poniedziałek, 12 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #22

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



*perspektywa Harry'ego*

Z trudem wypowiedziałem te słowa i do tego cholerne łzy wydostały się z pod powiek.
Ona z uchylonymi ustami wpatrywała się w ścianę, nie mogąc nic wydusić. W pewnej chwili wstała i wybiegła w wiadomej sprawie. A ja siedziałem jak wryty przypominając sobie zdarzenia z tamtego dnia.

*retrospekcja*

Mama kazała mi pójść po zakupy. Jak zawsze zgodziłem się, nie chcąc sprawić jej przykrości. Z uśmiechem na ustach wkładałem produkty wypisane na kartce, którą dała mi mama, do kosza sklepowego. W drodze powrotnej spotkałem swojego kolegę, z którym się trochę zagadałem.
Pożegnałem się i pognałem do domu, aby matka się o mnie nie martwiła.
Jako nastolatek lubiłem pomagać mojej rodzicielce. Nie chodziłem na żadne imprezy, no dobra, może czasami, ale nie byłem ich zwolennikiem.
Wbiegłem po schodach i zobaczyłem uchylone drzwi od naszego mieszkania.
Zaniepokojony powoli dostałem się do środka.
- Mamo? - zapytałem drżącym głosem.
Usłyszałem jakiś dźwięk wydobywający z kuchni, a więc tam się udałem. Pierwsze co zobaczyłem to blade ciało matki leżącej na podłodze, a jej głowę otaczała kałuża krwi. Nad nią stał zdruzgotany Ashton.
- Harry, t-to nie ja. Ona tutaj tak leżała jak p-przyszedłem - jąkał się, a całe jego ciało drżało.
Stałem tam jak zamrożony, nie poruszając żadną częścią mojego ciała.
- Doskonale wiem co widzę - wycedziłem przez zęby.
Klęknąłem przy jej ciele, a po moich policzkach spływały strumieniami łzy. Złapałem jej dłoń, a ona była lodowata.
- Z-zadzwoniłem po karetkę. Ale ona już nie żyje.
- Po co niby tam dzwoniłeś jak ją zabiłeś? - wysyczałem w jego stronę. - Spieprzaj stąd! Jak najdalej ode mnie!
Bez odezwania się słowem wybiegł z mieszkania, a kilka minut potem usłyszałem sygnał karetki.


Po tym dramatycznych wydarzeniu moje życie całkowicie się zmieniło. Musiałem sam zarabiać na życie, a mój kumpel zaproponował mi 'pracę', którą ofertę zawsze odmawiałem. Tak mi się spodobał ten sposób zarabiania, że rozkręciłem się w tej branży i znalazłem w gangu, w którym między innymi byli moi obecni znajomi. Traktowałem ludzi jak śmieci i korzystałem z życia nastolatka tylko dziesięć razy gorzej, przez to jedno znaczące zdarzenie.
Czułem się jak mięczak, gdy rozkleiłem się przy Ninie, a ja tylko wspomniałem o tym. Nie płakałem od tamtego momentu.
Podreptałem pod drzwi łazienki słysząc nieprzyjemne dźwięki wydobywające się z tamtego pomieszczenia.
Musiałem się opanować.
Uderzyłem się mocno w policzek i potrząsnąłem głową. To był najlepszy sposób.
Wszedłem do środka i przytrzymywałem jej włosy. Nie mogłem tak bezczynnie stać.
Gdy zakończyła ta czynność, spuściła wodę i podchodząc do zlewu drżącymi z emocji nogami, opłukała usta i twarz. Wytarłem ostatnie łzy z twarzy i wpatrywałem się w dziewczynę.
Oparła się o ścianę i osunęła się na podłogę. Przysiadłem się obok niej i objąłem w talii. Nina ułożyła głowę na moim ramieniu i wypuściła wstrzymywane powietrze.
- On naprawdę to zrobił? - wyszeptała.
- Tak.
- Opowiesz mi jak to było? - zapytała wpatrując się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
Pokiwałem głową.
- Poszedłem na zakupy, a jak wróciłem do domu, Irwin nad nią stał. Niby tłumaczył się, że jak przyszedł to ona tak leżała, ale ja mu nie wierzę - wydusiłem to w końcu z siebie.
- A jak to była prawda?
- Nie sądzę. Ale nie chcę tego jeszcze raz przerabiać - posadziłem ją na moich kolanach i mocno się do niej przytuliłem. Widocznie zaskoczyłem ją tym zachowaniem.
- Nawet nie pozwoliłeś mu do końca wszystkiego wyjaśnić.
- Ale co tu wyjaśniać? Zabił ją i koniec tematu. Powinienem go zabić tak jak on ją - uznałem poirytowany. - Przestańmy o tym gadać. To dla mnie trudne - schowałem twarz w dłoniach.

*perspektywa Niny*

Gdy powiedział, że mógł go zabić - wzdrygnęłam. Nie wiedziałam, że był do tego zdolny.
Musiałam coś wymyślić, aby to wszystko wytłumaczyć. Jeżeli to było możliwe, to ich pogodzić. Taki miałam plan.
- Chodźmy stąd - wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaprowadził do pokoju. Ułożył na łóżku, a ja przykryłam się kołdrą. - Zrobię ci coś, żebyś się tak nie męczyła.
Gdy zostałam sama w pokoju chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Ashton'a.
- Halo?
- Hej Ashton. Mógłbyś do mnie wpaść po pracy? Mam sprawę - odezwałam się do niego.
- A przypadkiem nie ma u ciebie Harry'ego? Nie chciałbym przeszkadzać - powiedział niepewnie.
- Wygoniłam go z domu.
- To okej. Przyjdę.
- A i jeszcze jedno. Powiedz Jesy, żeby nie wracała do domu tylko poszła do Zayn'a - odparłam.
- Dobra. Kończę zmianę za 20 minut wiec u ciebie będę za jakieś pół godziny.
Podziękowałam mu po czym się rozłączyłam.
Chwilę później Harry przyniósł kubek z nieokreśloną substancją w środku.
- Co to jest?
- Pij - rozkazał, nie zważając na moje pytanie.
Niechętnie chwyciłam przedmiot w dłonie i wypiłam kilka łyków. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Blee - odsunęłam jak najdalej od siebie.
- Jak szybko wypijesz, nie będziesz miała mdłości.
- Znalazł się specjalista - prychnęłam, ale i tak posłuchałam się go. Opróżniłam naczynie, a moja twarz skrzywiła się w grymasie.
- Co to w ogóle jest?
- Ta informacja jest zbędna - odpowiedział. To był najtrudniejszy człowiek jakiego kiedykolwiek znałam.
- Chyba muszę wiedzieć co piję, no nie?
- To mój tajny przepis. Jest dobry na wszystko.
Machnęłam na niego ręką, uważając, że i tak niczego bym się nie dowiedziała.
- A teraz idź spać. Musisz odpoczywać - poprawił moje przykrycie.
- Nie - stanowczo zaprzeczyłam. - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Ugh. Wiedziałem, że tak będzie - mruknął do siebie.
- Wiesz, że masz pięćdziesiąt twarzy, Styles? Jak Christian.
- A kto to? - zapytał. Nawet był zazdrosny o bohatera książki.
- Nie znasz - postanowiłam się z nim podroczyć. Lubiłam go denerwować. Nie wykorzystać takiej okazji, to byłby grzech.
Dopytywał się o niego. Typu ile ma lat, gdzie pracuje, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się z niego śmiać.
- Harry! On nie istnieje. To bohater z książki - wyjaśniłam. Aż brzuch rozbolał mnie od tego śmiechu.
- Tak myślałem, że mnie wrabiasz. Kojarzyłem skądś to imię. 50 twarzy Grey'a, tak nazywa się ta książka?
- Zaskoczyłeś mnie. Ty i książka? To na pewno ten Harry Styles, którego znam? - dotknęłam jego twarzy, aby się upewnić.
- Choroba ci już przeszła, że tak się zachowujesz?
- Ta twoja mikstura chyba zadziałała.
- A więc porównałaś mnie do Christiana Grey'a?
- Ty nie masz takich umiejętności - uznałam chichocząc.
- Ja nie...
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a Harry wstał.
- Ja otworzę - zerwałam się z łóżka. - A ty się stąd nie ruszaj.
Wybiegłam z pokoju i uchyliłam drewnianą powłokę. Gdy zobaczyłam, że to Ashton, nie pozwoliłam mu się odezwać tylko wciągnęłam do środka i wepchnęłam do pomieszczenia, w którym przebywał Harry.
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam przed nimi na krześle uniemożliwiając im ucieczkę.
- Mówiłaś, że go nie ma - pierwszy odezwał się Irwin.
- Ty to uknułaś? - Harry posłał mi spojrzenie spod przymrużonych powiek.
Wzruszyłam niewinnie ramionami i zaczęłam popijać herbatę z kubka stojącego z szafki.
- Nie chcielibyście się spotkać, gdybym wprost zapytała, więc musiałam coś wymyślić.
- O co tutaj w ogóle chodzi? - Ashton patrzył na nas pytająco.
- Musicie sobie wytłumaczyć pewną sprawę.
- Prawda, że to ty ją zabiłeś? - warknął Styles.
- Kogo?
- Moją matkę, a co? Kogoś jeszcze zamordowałeś?
- Ja nikogo nie zabiłem - bronił się blondyn.
- Ta, oczywiście. Ja mam bardzo dobrą pamięć. I wiem co widziałem.
- Tyle razy ci mówiłem, że to nie ja. Ile jeszcze mam ci to powtarzać? - powiedział załamanym głosem i schował twarz w dłoniach, tak jak robił to wcześniej Harry w łazience. - Dlaczego mi nie wierzysz?
- Dlaczego? Bo widziałem jak nad nią stałeś. Wszystko mówi samo za siebie.
Harry usiadł na łóżku i przeczesywał zdenerwowany włosy.
- Tylko tyle wiesz i ciągle podajesz to jako argument. Ale prawda jest inna. Ale ty zawsze nie chciałeś mnie słuchać. Chociaż raz mi nie przerywaj - wycedził przez zęby widząc jak Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć. - A wiedziałeś o tym, że Smith wychodził z bloku ja jak do ciebie szedłem? Nie. Podejrzewam, że to on.
- Niby dlaczego miał to zrobić?
- Nie pamiętasz? Proponował ci pracę, ale ty mu zawsze odmawiałeś. Dopiero później jak twoja matka została zabita wstąpiłeś do gangu. Czy to nie jest logiczne? Zrobił to specjalnie, żebyś pomagał mu w interesach.
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś?
- Hmm... Pomyślmy? - podrapał się po brodzie, udając zamyślenie. - Bo nigdy nie dałeś mi tego wszystkiego powiedzieć.
- Przemyślę to.
- To wy sobie tu pogadajcie na spokojnie, wszystko sobie wytłumaczcie, a ja nie będę wam przeszkadzać - wymknęłam się z pokoju, zabierając ze sobą telefon. Chyba nawet nie zauważyli mojej ucieczki.
Ale zanim poszłam do salonu, zobaczyłam jak podawali sobie ręce. Ucieszona położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Wybrałam numer mamy i napisałam SMS-a:
Już wiem co zrobić :)











Teraz rozdziały będą krótsze, bo zbliżamy się do końca. Zostało tylko kilka + epilog.
W poprzednim, pojawiła się mała wskazówka, jak skończy się to fanfiction. Niby zwykłe zdanie, a tak wiele znaczy :) Przy epilogu będzie również notka pożegnalna, bo kończę moją pracę z bloggerem. Nie kończę pisać fanficów, tylko zacznę dodawać moja prace na innym portalu.
Nie chcę się rozpisywać, więc do następnego! ;>

2 komentarze:

  1. Iuadabyscvwiuwu jeju
    Wow
    Jak szybko ich pogodziła
    Była pewna ze zaczną sie na nią wydzierać
    Kocham xx

    OdpowiedzUsuń