sobota, 27 grudnia 2014

Amazing Changes Rozdział #20

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



- Dlaczego dopiero teraz się dowiaduję, że znasz Ed'a Sheeran'a? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - zapytałam oburzona, gdy wracaliśmy z koncertu.
- Bo chciałabyś mieć do niego numer.
- A masz? - wyszczerzyłam się do niego.
- Nie, nie. A po co ci? Żeby napisać mu jak bardzo go kochasz?
- To też. Sprzedam go i zarobię miliony - przedstawiłam mu mój chytry plan, który i tak był żartem. - To masz ten numer?
- Mam, ale i tak ci nie dam. Poczekaj na mnie, muszę zatankować i coś kupię do żarcia.
Pokiwałam głową, a on wysiadł z auta. Gdy nie patrzył, chwyciłam jego telefon, który wypadł mu z kieszeni. W kontaktach wpisałam 'Ed' ale nic nie było. Zjechałam na literę 'S' i znalazłam kontakt 'Sheeran'. Spisałam numer do swojej komórki.

Miałam już go odłożyć, ale skusiło mnie, aby przejrzeć jego wiadomości. Pisał z jakąś 'Sam' i to nie była stara konwersacja. Musiałam to sprawdzić.
 
Od Sam: Kiedy się spotkamy?

 
Do Sam:
Na razie nie mam czasu. Muszę jakoś zdobyć Ninę
 
Od Sam: Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych, na przykład ja :) Przecież każdy wie, że chcesz ją tylko przelecieć

 
Do Sam: Powiedz im, żeby tego nie rozgadywali i sama o tym nie plotkuj


muzyka *klik*
 
Upewniłam się, że nie było go w pobliżu i zrobiłam screeny tych wiadomości, aby mieć dowody. Przesłałam to szybko na swój telefon i usunęłam je z jego własności. Odłożyłam komórkę na poprzednie miejsce i udawałam, że nic się nie stało.

Mój humor diametralnie się zmienił. Na początku byłam szczęśliwa, a potem? Roztrzęsiona. To słowo odpowiednio pasowało do mojego stanu.
Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, ale nie uspokoiłam się. Jak on mógł mi to zrobić?
Dlaczego mi tyle złych rzeczy się przydarzały? Nie chciałam po raz drugi popaść w depresję.
Miałam ochotę wyskoczyć z auta i pobiec do domu.
Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił do samochodu.
- Stało się coś? - spytał przejęty.
Niezły był z niego aktor.
- Źle się czuję - mruknęłam.
Dotknął mojego czoła, które było zapewne rozpalone z tych wszystkich emocji.
- Masz chyba gorączkę.
- Zawieź mnie do domu - odsunęłam się od jego ręki, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Okej. Masz - podał mi siatkę ze słodyczami. Uśmiechnęłabym się, gdybym nie znała jego tajemnicy.
- Dzięki.
Zdesperowana zaczęłam pochłaniać czekoladowego batonika. Po kilku minutach stanęliśmy pod blokiem.
- Pozwól, że zabiorę to ze sobą - wskazałam na słodkości. - Cześć - wybiegłam z samochodu i jak najszybciej dostałam się do mieszkania. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok. Zsunęłam się na podłogę i schowałam twarz w dłoniach. Z łazienki wyszła Jesy, która swoją drogą pięknie wyglądała.

- Co się stało? - podbiegła do mnie i kucnęła przede mną. - Jak to przez Harry'ego, to zabiję skurwysyna i do tego własnymi rękami.
- Nie, nie po prostu źle się poczułam - wymruczałam i podniosłam się, nie chcąc popłakać się przy niej.
- Źle wyglądasz, pewnie jesteś chora. Nie pójdziesz jutro do pracy i nawet się mi nie sprzeciwiaj - powiedziała przyglądając mi się uważnie. - Ja wychodzę. Umówiłam się z Zayn'em.
Westchnęła poirytowana. Jak Zayn mógł się jej nie znudzić, jeżeli tak często się spotykali?
- Okej - sapnęłam i podeszłam do drzwi od mojego pokoju. - Miłej randki.
- Dzięki! - pocałowała mnie w policzek i wyszła z mieszkania. Zasunęłam drzwi i podreptałam do mojego królestwa. Rzuciłam siatkę na szafkę i zdjęłam kurtkę na krzesło. Rozebrałam się i założyłam moją piżamę - bluzkę do połowy ud w serca, które były rozdarte na pół. I tak się stało z moim.

Nie miałam sił na płacz, choć on przyniósłby mi ulgę. Drżałam, nie z zimna, lecz rozczarowania Harry'm.
Zapaliłam lampkę i ułożyłam się wygodnie pod kołdrą. Zjadałam baton, po batonie,, znajdującym się w siatce. Byłam zdesperowana.
 
***

 
Po przespanych 3 godzinach wyglądałam jak zombie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, który zapomniałam zmyć i włosy, wyglądające jak siano. Byłam sama w domu, bo Jesy dawno wyszła do pracy. Dzwoniła do Harry'ego z pytaniem czy nie mógłby zaopiekować się mną. Ten podobno nie miał czasu, tak jak reszta. Czyli pewnie mieli mieć tego dnia jakąś akcje.
Nie wnikałam, ale to dobrze, bo nie chciałam nikogo z tej piątki widzieć. A po za tym po co mi niania?
W sumie to czułam się jak chora. A może byłam? Dotknęłam dłonią czoła. Nie było rozpalone. Jedynie gardło mnie trochę bolało. Nie miałam ochoty jeść. Więc nic poważnego.
Zwlokłam się z łóżka i zamknęłam w łazience. Zrzuciłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic.

Odkręciłam ciepłą wodę, aby ta rozluźniła moje ciało, co mi się połowicznie udało, bo przypomniałam sobie o tych SMS-ach. 'Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych...'.
Chciałam się dowiedzieć kto to ta cała Sam. Jego koleżanka czy może jakaś znajoma dziwka, która mu daje ze zniżkami?
Co ja pieprzę?
Głupiałam i to do tego z miłości, do kogoś, kto na nią nie zasługiwał. Gadałam ze sobą. Poważnie zastanawiałam się nad wizytą u psychologa, a najlepiej psychiatry, który zapisałby mi jakieś leki na uspokojenie.
Nawet nie wiedziałam, że spędziłam pod prysznicem jakieś pół godziny, a nawet porządnie się nie umyłam.
Nie miałam na to siły. Byłam zmęczona życiem.
Po wytarciu się porządnie ręcznikiem i okręceniu się nim podążyłam do pokoju. Założyłam świeżą bieliznę i naciągnęłam na siebie leginsy i sweter. Chciałam zanieść ubrania z poprzedniego dnia do kosza, ale z kieszeni wypadła karteczka z numerem telefonu do mojej matki.

I nagle mnie olśniło. Chciałam do niej pojechać, odwiedzić ją. Może nawet wyżalić, nie zdradzając żadnych szczegółów, typu zawodu Harry'ego. Miałam zamiar jej wybaczyć, te wszystkie błędy. Ale też ją przeprosić, za to jaka byłam, że sprawiałam jej tyle nieprzyjemności.
Chwyciłam telefon i wystukałam numer na klawiaturze, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie głos mojej rodzicielki.
- Tu ja, Nina - odezwałam się ochrypłym głosem, gdyż przez pewien czas go nie używałam.
- Nina? - zapytała zaskoczona jak i uradowana. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko do mnie zadzwonisz.
- Po prostu chciałam się z kimś spotkać - nawet po odchrząknięciu miałam taki głos - czyli była to chrypka.
- Jesteś chora?
- Nie, nie. Mogłabym cię odwiedzić? - spytałam niepewnie, bo trochę denerwowałam się przed tą konfrontacją.
- Tak, oczywiście. Wyślę ci zaraz adres.
- Przeprowadziłaś się?

- Tak, nie potrafiłam tam mieszkać. Za bardzo ten dom przypominał mi ciebie i twojego ojca - wyznała. - Och, a dlaczego chcesz się z kimś spotkać? Nie masz przypadkiem tego swojego Harry'ego? - wyczuwałam, że się uśmiecha.
- Nie mogę się z nim zobaczyć, bo w tym wszystkim chodzi właśnie o niego.
- Chcesz się wyżalić? Dawno nie dawałam nikomu rad, wyszłam z wprawy - zaśmiała się, a przez to wszystko na moich ustach zawitał uśmiech. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko będziesz w stanie mi coś takiego powiedzieć.
- Mamo... - nie dała mi dokończyć mojej wypowiedzi.
- Jestem z ciebie dumna.
- Dlaczego?
- Szybko się pozbierałaś i nazwałaś mnie mamą - powiedziała wzruszona.
Gdybyś ty kobieto wiedziała, jaką miałam zrujnowaną psychikę...
- Bo nią jesteś - odparłam szczerze. - I nic tego nigdy nie zmieni.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taką córkę. Chciałabym nadrobić ten stracony rok...

- Mamy czas - zaśmiałam się.
- Doskonale to wiem. Postaram się zyskać twoje zaufanie na nowo. Zrobię coś smacznego. Będę cię musiała podkurować, bo się rozchorowałaś. To ja kończę. Do zobaczenia - pożegnała się.
- Do zobaczenia...
Dziwne, ale rozmawiając z matką, wyluzowałam się. Po kilku sekundach dostałam SMS-a z adresem. Niecała godzina jazdy. Ale co się nie robi dla rodzicielki. Spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i założyłam kurtkę oraz czapkę. Zakluczyłam dom i wybiegłam z bloku. Na ulicy złapałam o dziwo taksówkę i podałam miejsce, do którego chcę dotrzeć. Dla zabicia czasu przeglądałam telefon. I przypomniało mi się wtedy, że mam numer Ed'a co poprawiło mi humor.

A co mi tam, zadzwonię. Najwyżej się ośmieszę, pomyślałam. I tak nic gorszego nie może mi się przydarzyć.
Nie zważając na kierowcę pojazdu zadzwoniłam do niego.
- Halo? - usłyszałam rozpromieniony głos chłopaka.
Uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć.

Idiotka.
- Um... Cześć. Jestem koleżanką Harry'ego - powiedziałam niepewnie.
- To ty! Harry przygotował mnie na to. Uważał, że pewnie jakoś zdobędziesz mój numer i zgadł.
- Och, fajnie. Jeżeli ci mówił, że jestem psychofanką, to kłamał.
- Tyle dobrego - zaśmiał się. - Więc chcesz wyznać mi miłość?
- To już staje się banalne, więc nie.
- Szkoda - odparł. - Więc po co dzwonisz?
- Dobrze znasz Harry'ego? - zapytałam.
- Uznajmy, że tak.
- To może wydawać się głupie i nieodpowiednie, bo rozmawiam z samym Ed'em Sheeran'em, ale chciałabym cię spytać właśnie o Harry'ego.
Gdy wypowiadałam imię i nazwisko piosenkarza, taksówkarz spoglądał na mnie podejrzliwie.
- Jesteś chyba najnormalniejszą osobą z jaką kiedykolwiek rozmawiałem, i to do tego fanką - oznajmił.
- Och. Dzięki. Więc mogę cię o niego spytać?
Myślałam, że ta konwersacja będzie sztywna, albo, że on rozłączy się na samym początku, a wyszła normalna pogawędka. I do tego byłam opanowana, a gadałam z moim idolem.

- Wal. Nie mam nic innego do roboty.
- Tylko proszę cię, niech to zostanie pomiędzy nami - błagałam.
- Okej.
- No więc... Jak myślisz czy on nadaje się do poważnych związków?
Usłyszałam krztuszenie się.
- Styles i poważne związki? Pierwsze słyszę. Jeżeli chcesz mu proponować związek lub co tam chcesz, to nie radzę. To ostatnia osoba, którą podejrzewałbym o takie rzeczy.
- Przyda mi się.
- Masz na imię Nina, jeżeli dobrze pamiętam? - upewniał się.
- Tak.
- No chyba, że jest mowa o tobie. Harry oszalał na twoim punkcie.
- Doprawdy? A ja słyszałam, że on chce mnie tylko przelecieć - wypowiadając te słowa, zapomniałam o kierowcy, który wybałuszał na mnie oczy.
- Ja tam nie wiem jakie on ma plany, ale z tego co mi opowiadał, wywnioskowałem, że chyba się sukinsyn zakochał.
Co?!
- Co?!
- Żartowałem. Zachowuje się tak, ale on i miłość? Pierwsze słyszę - uznał.
Miałam nadzieję, ale ona w kilka sekund prysła.

