi przed nosem. Nie miał prawa tutaj przychodzić. Może nie miałam ochoty na niego patrzeć?
- Trochę już tutaj jestem. Nie wiem dokładnie- wzruszył ramionami.
- Po co zrobiłeś te muffiny? Żeby mnie udobruchać, hm? Skąd wiedziałeś, że kocham czekoladę?
- To przesłuchanie?- zażartował.
Harry oparł się jedną ręką o blat, tuż obok mnie. Czy on robił to specjalnie? Pochylił się lekko w moją stronę i dopiero teraz zauważyłam dużą różnicę wzrostu pomiędzy nami.
- Odpowiadaj- wycedziłam przez zęby.
Najwyraźniej miał zamiar zdenerwować mnie.
- W pewnym sensie tak. Jesy się wygadała- wyznał szepcąc mi to do ucha.- I chyba mi się udało.
- Co niby?- próbowałam zlekceważyć łaskotanie jego loków o mój policzek, co mnie wytrącało z równowagi.
- W pewnym stopniu udobruchać. Widzę jak się na nie patrzysz- szepnął, lekko muskając ustami mój policzek. Nie zaprzeczę, że co chwile patrzyłam na te pyszności. Byłam cholernie głodna.
- Odsuń się- ponownie go od siebie odepchnęłam, a na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Chwyciłam dwa muffiny i usiadłam przy stoliku. Spojrzałam na Harry'ego, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Szczególnie, że wtedy byłam beznadziejnie ubrana, włosy zapewne sterczały na wszystkie strony, nie miałam makijażu.
Zatopiłam swoje zęby w czekoladowym cieście i powstrzymywałam się od mruknięcia, bo smak tej muffinki był niebiański. Po kilku minutach połknęłam ostatni kawałek. Sięgnęłam po szklankę i napełniłam ją wodą z butelki leżącej na stole. Opróżniłam ją do dna i odstawiłam na miejsce.
Harry nadal stał w tej samej pozie, nie poruszając się w ogóle. Wstałam i odłożyłam kubek do zlewu.
- Masz szczęście, że były boskie- posłałam mu prawie niewidoczny uśmiech, a on od razu się rozpromienił. Gdy przechodziłam obok niego chciał się na mnie rzucić i zamknąć w uścisku, ale ja uciekłam do łazienki. Zabarykadowałam się w niej, w razie gdyby nie przyszło mu coś do głowy, żeby do mnie dołączył. Zrzuciłam z siebie te ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i dokładnie umyłam ciało, tak samo jak i włosy. Po wyjściu z kabiny wytarłam się szybko ręcznikiem i narzuciłam ciuchy na siebie, bo było strasznie zimno. Mokre włosy związałam gumką w kucyka, aby mi nie przeszkadzały. Umyłam jeszcze zęby i wyszłam na korytarz. Stanęłam w progu kuchni przyglądając się Harry'emu, który walił pięścią lekko w ścianę.
- Ale jestem głupi- powiedział do siebie.
- Nie zaprzeczam- zaśmiałam się i usiadłam na krześle przyglądając się jemu.
Po orzeźwieniu się prysznicem, polepszył mi się humor. Spojrzał na mnie zaskoczony, gdyż myślał, że jest sam. Oddalił się szybko od ściany i usiadł na krześle, na przeciwko mnie.
- Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz- oparł się łokciem o stół i tak wpatrywał się we mnie.
No właśnie w tym sęk. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam, a tak bardzo się w nim zakochałam. To było najgorsze. Pokiwałam głową potwierdzając jego słowa. Ciekawe ile jeszcze razy mnie zaskoczy. - Z kim mieszkasz?- zadałam pytanie, na które chciałam znać odpowiedź.
- Z Louis'em.
W sumie ta wiadomość mnie nie ucieszyła. Nie za bardzo lubiłam Tomlinson'a. Zawsze wydawał mi się dziwny. Ale w końcu to jego przyjaciel. Przecież nie zabraniam mu się z nim kolegować. W sumie to on zadawał się z gorszymi osobami.
- Spoko.
Zapadła niezręczna cisza, którą co sekunde przerywał tykający zegar.
- Przepraszam, Harry.
- Za co?- zapytał zdzieiony.
- Za dzisiaj. Niepotrzebnie wywołałam kłótnie.
- Nie ma za co. Dokończysz to co powiedziałaś za nim wyszłaś? Nie daje mi to spokoju.
- Nie. Nie wracajmy do tego- opuściłam głowę i skupiłam swój wzrok na swoich małych dłoniach.








Rozdział miał być wczoraj, ale nie dałam rady go dodać. Miał w sumie się inaczej skończyć, ale ostatecznie zmieniłam bieg wydarzeń. W sumie nie mam więcej do napisania ;)
Do następnego x

2 komentarze: