niedziela, 12 października 2014

Amazing Changes Rozdział #9

MUZYKA *KLIK*










Przez cały czas byłam ostrożna. Jak szłam przez ulice, rozglądałam się za siebie, żeby upewnić się, że nikt mnie nie śledzi. Bałam się po prostu, bo nie wiedziałam co mnie czeka.
Na razie to był tylko ten zwykły telefon, nic więcej, ale to co Harry powiedział, dało mi dużo do myślenia. On temu komuś czegoś nie dał. Mogły być to narkotyki, broń, wszystko. Czyli ta osoba musiała być niebezpieczna.
Od Harry'ego trzymałam się z daleka. Nie chciałam mieć żadnych problemów. Jak przychodził do mnie, zamykałam się w pokoju. Nie obchodziło mnie to, że byłam w nim zakochana. Wtedy to się nie liczyło.
Na oparciu krzesła nadal leżała jego koszulka, której mu nie oddałam.
Nie mogłam sobie tak po prostu jej przywłaszczyć. Musiałam ją oddać.
Wiedziałam gdzie mieszkał. Nie mogłam wychodzić z domu, nie licząc pójścia do pracy, ale takie wyjście się nie liczyło. A po za tym nie było Jesy więc mogłam sobie pozwolić na to. Pewnie jak zawsze była z Zayn'em. Spędzała z nim prawie każdą wolną chwilę. A dla mnie nie miała czasu. Nawet nie powiedziałam, jej o mojej rozmowie z Harry'm. Nie wiedziała, że nie czuje się już bezpieczna. Dlaczego byłam przerażona?

Pewnie przez tą cholerną depresję. Przez nią stałam się wrażliwa, a gdy byłam w poprawczaku miałam na wszystko wyjebane. To dzięki Harry'emu, gdybym go nie spotkała byłoby o wiele lepiej. Ale jakbym go nie poznała, nie wiedziałabym co to miłość. Nawet jak była nieodwzajemniona.
W takich chwilach zapaliłabym papierosa, ale rzuciłam ten nałóg. Nie miałam żadnej odskoczni, oprócz tego upicia się z Michael'em. No chyba, że wliczało się oglądanie komedii romantycznych w wolnych chwilach, żeby zapomnieć o swoich problemach. Byłam uzależniona od oglądania filmów.
Po długim zamyśleniu się, chwyciłam ciemną koszulkę i po dokładnym ubraniu się w kurtkę, czapkę i szalik, wyszłam z budynku. Chwilę wpatrywałam się w blok obok i nie mogłam się ruszyć. Przypomniało mi się, że nie zamknęłam mieszkania, ale nie chciało mi się już wracać, bo pewnie zmieniłabym zdanie.

Powolnym krokiem zaczęłam zbliżać się w stronę czarnych drzwi wejściowych, a już po kilku minutach dostałam się na czwarte piętro. Denerwowałam się jak cholera i jak najdłużej mogłam przedłużałam zapukanie do drzwi. Gdy moja mała piąstka miała zetknąć się z drewnianą powłoką, usłyszałam ze środka jakieś głosy, które mnie zainteresowały. Przyłożyłam ucho do drzwi, ale odsunęłam się, bo moja pozycja wyglądałaby dziwnie. Jednym rozsądną opcją było wejście po cichu do środka, ale mogli mnie przecież usłyszeć lub było zamknięte.
Bez dłuższego zastanawiania się, nacisnęłam lekko na klamkę i pchnęłam drzwi, które o dziwo mi ustąpiły. Pierwszy sukces miałam za sobą.
Podeszłam trochę bliżej do źródła dźwięku, aby lepiej usłyszeć konwersację.
- ...nie wiem. Mam to w dupie. Nie płaci mi, to mu nie dam- usłyszałam głos Harry'ego.
- To ty nie wiesz...- mruknął Louis.
- O co znowu chodzi?
- Smith ma znajomości z gangiem z Dublina. Są teraz w Londynie.

- Co kurwa?!- wybuchnął Styles.- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? Ja pierdole! Trzeba będzie mu dać tą pieprzoną kokainę.
Na te słowa zamarłam, a moje ręce zaczynały się trząść. Moje podejrzenia się sprawdziły. Najchętniej wyszłabym w tamtej chwili z ich mieszkania, ale chciałam poznać więcej ważnych informacji.
- Nina jest w niebezpieczeństwie, dlatego właśnie musisz mu to dać- odezwał się Tomlinson.- Smith jest popierdolony. Może wymyślić wszystko. A mając do tego takie znajomości...
Byłam porzucona na pastwę jakiegoś szaleńca. Zacisnęłam dłonie na koszulce, aby nie wypadła mi.
Jestem. Kurwa. W. Niebezpieczeństwie.
- Znalazł mój słaby punkt. Ale skąd wiedział, że to akurat Nina?- zapytał sam siebie.
Byłam słabym punktem Harry'ego. Czy mogłam usłyszeć coś lepszego w takiej przerażającej chwili? Nie.
Ale dlaczego ja? Czy ja dla niego coś znaczyłam?
'A może mnie kocha?' odezwała się moja podświadomość.
No dobra. Nie przesadzajmy.

- Trzeba będzie ją pilnować. Zabiję się jak coś jej się stanie.
Tego się nie spodziewałam. On na prawdę przejmował się moim losem. Nie dość, że byłam wystraszona, to do tego w środku skakałam z radości.
- Ile on tego chciał?- spytał Harry.
- Dość dużo. Ale mamy tyle. Nie martw się.
- Jak mi skurwysyn nie zapłaci w ciągu tygodnia to go zastrzelę.
Mój humor ponownie uległ zmianie. Miał broń. On miał broń. Ale przecież mogłam się tego spodziewać.
- I powiedzieć, że kiedyś się z nim kolegowaliśmy- westchnął Louis.
Ten cały Smith był kolegą Harry'ego, pewnie całej piątki.
- Ale jak zdobył jej numer? Ja nie mogłem, a on tak?
- Ma wtyki- odpowiedział Harry'emu.
- Kurwa!- zaklął.- A jak zna dodatkowo jej adres? To będziemy mieli poważne kłopoty.
Cała się trzęsłam. To za wiele, ale nie mogłam się ruszyć. Mogłam się przecież jeszcze czegoś dowiedzieć.
Chcieli się dostać do Harry'ego, przez zastraszanie mnie. To było pewne.

- Musimy jak najszybciej dostarczyć mu towaru- stwierdził Harry, po czym usłyszałam kroki. Nim zdążyłam się poruszyć, stali w progu salonu patrząc się na mnie jakby zobaczyli ducha.
- Czy ty..- chciał zadać pytanie, ale ja rzuciłam koszulkę w jego stronę i zaczęłam uciekać jak najszybciej mogłam.
Zbyt dużo się dowiedziałam. Lepiej byłoby gdybym nic nie wiedziała.

Odkręciłam się i zobaczyłam, że za mną biegną i coś wrzeszczą, ale nie mogła nic zrozumieć.
Nie płakałam, ale byłam w całkowitym szoku. Wydostałam się na zewnątrz i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Po chwili wbiegałam po schodach, aby dotrzeć do mojego mieszkania.
Ale gdy dotarłam na dane piętro, wryło mnie w podłogę. Drzwi były otworzone, a w środku ujrzałam rozwalone rzeczy.
Chłopcy mnie dogonili i stanęli obok mnie tak samo reagując na ten widok.
- Co do...- zaczął Louis, ale Harry go uciszył powoli wchodząc do środka.

Po minucie wyszedł spokojny.
- Nie ma nikogo- odparł.

Nie zwracając na nich uwagi, drżącymi nogami przeszłam przez próg. Szuflady w szafce były pootwierane. Papiery i różne drobiazgi leżały na podłodze. W kuchni szafki roztwarte były na oścież. Wywalony stolik i krzesła. Wróciłam do salonu, w którym rozwalone były na półkach rzeczy. Zaszłam do mojego pokoju, a w nim miałam porozrzucane wszędzie ubrania, na biurku było czysto, ale leżała tam czysta kartka z napisem 'To dopiero początek'.
Po moich policzkach powoli spływały łzy. Nie obchodził mnie w tamtej chwili makijaż. Kartka wypadła z moich drżących dłoni, ale złapał ją Harry, który nagle pojawił się pomieszczeniu.
- To dopiero początek- odczytał napis. Jego palce zacisnęły się na papierze, a ramiona napięły. Przymknął powieki, aby uspokoić się, ale to mu nie udało się.
- W pokoju Jesy jest tak samo- uznał Tomlinson, wchodząc do pokoju. Spojrzał na kartkę i zdanie na niej napisanie.
- Jebany psychopata- warknął przyjaciel Styles'a.

Nie wiedziałam co mam robić. To sprzątanie zajęłoby mi wieczność.
Rękaw bluzki, którym wycierałam łzy, zrobił się mokry. Padłam na o dziwo ułożone łóżko i leżałam bez ruchu. Miałam przejebane.
Harry pałętał się po pokoju jak wariat, a Louis opierał się o ścianę nad czymś zastanawiając.
Ciekawe co Jesy na to zareaguję. Przecież ona o niczym nie miała pojęcia.
Nagle mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyjęłam go i odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
Na dźwięk mojego głosu, Harry zatrzymał się w miejscu.
- I jak? Spodobała się niespodzianka?- odezwał się tajemniczy gość, a ja zorientowałam się, że to ten Smith. Harry widząc moją minę, wiedział kto zadzwonił.
- To miała być niespodzianka?- zapytałam się załamującym głosem.- Wiem kim jesteś. Pieprzony wariat Smith.
- Widzę, że jesteś nieźle poinformowana- zaśmiał się.- Jest tam z tobą Harry?
- A co cię to obchodzi?- nie wiadomo jak stałam się odważniejsza, a łzy przestały wypływać z moich oczu.


- Zapewne jest- uznał.- Powiedz mu, żeby dał mi to czego chcę. Niech nie martwi się o pieniądze. Dostanie je w odpowiednim czasie. A jak nie to może stać się coś o wiele gorszego. Miłego dnia.
Rozłączył się, a ja w szoku wsadziłam telefon do kieszonki.
- Co chciał?- usiadł obok mnie i spojrzał pytającym wzrokiem.
- Powiedział, żebyś dał mu to czego chciał, i nie martwił się o pieniądze, bo dostaniesz je w odpowiednim czasie. A jak nie to stanie się coś o wiele gorszego- wypowiedziałam dokładnie jego słowa, aby niczego nie pominąć.
- Jeżeli jeszcze raz zadzwoni to chyba jemu stanie się coś o wiele gorszego- wycedził przez zęby.
- Spakuję to co trzeba- rzekł Louis wychodząc z pomieszczenia.
Zapadła cisza, jedynie przerywana przez ciężki oddech Harry'ego. Pierwszy raz w życiu jestem tak przerażona. Ten człowiek to psychopata. Ale robi to tylko dla narkotyków? Idiota.
Harry ścisnął moją dłoń dodając mi tym otuchy.

Podniósł mnie do pozycji siedzącej i przytulił do siebie. Wtuliłam się w jego tors, po czym ponownie rozpłakałam. Chciałam mieć problemy jak każdy normalny człowiek, a nie takie.
- Ci. Wszystko będzie dobrze. Masz nas, a my zaopiekujemy się tobą. Nie martw się, niedługo to się zmieni- zaczął masować moje plecy, przez co odrobinę się wyluzowałam.











Nie wiem dlaczego, ale jestem dumna z tego rozdziału. Chyba mi się udał, choć pisałam go na szybko. Miał być wczoraj, ale siostry nie chciały mi zwolnic komputera i tak wyszło..
Mam nadzieję, że wam się podoba ;)
Dużo się dzieje, w następnym trochę mniej, ale jeszcze się zobaczy.
Nie wiem jakie może być połączenie imion: Nina i Harry. Nie mogłam nic wymyślić, a jak coś znalazłam okazało się to głupie. Może macie jakieś pomysły? Jeżeli tak to piszcie w komentarzu. Będę wdzięczna ;>
Do następnego!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Swietne
    Jeju jak Harry sie o nią martwi :)
    Boszzz co za psychol
    Nwm jakie moze byc poloczeniu tych imion
    Czekam na next xx
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zakochana w blogu! Mój chlopak powinien być zazdrosny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, a rozdział jak zawsze jest wciągający ;)
    świetnie piszesz :) czekam na next.
    wpadniesz, skomentujesz?
    http://onedirection1237.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń