niedziela, 5 października 2014

Amazing Changes Rozdział #8

Po obudzeniu się przez budzik w telefonie od razu poczułam, że coś jest nie tak. Było mi tak jakoś dziwnie gorąco, jak i moje ciało przeszywały zimne dreszcze. Opatuliłam się szczelniej kołdrą, po czym kichnęłam. Miałam katar.
Dotknęłam dłonią czoła, które było rozpalone. Dochodzi do tego gorączka.
Czyli wychodzi na to, że byłam chora.
Po raz kolejny kichnęłam i podniosłam się z łóżka. Cały czas dygotałam z zimna. Jak ja w ogóle zachorowałam?
Sięgnęłam po koc, który leżał na końcu łóżka i zarzuciłam go na plecy. Nie mogłam nic wypowiedzieć, bo bolało mnie gardło. Wzięłam butelkę i wypiłam kilka łyków wody. Wyjęłam chusteczki z szuflady, po czym wydmuchałam nos. Kichałam raz za razem, nie mogąc tego powstrzymać. Co to miało być? Ja praktycznie nigdy nie chorowałam.
- Nina wstawaj! Jest późno- usłyszałam krzyk Jesy.
- Nie mogę- wychrypiałam jak najgłośniej mogłam.
Próbowałam okryć się jak tylko mogłam, bo coraz bardziej było mi zimno.
Jeszcze raz pytam, jak ja zachorowałam? Przecież ciepło się ubierałam. No chyba, że jak wychodziłam tylnym wejściem w pracy, aby wyrzucić śmieci czy coś.
Byłam głupia.
Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Jesy, z którą sobie wcześniej wszystko sobie wyjaśniłyśmy.
- Co się stało? Dlaczego tak dygoczesz?- zapytała zaniepokojona Jesy.
- Mam chyba gorączkę.
- Nie chyba tylko na pewno- odparła dotykając mojego czoła.- Nie idziesz dzisiaj do pracy. Tylko kto się tobą zajmie?
- Jestem dorosła.
- Skąd weźmiesz leki?- uniosła brew.- No właśnie. Zadzwonię do Zayn'a.
- Po co?
- Żeby się tobą zaopiekować- odpowiedziała.
- A Hope i Sue?- zaproponowałam, żeby nie mieć styczności z piątką.
- Będą w pracy. Nie bój się. Zayn cię nie ugryzie. Czekaj, ja zadzwonię po niego, żeby kupił jakieś leki. Klucz ma.
Wyjęła koc z szafki i dokładnie mnie nim okryła.
- Stój- zatrzymałam ją, gdy stała przy drzwiach.- Jakie klucze? O co chodzi?

- Nie mówiłam ci? Ach, no tak. Dałam mu zapasowy klucz. Tak na wszelki wypadek.
Wyszła z pokoju, zostawiając mnie zdezorientowaną.
Na wszelki wypadek? Po co mu był ten cholerny klucz? Podejrzane.
Skulona na łóżku leżałam i czekałam na Jesy, która pojawiła się kilka minut później.
- Zayn nie może przyjechać- powiedziała, a ja zaczęłam się cieszyć, co okazało się potem, błędem.- Ale za to Harry i Liam zgodzili się tobą zaopiekować. Niall ma jakieś sprawy do załatwienia, a Louis'owi jak zawsze się nie chce.
Moje zadowolenie zniknęło po usłyszeniu tych słów.
Liam'a nawet lubiłam, choć zbytnio w poprawczaku czasu nie spędzaliśmy, ale wydaje się być okej. Co do Harry'ego to każdy wie jaką mam o nim jak na razie opinię. Kocham go, ale nie dam rady mu przebaczyć tego wszystkiego. Choć w głębi duszy ucieszyłam się, że go zobaczę.
Zrobiłam sobie przerwę, na poukładanie tego wszystkiego, ale niecały tydzień nie wystarczył.
To dość skomplikowane.

Co do Louis'a to się nie dziwiłam. Nie mieliśmy zbyt dobrych kontaktów.
- Kupią ci leki, zrobią jakieś jedzenie. Ogólnie zaopiekują.
- Rozumiem.

 
***

 
Przeniosłam się ze stertą koców do salonu i wygodnie rozłożyłam się na kanapie.
Włączyłam telewizor, aby się nie nudzić.
Oglądałam Toy Story, które leciało na jakimś kanale. Za dziecinne, ale nie mogłam doszukać się czegoś ciekawszego.
Nagle usłyszałam otwieranie się drzwi.
Przyszli.
Kichnęłam i wytarła nos. Nienawidzę chorować.
Do pomieszczenia na początku wszedł Liam. W sumie to nie poznałam go, bo dawno się nie widzieliśmy. Wydoroślał.
- Hej- przywitał się Liam.- O! Oglądasz Toy Story! Już cię lubię.
- Aha, okej- pokiwałam lekko głową, mówiąc przez nos.
Dopiero teraz zauważyłam, że trzymał siatkę z zapewne lekami.
- Ale się zmieniłaś, Nina. Tyle czasu- westchnął i usiadł obok mnie.- Jak się czujesz?
- A jak myślisz? Gdzie Harry?
- Ugotuje ci coś. A ja się tobą zaopiekuję, bo on do tego się nie nadaje- zaśmiał się.

- Wszystko słyszałem!- krzyknął Harry.
- Jak mnie słyszysz, to przynieś coś do picia.
W salonie pojawił się Harry z moim ulubionym kubkiem w ręce.
- Cześć- odezwał się, a przez moje ciało przeszły dreszcze.

Czy ja musiałam zareagować tak na jego głos?
- Cześć- odpowiedziałam, po czym po raz kolejny kichnęłam.
- Gdzie ty tak zachorowałaś?- zapytał Harry, dotykając mojego rozpalonego czoła.
Wzruszyłam lekko ramionami.
Nigdy nie widziałam go tak opiekuńczego. Albo on się zmienił albo udawał.
Liam wyjął jakieś pudełka i podawał mi kolejno tabletki, abym je połknęła. Popijałam to wszystko herbatą i ponownie opatuliłam się kocami.
Harry wrócił do kuchni, żeby coś ugotować, a ja pozostałam z Liam'em.
- Sue wyszła?- odezwał się nagle Payne.
- Słucham?
- Czy Sue wyszła z poprawczaka?- poprawił się.
Pokiwałam głową na 'tak', żeby oszczędzić gardło.
Po uzyskaniu odpowiedzi, zaczął się niespokojnie kręcić z uśmiechem na ustach.

- A może wiesz gdzie teraz mieszka?- zadał następne pytanie.
Postanowiłam go trochę zdenerwować i nie odpowiedziałam na pytanie uśmiechając się pod nosem.
Najwyraźniej mi odbijało z gorączki.
- To wiesz?
- Na przeciwko nas- odpowiedziałam szybko i wytarłam nosa.
- Co? Jak? Na pewno? O Jezu! Nie wierze- prawie, że podskakiwał z radości.
Cieszyłam się jego szczęściem.
- Pójdę do niej- wyskoczył jak torpeda do góry i chciał wybiec z salonu, ale go zatrzymałam.
- Jest w pracy.
Opadł z powrotem na miękkie siedzenie i posmutniał.
- No dobra. To opowiedz mi jak sobie radzisz, co wydarzyło się ciekawego- zasugerował nowy temat.

 
***

 
Po zjedzonej ciepłej zupie, przygotowanej przez Harry'ego od razu zrobiło mi się lepiej. Gorączka trochę spadła, co było zasługą lekarstw. Liam'a lepiej poznałam i okazał się bardzo fajnym chłopakiem. Harry praktycznie się nie odzywał, co było bardzo dziwne.
Jesy powinna wracać z pracy, ale wysłała mi sms-a, że spotyka się z Zayn'em.

Jeszcze bardziej podejrzane było to, że Liam musiał wyjść, bo miał coś do załatwienia. Czy oni chcieli mnie zostawić sam na sam z Harry'm? Ale po co?
Mój nos zapewne był cały czerwony od ciągłego wycierania chusteczkami. Pieprzony katar. Gorączkę i ból gardła mogłam znieść, ale nie katar, który zawsze mnie denerwował.
- Chcesz o czymś pogadać?- zapytałam, bo wiedziałam, że Harry chciał coś powiedzieć, ale nie mógł tego z siebie wydusić.
- Tak. Masz jakieś kłopoty?
- Słucham? O co ci chodzi?
- O to czy coś się ostatnio stało. Masz jakieś problemy?- zadał kolejne pytanie.
- Nie, nie mam problemów.
- Na pewno?
- Gdybym miała, to bym o tym wiedziała- odpowiedziałam, po czym wyłączyłam telewizor. Przeczuwałam, że szykuje się poważna rozmowa.
- A przytrafiło ci się ostatnio coś dziwnego?
- W sumie nie. Ale raz zadzwonił do mnie nieznany numer. Pewnie to byłeś ty jeżeli próbowałeś się ze mną zobaczyć- wzruszyłam ramionami i poprawiłam koc, który się ze mnie zsunął.

Nie odzywał się przez chwilę, tak jakby zastanawiał się nad nowo zdobytymi informacjami.
- Dzwoniłem raz, ale było zajęte. To wtedy kiedy Zayn odwiedził was.
- Ej! Ten numer dzwonił do mnie tego samego dnia- oznajmiłam zaskoczona.
To było dziwne. Myślałam, że to Harry. Tym bardziej, po tym jak spotkaliśmy się pierwszy raz po jedenastu miesiącach.
- Daj telefon, może akurat znam ten numer.
- Niby skąd?- wyjęłam komórkę z kieszeni i podałam mu go.
- Chyba wiem, kto to mógł być.
Po wypowiedzeniu tych słów, zamurowało mnie. A jak dzwonił do mnie jakiś groźny znajomy Harry'ego? A jak miał mój adres? Mógł być przecież nieobliczalny. Czym ja zawiniłam? A jak byłam w niebezpieczeństwie? Tyle pytań mnie zastanawiało, a na żadne z nich nie znałam odpowiedzi.
Przez to zdenerwowanie urosła mi gorączka.
Harry sprawdzał mój telefon i patrzył na swój porównując numery. Odłożył mój na stolik po czym westchnął.
- Wiedziałem.

- O co chodzi? Znasz go? Kim on jest? Możesz mi to wytłumaczyć? Ja nic nie rozumiem- skuliłam się bardziej na kanapie, w oczekiwaniu chociażby na jedną odpowiedź.
- Tak, znam go. Ale nie denerwuj się ja to wszystko załatwię. Więcej nie musisz wiedzieć.
- Jak nie muszę wiedzieć? To przecież ten ktoś do mnie dzwonił- warknęłam.
- No dobra. Powiedzmy, że mój znajomy, któremu nie dałem tego czego chciał, szuka jakichś rozwiązań.
Ta odpowiedz mnie jeszcze bardziej przeraziła. Jak ten ktoś zdobył mój numer? Czy miał zamiar mnie zastraszyć, żeby Harry dał mu to czego chciał?
Ale dlaczego akurat mnie? Czy ja jestem ważną dla niego osobą?
Nie odezwałam się już więcej, tak samo jak Harry. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co robić. To było przerażające.











Rozdział jest krótki i za to przepraszam. Nie miałam czasu za bardzo na pisanie, ewentualnie w nocy, bo wtedy mogę spokojnie pisać. Za dużo nauki, bo do tego nadrabiam zaległości.
Postaram się, żeby następny rozdział był ciekawszy, bo ten jest pełen pytań. Powiedzmy, że był to rozdział przejściowy.
Dziękuję za ponad 7000 wyświetleń i niecałe 100 komentarzy! Nie spodziewałam, że blog tyle osiągnie ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

 

2 komentarze: