sobota, 17 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #23

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ





Po tym jak wysłałam wiadomość matce, zadzwoniłam do Ed'a, żeby porozmawiać. Chłopak akurat był po wywiadzie więc miał czas. Opowiedziałam mu co chciałam zrobić. Nie był zbytnio zachwycony moim posunięciem, ale mnie wysłuchał. W końcu to porządny człowiek. Nie szczędził sobie żartów w moją stronę, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu to był mój idol.
- Ale dobra. Teraz na serio. Nie bądź zaskoczona, jeżeli cię wyśmieje czy coś. To bardzo dziwny człowiek - oznajmił Sheeran. Dziwiło mnie, że tyle Harry rozmawiał z Ashton'em. W końcu odkąd zaczynałam pogawędkę z Ed'em minęło niecałe pół godziny. Ale cóż. Może chcieli nadrobić stare czasy?
- Spokojnie. Jestem w stu procentach na to przygotowana. Choć wiesz... Mam małą nadzieję, że tak nie będzie.
- Nie wiadomo czego się po tym sukinsynu spodziewać - westchnął. - Dopiero drugi raz rozmawiamy, a ja cię już lubię. Czy to nie dziwne?
- Nie, wcale. W końcu jestem twoją fanką, więc jak można mnie nie lubić, jeżeli mam tak zajebisty gust?
- Logiczne. Jak tam twoja choroba?
- Trochę mnie mdli, ale ujdzie. Bywało gorzej - uznałam przekręcając się na drugi bok, gdyż moje lewe ramię bolało. I wtedy usłyszałam otwieranie się drzwi. - Ja już kończę. Wychodzą z pokoju. Zadzwonię kiedy indziej - szepnęłam do telefonu i rozłączyłam się. Schowałam komórkę pod poduszką i przysłuchiwałam się im.
- Trochę się rozgadaliśmy - usłyszałam zdenerwowany głos Harry'ego.
- No tak, ale dobrze, że wszystko zostało już wyjaśnione. Jak nie do końca mi wierzysz, upewnij się.
Tak bardzo cieszyłam, że się pogodzili i do tego to była moja zasługa.
- Zgadamy się jeszcze. Pożegnaj ode mnie Ninę - wyczuwałam, że mój przyjaciel się uśmiechał, zważywszy na jego ton głosu. Po kilku sekundach Ashton wyszedł, bo Harry pojawił się w progu pomieszczenia, w którym przebywałam. Poczułam lekkie wibracje pod ramieniem ale uznałam, że późnej odbiorę tego SMS-a. Przymknęłam powieki, udając, że śpię.
- Nina, dobrze wiem, że nie śpisz.
Westchnęłam poirytowana i otworzyłam oczy, gdyż byłam do tego zmuszona.
Harry siedział na oparciu kanapy, wpatrując we mnie jak zahipnotyzowany.
- Z kim rozmawiałaś? - wskazał na telefon wystający zza poduszki.
- Ja? Z nikim.
- Słyszałem twój głos. No chyba, że mówiłaś do siebie - zaśmiał się.
Zamarłam na słowa, że mnie słyszał. O kurwa.
Ale uświadomiłam sobie, że gdyby dowiedział się o moim posunięciu, nie byłby taki zadowolony.
- No więc kto to był?
- Mój kolega - uśmiechnęłam się niewinnie. - Znasz go.
- Kto to?
- Mówi ci coś imię Ed? I nazwisko Sheeran?
- Zabierasz mi kolegę - powiedział z udawanym wyrzutem. - A mówiłem, żeby od ciebie więcej nie odbierał.
Zabijałam go wzrokiem, ale to i tak nic nie dawało.
- Więc... Dlaczego zadzwoniłaś po Ashton'a? Chciałaś abyśmy się pogodzili? - na jego ustach pojawił się piękny uśmiech, który tak bardzo kochałam.
To był wręcz idealny moment, aby mu o tym powiedzieć.
- Nie mogłam żyć ze świadomością, że dwie bliskie mi osoby, które kocham, nienawidzą się - jego oczy podwoiły swoje rozmiary, a usta uchyliły się. - Ashton'a kocham jak przyjaciela, a ciebie... kocham tak jak powinno kochać się mężczyznę - wytłumaczyłam i zasłoniłam twarz dłońmi. Przynajmniej miałam to za sobą.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a spodziewałam się, że go wręcz wkurwię.
Zabrałam ręce i przyjrzałam się Styles'owi. Siedział nawet nie mrugając oczami. Dopiero, gdy lekko poruszyłam, potrząsnął głową wyrywając się z transu.
- Ja...
Moje serce zamarło, bo spodziewałam się, że powie 'Ja ciebie też', ale to Harry.

*perspektywa Harry'ego*

Kurwa.
Nigdy bym się po niej tego nie spodziewał.
Nikt nigdy mnie nie kochał, ani ja nikogo nie kochałem, nie licząc mojej mamy. To dziwne. Niewiarygodne.
Zaschło mi w ustach od tych emocji. Tak. Mnie Harry'emu Styles'owi.
- Ja... Ty... T-to prawda? - wyjąkałem w końcu.
Pokiwała głową twierdząco, a na samą tą myśl moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. A może ja też ją kochałem?
Nie, to nie była prawda. Bo jak? Kurwa, ja nie miałem serca. Straciłem je po śmierci matki.
- Muszę to przemyśleć. Poradzisz sobie sama? - wstałem z kanapy.
- Tak. Nie jestem dzieckiem.
Nie żegnając się wyszedłem z mieszkania i wiedziałem, że tym czynem złamałem jej serce. Na zewnątrz padało. Pogoda zepsuła się tak jak mój nastrój.

*perspektywa Niny*

Zaszlochałam cicho po jego wyjściu. Cała moja nadzieja rozsypała się na miliony kawałeczków wraz z moim sercem. Przyjęłabym bardziej jego śmiech, to byłoby bardziej w jego stylu, a nie takie zachowanie.
Musiał przemyśleć. Przemyśleć co? Jak się z tego wyplątać? Czy jak bardzo byłam głupia i czy chciał, żebym się jeszcze z nim zadawała? Ugh.. To najgorsze. Ale przynajmniej się nie ośmieszyłam. Zachował się normalnie.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że dostałam SMS-a od Ed'a.

Ed: jak będzie po wszystkim to napisz

Szybko mu odpisałam.

Ja: powiedziałam mu Ed: i jak???
Ja: uznał, że to przemyśli
Ed: tylko tyle? i jak się po tym wszystkim czujesz?
Ja: mam to przynajmniej za sobą. ale też jestem zawiedziona. jednak ta nadzieja była mała tylko wielka
Ed: płaczesz?
Ja: ja? no co ty, były gorsze rzeczy od tego
 
Tylko kilka spłynęło po moich policzkach. Chyba kończył mi się ich zapas. Za dużo w moim życiu ich wylałam.

Ed: gdybym mógł to bym do ciebie przyjechał. ale po pierwsze: nie znam twojego adresu, a po drugie: zemdlałabyś, gdybyś zobaczyła takiego boga seksu w swoim mieszkaniu

Zamierzał mnie pocieszyć i to mu się udawało. Moją twarz rozświetlił uśmiech.

Ja: gorzej, dostałabym zawału. wiesz, że cię kocham?
Ed: zadam ci jedno zasadnicze pytanie: a kto mnie nie kocha?
Ja: zapomniałam o tym

Zamiast numeru Ed'a na wyświetlaczu, pojawiło się zdjęcie Jesy. Odebrałam połączenie.
- Mogę już wrócić do domu?
- Tak - odpowiedziałam. - I to szybko. Muszę cię o czymś poinformować.
- Nie ma już Harry'ego? Co za kretyn, miał się tobą opiekować. Ja mu dam. A dlaczego masz taki dziwny głos? Płakałaś? - szybko zmieniła temat. - Jeżeli to przez niego, to pożegna się ze swoim sprzętem. I to na zawsze.
Zaśmiałabym się, gdybym nie była zawiedziona.
- Dowiesz się jak wrócisz.
Rozłączyłam się, żeby wrócić do pisania z moim idolem.

Ed: no właśnie
Ed: ja też cię kocham, choć się praktycznie nie znamy. znaczy ty pewnie mnie doskonale, z tych wszystkich moich fanpejdży. kocham wszystkich moich fanów, nawet gdy są popieprzeni na milion sposobów
Ed: gdzie jesteś?
Ja: sorry, przyjaciółka do mnie zadzwoniła
Ja: ohh, miło wiedzieć, że ktoś mnie KOCHA
Ja: popieprzeni na milion sposobów? czy to między innymi o mnie?
Ed: może
Ja: pocieszaj mnie dalej.
Ed: nie mam pomysłów
Ed: jednak mam
Ed: jak się spotkamy, przytulę cię, porobimy sobie zdjęcia, pogadamy, pośpiewam ci, co ty na to? ;)
Ja: OMG to by było spełnienie moich marzeń

To wydawało się niemożliwe. Wcześniej nawet nie pomyślałabym, że będę na jego koncercie.

Ja: jesteś moim ideałem. wyjdziesz za mnie?
Ed: nie odpowiadam na takie pytania przez telefon
Ja: czyli jak spytam cię o to na naszym spotkaniu, to powiesz tak????
Ed: nie żenię się z moimi fankami, to taka moja zasada. codziennie jakaś mi się oświadcza, więc nie jesteś sama, masz konkurencje
Ja: ughh wiedziałam

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Wróciła Jesy.

Ja: moja przyjaciółka wróciła, napiszę później, kocham cię
Ed: ja ciebie też

- Nina?
- Jestem tutaj! - krzyknęłam.
Dziewczyna przyszła do salonu.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej. Jestem cholernie zmęczona - westchnęłam i przymknęłam oczy.
- Jak odpoczniesz to wszystko mi wytłumaczysz.
- Yhym - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*perspektywa Harry'ego*

Czułem się strasznie. Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka i mój umysł podpowiadał mi, że źle zrobiłem. Najchętniej mógłbym sobie wtedy wyrwać serce, żebym przestał tak się czuć.
Nie odzywałem się do Niny przez kilka dni, co było moją winą. Nawet Jesy na mnie wrzeszczała, żebym jakoś to odkręcił, bo nie mogła patrzeć jak jej przyjaciółka cierpi. Przemyślenie tej całej sprawy zajmowało większość mojego czasu. Nawet nie mogłem zająć się zleceniami, ale Louis mnie w tym wyręczył.
Zayn za moją prośbą pomógł mi załatwić wizytę ze Smith'em w kiciu. Musiałem rozwiązać wszystkie sprawy. Nie mogłem pozostawiać rzeczy niewyjaśnionych.
Pojechałem do więzienia, w którym przebywał mój były kumpel. Byłem sam. Nikogo nie potrzebowałem.
Załatwiłem wszystkie zbędne rzeczy ze strażnikami, a oni wpuścili mnie do środka. Jeden z nich zaprowadził mnie w stronę sali odwiedzin, czy jakkolwiek to się nazywało. Otworzył przede mną masywne, żelazne drzwi i wpuścił do środka, po czym zatrzasnął je za mną.
W środku było zimno, ale dało się wytrzymać. W kącie stał następny strażnik, co chyba go totalnie nie obchodziło co dzieje się w środku. Na środku pomieszczenia stał stolik z dwoma krzesłami, z czego jedno już było zajęte. Jake miał ręce skute kajdankami, które ułożył przed sobą i ubrany był w szary uniform.
Usiadłem po jego drugiej stronie, a ten podniósł wcześniej spuszczoną głowę.
Na jego twarzy gościł chytry uśmiech, który zupełnie mnie nie ruszył.
Był całkowicie zaniedbany. Nie golił się chyba od kilkunastu dni, włosy opadały mu na czoło, miał sińce pod oczami i był cały blady. W sumie, nie dziwiłem mu się. Pewnie też bym tak wyglądał, gdyby zamknięto w więzieniu.
- Nikt nie chciał mi powiedzieć kto ma zamiar się ze mną zobaczyć. Ale spodziewałem się tutaj ciebie - oznajmił szorstkim głosem.
- Musimy sobie coś wyjaśnić.
- Wydawało mi się, że już wszystko wiesz - spojrzał na przymrużając oczy, jakby chciał odczytać moje zamiary.
- To ty zabiłeś moją matkę - warknąłem, a strażnik nagle skierował na nas wzrok i kliknął jakiś przycisk na swoim telefonie. Mrugnął do mnie, na znak, że wiedział co ma robić. A wspominałem, że był to mój znajomy?
- Dopiero teraz to odkryłeś? - prychnął, nie wiedząc, że pakował się w wielkie kłopoty. - Musiałem coś zrobić, bo wiedziałem, że masz do tego talent.
- A potem okazałem się od ciebie w tym lepszy - zaśmiałem się.
- Nie przerywaj mi. Anne była twoim słabym punktem, więc musiałem coś zrobić, żebyś ją opuścił.
Nie rozumiałem dlaczego zawsze osoby 'złe' jeżeli im się przypomni o jakimś przewinieniu to opowiadają jak to dokładnie zrobili? Kurwa, tacy ludzie są naprawdę idiotami.
- A tylko jedną możliwością było zabicie jej, więc zrobiłem to. Co mi szkodziło. Jeszcze do tego ułatwiłeś mi sprawę, wychodząc z domu. A zamiast mnie obwiniłeś Irwin'a. Ale teraz nic mi nie zrobisz.
- Koniec wizyty. Proszę wyjść - rozkazał Andy, stojący w kącie.
Podniosłem się z miejsca i odezwałem się:
- Czyli już nigdy się już nie zobaczymy, Smith.
Przynajmniej jedna sprawa mi się udała.









Został nam tylko jeden rozdział i epilog. #24 będzie z perspektywy kogoś innego niż zazwyczaj, a epilog to w ogóle niespodzianka :) Do następnego xx

2 komentarze:

  1. OMG cudo
    Planujesz 3 czesc?
    Nigdy go juz nie zobaczy? Czyżby ten strażnik miał go zatłuc ?
    Jeju Harry mógłby jej powiedziec ze ją kocha nooo

    OdpowiedzUsuń