*perspektywa Niny*
Na
dworze zrobiło się już ciemno. Nie było tutaj nikogo oprócz mnie i
Jesy, która spędzała czas z Clifford'em na zapleczu. Myślałam, że Niall
miał mnie pilnować przez całą zmianę, ale opuścił to miejsce godzinę
wcześniej. Trochę to mnie przerażało. Może coś się stało?
W każdej chwili ktoś mógł wejść, a ja stałam sama przy kasie.
Do tego nie wiedziałam jak wygląda ten cały Smith, albo gang z Dublin'a, o którym mówił Louis.
Jesy mogła nie usłyszeć tego jak ktoś przychodzi.
Dlaczego nie byłam tak odważna, jak kiedyś? Na przykład, gdy ukradłam Harry'emu ciuchy i uciekłam, albo jak walnęłam go w krocze?
Ach te wspomnienia.
Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, jak ktoś wszedł.
Spojrzałam
przestraszona, oczekując, że zobaczę jakiegoś bandziora, ale ujrzałam zasapanego Harry'ego z podbitym okiem i cieknącą krwią z nosa.
Doczołgał się do lady i oparł o nią, po czym wytarł szkarłatną ciecz z twarzy.
Nie
mogłam nic z siebie wydusić. Ten widok bardziej mnie przeraził, niż
wizja jakiegoś członka gangu. Kto doprowadził go do takiego stanu? Tyle
pytań nasuwało mi się do głowy? A jak to Smith?
Następnie do środka wpadł Zayn, Louis, Niall i Liam, praktycznie tak samo wyglądający jak Styles. Co do kurwy nędzy się stało?
- Cześć- wysapał Harry.- Daj coś nam do picia.
- Nina? Kto to?- odezwała się Nelson i wychyliła zza zaplecza.- O Boże. Co się wam stało?
- Daj nam coś do picia.
Jesy
wzięła kilka butelek wody i podała je chłopakom, a oni wypijali ich
zawartości. Oniemiała opadłam na krzesło i wpatrywałam się w sytuację
odgrywającą się przede mną.
- To w końcu co się wam stało?- ponowiła pytanie Jesy.
-
Akcja w pewnym sensie nie potoczyła się, tak jak chcieliśmy- wyjaśnił
mulat. Przysłuchiwałam się ich rozmowie, aby jak najwięcej się
dowiedzieć.
- Jak to?
-
Wkurwiłem się i mu przywaliłem, a potem jakoś już poszło. Zaczęli się
zlatywać jacyś mięśniacy, chłopaki mi pomagali, ale zdołaliśmy im jakoś
uciec. Dobrze, że nie zostawiliśmy samochodów. Potem zaczęli za nami
jechać i musieliśmy ich zgubić. Zostawiliśmy samochody kilka ulic dalej i
przybiegliśmy tutaj- zakończył swój długi monolog Styles.
Akcja nie przebiegła tak jakby oni chcieli. Ale miałam nadzieje, że dał mu ten pieprzony towar.
Nie chciałam mieć większych kłopotów.
Po kolei przetwarzałam wszystkie zdobyte informacje.
Smith go wkurwił, bo ten coś zapewne mu powiedział.
A może to było coś o mnie?
Och,
nie pochlebiaj sobie- odezwał się ten pieprzony głosik z tyłu głowy.
Czy ja rozmawiałam ze sobą? Zwariowałam.
- Nina. Wszystko okej?- blondynka pomachała mi ręką przed twarzą. Zamrugałam szybko oczami, żeby wrócić do rzeczywistości.
Zauważyłam Styles'a wycierającego sobie krew i przy okazji wpatrującego się we mnie.
Od początku ich przyjścia nie odezwałam się. Mogło z ich perspektywy wydawać się to dziwne.
- Tak, tylko się zamyśliłam- wychrypiałam, wpatrując się moim palcom bawiącym się swetrem.
Miałam wielką ochotę wrócić już do domu. Byłam tym wszystkim zmęczona. I pracą i stresem. To mnie zaczynało powoli przerastać.
Chłopcy
po pewnym czasie wyglądali normalniej niż przed wejściem tutaj nie
licząc siniaków. Michael, pomagał nam ich ogarnąć, za co byłam mu
ogromnie wdzięczna.
Znów ogarnęło mnie to przeczucie, że oni się znali. Ale skąd?
***
Czy
czuliście się kiedykolwiek tak samotni, a za razem otoczeni
przyjaciółmi? Ja tak. W tamtym momencie. Chłopcy nie mieli dla mnie czasu, choć i
tak obserwowali każdy mój ruch, ale w mniejszym stopniu. Zrobili sobie więcej luzu.
Zbliżał
się koniec wyznaczonego terminu przez Harry'ego, a pieniądze jeszcze
się nie pojawiły. Może każdy się tym przejmował? Nie narzekałam, bo
potrzebowałam więcej prywatności.
Ale w pewnym momencie miałam po prostu
dość.
Oni sami to wymyślili, a powiedzmy próbowali się z tego wykręcić.
Więc
postanowiłam sobie, że wyjdę z domu, nie informując o tym nikogo. Żeby
się mną przejęli. Ta, to było dziecinne zachowanie, ale musiałam coś z
tym zrobić.
Wzięłam
pieniądze i wyłączony telefon, żeby nie mogli się ze mną skontaktować.
Na nadgarstek założyłam zegarek, aby wiedzieć, która godzina. Ubrałam
się ciepło i wydostałam po cichu z mieszkania. Zbiegłam ze schodów, po
czym dostałam się na zewnątrz.
Odetchnęłam
zimnym powietrzem i ruszyłam na zakupy. Postanowiłam zajść do jakiegoś
sklepu i pokupować sobie jakieś ciuchy, które były bardzo potrzebne.
Na
chodniku był lód więc musiałam iść powoli, aby się nie wywalić. Nie
chciałam wziąć taksówki, bo i tak miałam blisko do najbliższego centrum
handlowego.
***
Po dwóch godzinach zakupów, wyszłam zadowolona z budynku. W rękach trzymałam torby z zakupami.
Kupowanie czegoś, zawsze mnie uspokajało, tak jak chyba każdą kobietę.
Oczywiście musiałam się ograniczyć, bo nie za dużo pieniędzy miałam.
Dużo
ludzi o tej porze było na ulicy i ledwo co przedostałam się na chodnik
po drugiej stronie. Ktoś ciągle mnie popychał, że aż po kilku minutach
nie wiedziałam gdzie jestem. Znajdowałam się chyba w jakiejś uliczce, do
której nikt nie przychodził. Nie wiedziałam jak wrócić na ulice, bo nie
znałam jeszcze dobrze Londynu.
Zaczęłam się denerwować, gdyż w takich miejscach zdarzają się różne sytuacje.
Chwyciłam
w drżące ręce telefon, ale z tego wszystkiego wypadł mi, tak samo jak i
siatki, które potem oparłam o ceglaną ścianę. Kucnęłam i włączyłam go.
Po minucie pojawiła się moja tapeta. Sprawdziłam połączenia. 10
nieodebranych od Jesy tak samo jak i od Harry'ego. Dostałam kilkanaście
wiadomości o treści 'gdzie jesteś?' albo 'co się z tobą stało?' itp.
Wybrałam numer Styles'a i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam
komórkę do ucha i podniosłam się, po czym oparłam się o mur.
Po kilku sekundach rozbrzmiał zdesperowany głos chłopaka.
-
Nina? Gdzie ty do cholery jesteś? Miałaś nie wychodzić z domu bez nas.
Szukam cię już od dwóch godzin. Co ty sobie kurwa myślałaś? Zachowałaś
się jak dzieciak- praktycznie to wykrzyczał.
- Nie krzycz na mnie. Tylko mi pomóż- wyjąkałam, rozglądając się wokół.
- Co się stało? Gdzie jesteś?- uspokoił się.
- Byłam na zakupach i się zgubiłam. Ludzie mnie gdzieś popchali. Jestem na jakiejś opuszczonej uliczce.
-
Kurwa. Zachciało ci się zakupów. Gdzie ten mniej więcej sklep się
znajduję? Na jakiej ulicy?- zadawał pytania, na które nie byłam w stanie
odpowiedzieć. Ale nim zdążyłam się odezwać, jakaś postać pojawiła się
kilkadziesiąt stóp ode mnie. Zaczęłam trząść się ze strachu, gdy Harry
nawoływał mnie. Nie dałam rady się poruszyć, gdy nawet młody chłopak
stanął blisko mnie. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że zza jego
spodni wystawał pistolet.
Uznałam, że to Smith.
-
Ten telefon nie będzie ci potrzebny- wyjął mi go bez problemu z dłoni i
rozłączył połączenie z Harry'm. Wyłączył go i wsadził do mojej kieszeni.
-
Czego chcesz?- wysapałam zdenerwowana. Strach zżerał mnie od środka,
tak że żaden ruch mojego ciała nie był możliwy. Całkowicie mnie
sparaliżowało. Nigdy nie znalazłam się w takiej typu sytuacji. Bo to przecież nie
było normalne.
- Powiedzmy, że mam do ciebie prośbę.
Czego ten typ mógł ode mnie chcieć? Miał towar, to powinien się cieszyć.
Zastanawiało
mnie dlaczego ludzie zajmujący się taką branżą są młodzi. Chodziło mi o
to, że Harry i reszta piątki była młoda tak samo jak ten Smith.
Dlaczego oni to robili?
Serio? W takiej chwili takie rzeczy mnie interesowały?
-
Jeżeli dobrze wiem, masz bardzo dobry kontakt z Harry'm- zaczął
spacerować przede mną.- I tu jest rola dla ciebie. Masz go poprosić, aby
dał mi jeszcze czas, na zapłacenie mu forsy.
- A co jeśli tego nie zrobię?- zapytałam, co było złym posunięciem w takim momencie.
Chłopak miał sięgnąć po broń, ale jego ręka zawisła kilka cali nad nią. Jakby to miało być ostrzeżeniem.
- Zrobisz co ci karze, albo stanie się coś strasznego.
Miałam do wyboru:
Poproszenie Harry'ego o czas dla Smith'a, albo śmierć na miejscu. Co było w tamtym momencie korzystniejsze?
Pokiwałam
szybko głową w odpowiedzi. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. Miałam
ochotę strzelić go w twarz, ale nie mogłam się poruszyć.
- Grzeczna dziewczynka- uznał zbliżając się do mnie.
Chciał dotknąć mojego policzka, ale czyjaś ręka mu w tym przeszkodziła.
Nie musiałam sprawdzać kto to był, poznałam dłoń Harry'ego od razu.
Strach nie odleciał zbyt szybko, bo bałam się, że Harry mógł mu coś zrobić.
Odsunął
go brutalnie ode mnie na bezpieczną odległość i zaczął zadawać mu ciosy
w szczęke. Zakryłam oczy nie mogąc na to patrzeć. Obserwowanie Styles'a
okładającego kogoś pięściami było przerażające. Nie zdawałam sobie
nigdy sprawy z tego, że taki człowiek jak on miał taką moc.
Z każdym uderzeniem Smith robił się słabszy.
W momencie, w którym chciałam powstrzymać Harry'ego, on uspokoił się.
-
Wszystkiego, kurwa się dowiedziałem. Nie płacisz im, tak samo jakmi i
oni nie chcą ci pomagać. Dopadną cię w końcu. Myślałeś, że bez kasy
jakoś wybrniesz? To się cholernie myliłeś. Dostaniesz za swoje. Nawet
nie waż się iść na psy, bo kurwa tak cię, użądze, że matka cię nie pozna
i oni mi nawet w tym pomogą- zakończył swoją wypowiedź, kopnięciem go w
brzuch.
Wytarł ręce o spodnie i spojrzał w moją stronę.
- Idziemy- rozkazał, a ja wzięłam torby i niepewnie ruszyłam za chłopakiem.
Ponownie przepraszam, ale nie mogłam dodać rozdziału przez naukę, tak jak poprzednio. Następny rozdział na bank powinien się pojawić w weekend, bo mam już prawie napisany i powiem, że będzie uroczy ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jbgvsyfcsjn cudo
OdpowiedzUsuńBoze Harry jak ty sie o nia martwisz *.*
To takie cudowne
Kocham xx @Faza_Bo_Hazza