- Wołają mnie, mamy gdzieś jechać. Jeśli potrzebowałabyś jeszcze kiedyś rady lub po prostu pogadać, to dzwoń.
- Naprawdę?
- Jasne. Nie jestem aż takim potworem. Cześć.
- Cześć - zdołałam wydusić z siebie, dopiero po tym jak się rozłączył.
Schowałam telefon do torebki i oniemiała oglądałam widoki za szybą.
Ed Sheeran oferował mi swoją pomoc. Czy to był sen?
- Czy pani naprawdę rozmawiała z Ed'em Sheeran'em?
Pokiwałam głową, a on tylko się w odpowiedzi zaśmiał.
- Ach te dzieciaki - mruknął pod nosem, po czym cicho włączył radio.
Po kilkudziesięciu minutach stałam pod piętrowym domem, że aż lekko uchyliłam ze zdziwienia usta. Zapłaciłam kwotę mężczyźnie i wysiadłam z pojazdu.
Podeszłam do masywnych drzwi i głośno w nie zapukałam. Nie czekałam długo, bo po chwili matka stała przede mną.
- Cześć.
- Cześć. Wchodź - wpuściła mnie do środka. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku.
Poprowadziła mnie do salonu, który był obszerny. Na stoliku, przed kanapą stało na talerzu moje ulubione czekoladowe ciasto. Kazała mi się rozgościć, a więc usiadłam obok niej.
To był niezręczny moment.
- A więc chciałaś porozmawiać.
- Tak, tylko nie wiem od czego zacząć. Nie jestem przyzwyczajona do takich momentów - powiedziałam i za jej pozwoleniem wzięłam talerzyk i zaczęłam zajadać się kawałkiem pysznego ciasta, który rozpływał się w moich ustach.
- Ja też. Ale mówiłaś, że to jest związane z twoim chłopakiem.
- Tak. Ale on w sumie nie jest moim chłopakiem, tak tylko powiedział.
- Ach. Mogłam się tego spodziewać. A więc twój przyjaciel? - zapytała.
- Można tak uznać. Poznaliśmy się w poprawczaku.
- Czyli miał coś na sumieniu - powiedziała sama do siebie.
I nadal ma, pomyślałam.
- Zakochałam się w nim, ale on niestety nie. On wyszedł stamtąd, a ja musiałam tam spędzić jeszcze kilka miesięcy. Ale jak się wydostałam to po miesiącu go odnalazłam i wróciliśmy w sumie do punktu wyjścia - wyznałam szczerze.

Jeżeli miałam się wyżalać, to nie chciałam kłamać.
- To przykre - objęła mnie pocieszająco, na co obydwie się spięłyśmy.
- Ostatnio nasza znajomość zaczęła się powoli rozwijać. Ale znalazłam pewne wiadomości w telefonie i to wszystko zepsuło. Oczywiście nic nie wspominałam mu o tym, że to przeczytałam, bo chciałam to wszystko przemyśleć.
- Jakie to były wiadomości?
Wyjęłam telefon i wyszukałam zdjęcia konwersacji z tą całą Sam. Pokazałam je matce.
- Wow. To dziwne. Zachował się nie fair w stosunku do ciebie. Żeby tylko, jak to uznała ta dziewczyna 'przelecieć' ciebie, to okrutne. Choć to może mieć dwa znaczenia - wyjaśniła jeszcze raz czytając SMS-y. - To ona tak uznała, ale on tego nie potwierdził. Tylko napisał, żeby tego nie rozpowiadała, bo albo to kłamstwo, albo prawda, której ty nie możesz się dowiedzieć.
- Nie pomyślałam o tym.

- Ogólnie to wszystko jest dziwne. Ale dam ci radę, jeżeli nie wiesz co z tym zrobić. Powiedz mu o tym i sprawdź jak zareaguję - poradziła, a po chwili dodała. - Zastanów się czy zasługuje na ciebie. Jeżeli nie, to zakończ znajomość, a jak tak zrób co ci serce każe. Ono wie najlepiej.        
 

2 komentarze: