MUZYKA *KLIK*
Zamruczałam
cicho, w geście niezadowolenia gdy usłyszałam jakieś dźwięki. Mam wolne
i nawet wyspać się nie mogę. Przetarłam zaspane oczy i wyczołgałam się z
łóżka. Podreptałam do kuchni z której było słychać hałas.
-
...gotuję. Znaczy próbuję. Nie jestem w tym dobra.
Zauważyłam klęczącą Jesy, zbierającą naczynia z podłogi, która rozmawiała z
kimś przez telefon, co mnie zdziwiło.
- Cześć?- przywitałam się z nią przy okazji ziewając.
- Zaraz wracam- powiedziała do telefonu, po czym go odłożyła.- Hej.
Przepraszam za hałas, ale chciałam przygotować jakieś śniadanie i przy
okazji zadzwoniłam do Zayn'a.
- Okej- wymruczałam.
Jesy wróciła do rozmowy i wstała trzymając przedmioty, które odłożyła na
stół.
Nie przysłuchiwałam się tej rozmowie, gdyż nie chciałam się bardziej
dołować. Co chwile mówiła do niego jakieś czułe słowa, a ja po prostu
nie wytrzymywałam już. Tak bardzo jej zazdrościłam, chciałabym być na
jej miejscu. Uczucie zazdrości mnie przerastało. To nie byłam prawdziwa
ja. Ja tak się nie zachowuję. No chyba, że się zmieniłam i tego wcale
nie zauważyłam.
Odwróciłam się od niej i zakryłam twarz dłońmi.
Unormowałam oddech i powędrowałam spokojnym krokiem do łazienki.
Zamknęłam
się, aby nikt mi nie przeszkodził, gdyż chciałam mieć chociaż chwile
spokoju. Rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. Oczy miałam
podkrążone, gdyż połowę nocy przepłakałam i nie wyspałam się.
Moje włosy były poburzone, a do tego ich wczoraj nie prostowałam.
Czyli
wyglądałam beznadziejnie.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Ciepłe strumienie spływały po
moim ciele, przez co się odprężyłam. Wtarłam we włosy miętowy szampon po
czym spłukałam pianę.
Wycisnęłam waniliowy żel pod prysznic i wmasowałam go we skórę mojego
ciała.
Przez moje plecy przeszedł dreszcz kiedy przypomniałam sobie wczorajszy
dzień, gdy rzekomo ujrzałam Harry'ego. Byłam prawie pewna, że mi się nie
przewidziało, ale nie miałam dowodów, na to że był to na bank on.
Może ja już po prostu wariowałam? To wszystko mnie przerasta. Harry wie,
gdzie pracuje, ale nawet nie raczył mnie zobaczyć, cokolwiek. Ja tu
cierpię, a ten mnie olewa. Jakbym była nikim.
Był
już Louis i Zayn. Kto będzie następny? Liam? Niall?
Harry nawet nie chciał mnie spotkać, bo zapewne miał mnie w dupie. Bo
kim ja dla niego byłam? Zwykłą dziewczyną, z którą się przez pewien czas
zabawiał?
Z moich oczu wypływały łzy, ale mieszały się z wodą i nie można było ich
rozpoznać.
Ja przez niego oszalałam.
Oszalałam z miłości. Nieodwzajemnionej. Która
mnie zabija z dnia na dzień.
Gdy resztki piany spłukały się z mojego ciała, wyszłam z kabiny i
wytarłam się ręcznikiem, po czym owinęłam się nim. Wysuszyłam włosy, po
czym je wyprostowałam. Nie robiłam makijażu, bo po co?
Wydostałam się z łazienki i w pokoju przebrałam się w zwykłe ciuchy.
Usłyszałam z
kuchni jak Jesy nadal gada do telefonu.
Postanowiłam jej nie przeszkadzać w gotowaniu, gdyż zapewne przez
rozmowę telefoniczną z Zayn'em wystarczająco nie może się skupić.
Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor.
-
Dzisiaj rano odnaleziono dilera narkotyków, którego policja poszukiwała
od kilku tygodni. Nie chcę wyjawić kim są jego współpracownicy, ale
jesteśmy prawie pewni, że jest to słynna piątka- oznajmił spiker.
Piątka. Słynna piątka.
Czy chodziło im o chłopaków? Tych chłopaków, których znałam? Niall'a,
Zayn'a, Liam'a, Louis'a i Harry'ego?
Jeżeli pamiętam Niall powiedział mi podczas naszej pierwszej rozmowy, że
to Harry handlował narkotykami. No chyba, że tylko on to robił, a reszta
mu pomaga?
Takie to wszystko pokręcone.
Myślałam przez te miesiące, że może się zmienił, bo był w poprawczaku.
Jednak się myliłam.
Wrócił do starej branży. Pewnie dlatego, że więcej
zarabia. Ma prawie dziewiętnaście lat!
Co on sobie myśli? W
takim wieku, takie rzeczy robić? To straszne.
Siedziałam na kanapie, cała odrętwiała, jakby ktoś mnie zamroził. Wszystkie dźwięki były stłumione, ale nie to było ważne. Rozbudził mnie dopiero dzwonek do drzwi.
Szybko wyłączyłam telewizor i pobiegłam w stronę drzwi, tak jakby mógł być ktoś naprawdę ważny.
Uchyliłam drzwi, a za progiem stał uśmiechnięty Ashton. Jego twarz nadal była posiniaczona.
A czego mogłaś się spodziewać?- odezwał się głosik z tyłu mojej głowy.
Przypomniałam sobie, że miał nas odwiedzić. Odwróciłam głowę w stronę zegarka, leżącego na szafce.
Była 10:12. Trochę wcześnie, jak na wizyty. Przynajmniej dla mnie.
- Cześć. Przepraszam, że tak wcześnie wpadłem, ale mam dzisiaj na drugą zmianę.
- Rozumiem- pokiwałam głową i przytuliłam się do przyjaciela, a jego twarz wygięła się w bólu.- Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Wejdź- odsunęłam się z przejścia i wpuściłam go do środka, zamykając za nim drzwi.
- Co tam masz za sobą?- zapytałam, gdy zauważyłam, że trzyma ręce za plecami.
-
Po prostu przechodziłem obok sklepu i postanowiłem coś kupić, bo nie
chciałem przychodzić z pustymi rękami- zaczął się szybko tłumaczyć i
podał mi bombonierkę, którą trzymał za plecami.
- Dzięki... Nie musiałeś- odparłam.- Chodź do salonu, bo do kuchni
lepiej nie wchodzić, gdyż tam przebywa Jesy i próbuje gotować. A do tego
zadzwonił do niej jej chłopak- zaśmiałam się cicho.
- Chłopak?- zadał pytanie zaskoczony.
- Ma chłopaka. Z po poprawczaka- wyjaśniłam.
- Aha- pokiwał głową na znak, że rozumie i powędrował za mną do salonu.
- Siadaj. Przynieść ci coś do picia? Wodę, sok, herbatę, kakao?-
wymieniłam.
- Kakao.
- Dobra. Sobie też zrobię. Nic jeszcze nie jadłam. Jesy miała coś
ugotować, ale z tego co widzę- zerknęłam do kuchni- Nic nie przygotuję.
- Przygotowałam, przygotowałam- krzyknęła z kuchni.
- Cześć- przywitał się Ashton z Jesy wchodzącą do salonu, z dwoma
talerzami.
- Cześć, Ash. Macie naleśniki. Kakao zaraz będzie.
- Ale jesteś kochana. Czytasz mi w myślach.
- Co ty byś beze mnie zrobiła- westchnęła.
- Właśnie nie wiem.
- Dobra. Zawołam was jak będzie kakao, a teraz idę rozmawiać z chłopakiem- pobiegła do kuchni.
- Ten jej chłopak, to co był wczoraj, nie?
Pokiwałam głową na tak.
Zapadła cisza. Wykorzystałam ją i zaczęłam jeść naleśniki.
- Nina!- krzyknęła i zaczęła piszczeć.
- Co się stało?- zerwałam się z kanapy i pobiegłam do kuchni, a za mną Ashton.
Jesy latała i piszczała radosna po całej kuchni. Co znowu?
- Nina! Nina!
- O co chodzi? Zayn ci się oświadczył?- zapytałam.
- Przez telefon? Zgłupiałaś?
- To co?
- Zayn przyjedzie z jakąś niespodzianką- pisnęła, a ja zamarłam.
Jaka niespodzianka? O co może mu chodzić?
- Skąd ma nasz adres?- spytałam zaskoczona.
- Podałam mu.
- Teraz to chyba ty zgłupiałaś- odezwałam się.
Ashton
przyglądał się naszej konwersacji z wyraźnym zainteresowaniem.
- A tobie o co chodzi? Znowu jesteś zazdrosna? Już nawet nie można się
chociaż trochę pocieszyć, bo masz problem. Pogódź się do jasnej cholery!
Czy to moja wina? Nie! Tylko głupiego Styles'a, który boi się z tobą spotkać. Więc się opanuj. Daj mi się nacieszyć. Ja tu przez ciebie oszaleję! Niedługo to normalnie się stad wyprowadzę, bo nie wytrzymam z tobą.
- Ja mam się opanować?- odparłam spokojnym tomem, ale w środku mnie się
gotowało.- Ja się na ciebie nie wydzieram.
- Obydwie się uspokójcie- wkroczył pomiędzy nas Ashton. Nawet nie
zauważyłam, że stałyśmy tak blisko siebie- Przestańcie. Nie ma co się
kłócić o takie bzdury.
Unormowałam oddech, ale moje serce ze zdenerwowania biło dwa razy
szybciej.
Cała drżałam i musiałam opanować płacz, który nie był potrzebny w takiej
sytuacji.
Drugi raz kłóciłyśmy się o tą samą rzecz.
Może i nie powinnam była się denerwować, ale na opanowaną, nie
zareagowałaby się tak.
Odkręciłam się od nich i wróciłam do moich naleśników, które nie były
już tak smaczne jak wcześniej. Zjadłam je, aby nie głodować. Nie
czekałam już nawet na te głupie kakao. Bo w końcu po co mi one?
Zatrzasnęłam za sobą drzwi od mojego pokoju i rozłożyłam na łóżku. Sięgnęłam po butelkę wody,
która stała na szafce, aby się czegoś napić.
Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w cisze, aby uspokoić się. Jednak
głosy, chyba z kuchni mi w tym przeszkodziły.
Nawet odpocząć nie dadzą.
Usłyszałam Ashton'a tłumaczącego Jesy, że zachowała się źle w stosunku
do mnie, ale w tym przeszkodził mu dźwięk uderzanego czymś o stół. Tak
jakby ktoś walną w niego pięścią. Zapewne zdenerwowana Jesy.
- Ja się źle zachowałam?- krzyknęła, przez co wyraźnie usłyszałam.- To
ona zaczęła! Nawet już się pocieszyć nie można. Nie...
Zakryłam sobie uszy poduszkami, bo nie mogłam już dłużej tego wytrzymać.
Za dużo się dzieje przez ten ostatni czas. Było o wiele lepiej zanim
pojawił się Louis. Pięknie, to raczej nie, ale zwyczajnie. Bez kłótni.
Po około, jak mi się zdawało kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto tam?- wrzasnęłam.
- To ja, Ashton.
- Możesz wejść.
Odsunęłam od siebie poduszkę, aby zobaczyć go jak wchodzi do mojego
pokoju.
Posiniaczony chłopak usiadł na brzegu łóżka i uśmiechnął się.
- Nie smuć się. Przecież nic się nie stało. To tylko bzdury.
- Ale to prawda- ponownie zakryłam twarz poduszką.
Najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo się nie odezwał.
Ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. Ktoś dzwoni. Mój numer ma Jesy,
Ashton, Michael i Ben- mój szef. Jesy i Ashton odpadają, Michael raczej
też, ale Ben tak.
Wzięłam telefon z szafki. Na wyświetlaczu był nieznany numer.
Czyli to też nie on.
Kto mógł dzwonić? Jakiś nieznajomy? A może ktoś podał komuś mój numer? A
jak to pomyłka?
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Słucham?
Odpowiedziała mi cisza.
- Halo? Jest tam ktoś?
Znów cisza.
Przez moment wydawało mi się, że usłyszałam jakiś dźwięk. Albo zwyczajnie się przesłyszałam. To tylko moja duża wyobraźnia.
- Halo?
Przysłuchałam się bardziej i mogłam dać się zabić, że słyszałam czyjś oddech. Jest jedno najważniejsze pytanie. Czyj?
Przez moją głowę przeszła myśl, że to może Harry. Odrzuciłam ją od razu, bo skąd on miałby mój numer?
Rozłączyłam się jak najszybciej i odłożyłam telefon na miejsce.
- Kto to?- zapytał Ash.
- Pomyłka.
Od razu przepraszam za błędy, które mogły się pojawić oraz za to opóźnienie. Mogłam wczoraj, ale nie miałam sił po szkole. Teraz też jestem zmęczona, ale da się wytrzymać. Nie będę się już rozpisywać. do następnego ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
yyyy... aha ok telefon był dziwny ale zbudował fajne napięcie, i już nie mogę doczekać się niespodzianki ;)
OdpowiedzUsuńLwjshdsnjshfeunfn genialne
OdpowiedzUsuńI gen telefon na koncu >>>>>>>>
To Harry to musiał byc Harry
Sjnivhrhttny chce juz next xx