środa, 5 listopada 2014

Amazing Changes Rozdział #12

Całą drogę do bloku przemilczeliśmy. Dopiero, gdy znaleźliśmy się za budynkiem, gdzie wcześniej nie byłam, Harry odezwał się.
- Chodź, pokażę ci coś- złapał mnie za ręke, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- A zakupy?- wskazałam na torby.
- Louis zaraz je weźmie. O! Już idzie- z tylnego wejścia wyszedł Tomlinson, który bez słowa zabrał moje rzeczy.
- No chodź- pociągnął mnie w nieznaną mi stronę.
- Gdzie idziemy?
Nie odpowiedział na moje pytanie, jedynie na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech.
Mógł mnie zabrać gdziekolwiek, nawet wywieźć z miasta. Dosłownie wszędzie. Ale tam gdzie mnie zaprowadził, nie przeszło mi wcześniej przez myśl. Znajdowaliśmy się na placu zabaw.
- Serio, Styles? Plac zabaw?- zaśmiałam się z jego wyboru miejsca.
- Jest coś w tym złego? Myślałem, że wy dziewczyny lubicie takie miejsca.
 
- Co? Jak mogło ci to wpaść do głowy? Ale jesteś głupi. Ty się na serio chyba na dziewczynach nie znasz- śmiałam się z niego, a on udawał, że jest obrażony.- No dobra, przyznam, że to miejsce jest urocze. Ale po co mnie tutaj przyprowadziłeś?
- Porozmawiamy sobie o tym wszystkim na spokojnie. Nie ma bachorów, więc jest okej- wykrzywił swoje usta w uśmiech. On na serio chciał mnie zabić.
- Nie lubisz dzieci?- zapytałam.
- Nie. Robią tylko kłopot.
Miałam powiedzieć, że nie nadaje się na mojego przyszłego męża, ale zdążyłam się powstrzymać. W swojej wyobraźni od dawna planowałam ślub ze Styles'em oraz że mielibyśmy gromadkę dzieci. Ale oczywiście były to tylko moje wyobrażenia.
Usiedliśmy na pustej ławce.
- Od razu cię przepraszam. Zachowałam się jak rozwydrzona nastolatka. Nie powinnam tak wychodzić bez słowa- wytłumaczyłam się, przyglądając placu. Pod nogami była ziemia dodatkowo twarda przez mróz, nie tak jak na każdym placu zabaw, piasek.

Niedaleko były huśtawki z plastikowymi siedzeniami i na bank pode mną załamałyby się. Dalej była niewielka ściana do wspinania się, wielkości Harry'ego, nawet trochę większa. Potem znajdowała się duża i mała zjeżdżalnia, a niedaleko nich piaskownica. Jedynymi osobami w tym miejscu byliśmy my.
- Nie ma sprawy- machnął lekceważąco ręką.- To ja cię przepraszam. Nie potrzebnie się na ciebie wydarłem. Emocje mnie poniosły. Ale martwiłem się o ciebie, przyznaje bez bicia- zaczął się cicho śmiać, żeby odwrócić uwagę od tych słów.
- Miło słyszeć- wyszczerzyłam się do niego.- Ale raczej nie przyszliśmy tutaj, aby tak nawzajem się przepraszać.
- To oczywiste. Chciałem wyjaśnić tą całą sytuację.
Pokiwałam głową, na znak, że rozumiem o co mu chodzi.
- Więc... Smith chciał nas nastraszyć, żeby dać mu towar. W sumie, to nie wiem po co mu było tyle tego, ale mniejsza o to. Wykorzystał do tego znajomość z gangiem z Dublina, który jest jednym z groźniejszych w Europie.

Ten psychopata miał do dyspozycji jeden z groźniejszych gangów. Powinnam się cieszyć, że nie wymyślił czegoś durniejszego.
- A jako, że oni też nie robią nic za darmo, po tym wszystkim co dla niego zrobili, zażądali kasy. A ten frajer nie ma grosza przy duszy. Za pomocą ciebie, chciał zyskać od nas więcej czasu, żeby zdobyć forsę. Tamci się wkurwili i powiedzieli, że nigdy więcej mu nie pomogą. Nastraszyli go i przyszli do nas- zrobił sobie krótką przerwę.- Przeprosili za szkody, co było dziwne. Ja mu skopałem tyłek, oni też mu skopią i będzie okej. Towar odzyskaliśmy w całości, bo Smith go w ogóle nie ruszył. Załatwiłem temu gangowi kilka drobnych rzeczy i oni za pomocą swoich kontaktów, wsadzą go do pierdla, tak żeby i nam nie zaszkodził. I już jest chyba wszystko jasne.
Po dowiedzeniu się tych wszystkich rzeczy, zaniemówiłam. Nie wiedziałam, że Harry opowie wszystko pokolei, jak było. Myslałam, że coś zatai, ale wszystko dobrze się ze sobą zgrało.

- Jestem bezpieczna?- zapytałam z nadzieją.
- W stu procentach- powiedział z przekonaniem.
Odetchnęłam z ulgą. Miałam chęć skakać do góry z radości, ale nie miałam sił na takie czynności.
Nagle z oddali było słychać czyjeś głosy, dziecięce. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy ujrzałam gromadkę dzieci wraz z opiekunką. Dziwne, że nawet gdy jest zimno tutaj przychodzą.
- Będziemy musieli się już zbierać- odparł Harry wstając z miejsca i zachęcając mnie do zrobienia tego samego.- Nie idziesz?
- Nie.
- Przepraszam!- zawołała tamta pani, aby zwrócić naszą uwagę- Moglibyście państwo się na chwile zaopiekować dzieciakami? Zapomniałam torebki z przedszkola.

Trochę się zdziwiłam, bo jak można poprosić o opiekę nad maluchami nieznane dla ciebie osoby?
Gdy Harry miał odpowiedzieć, że nie, ja odezwałam się.
- Z przyjemnością- posłałam kobiecie ciepły uśmiech.- Jestem Nina, a to Harry. Przy nas, nic się im nie stanie.
- Dziękuje wam z całego serca. Nie wiem jak się odwdzięczę. Będę za około 15 minut.

Dosłownie zaczęła biec w przeciwną stronę, a dzieciaki zaczęły się bawić na placu.
- Mamy się nimi zająć przez 15 minut? Oszalałaś- złapał się za głowę i usiadł na swoje miejsce.
- Mogę się sama nimi zająć. Jak nie chcesz, to możesz sobie pójść. Poradzę sobie, jest ich tylko dziesiątka- wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę dzieci.
- Nie, ja sobie posiedzę i popatrzę- rozsiadł się wygodnie na ławce i uważnie mi się przyglądał.
- Dzieciaki!- zawołałam, a oni zatrzymali się w miejscu.- Wasza pani musiała się wrócić, ale za to ja i mój towarzysz się wami zaopiekujemy. Co wy na to?
Rozległ się okrzyk radości, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- No to może zbierzemy się w kółeczko i przedstawicie się mi, bo ja was nie znam.
O dziwo posłuchali się mnie.
- A twój chłopak dlaczego siedzi tam zamiast stać z nami?- odezwała się dziewczynka w różowej kurteczce. Na dobór jej słów zarumieniłam się.

Oczywiście chciałabym, żeby Harry został moim chłopakiem, ale niestety tak nie było.
- Ale on nie jest...- zaczęłam się tłumaczyć, ale Harry mi przerwał.
- Przypuśćmy, że nim jestem- wyszczerzył się do mnie.
- Okeeej. Niech już będzie. Nie chcę się sprzeciwiać. No więc, on jest patentowanym leniem i nic mu się nie chce- oznajmiłam dzieciakom, a one się roześmiały. Harry tak jak wcześniej udał obrażonego, jeszcze bardziej doprowadzając dzieci do śmiechu.
- A teraz bądźcie cicho, bo chcę się wam przedstawić. Nazywam się Nina. Mieszkam niedaleko stąd, tak samo jak mój chłopak o imieniu Harry.
Używając wyrażenia 'mój chłopak' poczułam się dziwnie, ale zarazem szczęśliwie móc tak na niego mówić.
- Teraz wy powiedzcie swoje imię.
- Sam- odparła dziewczynka obok mnie, która wcześniej pytała się o Harry'ego.
- James.
- Katie.
- Natalie.
- David.
- Patty.
- Alice.
- Amy.
- Cam.
Zapadła cisza. Chłopczyk, który stał po mojej drugiej stronie, nie przedstawił się.

- Teraz twoja kolej- nachyliłam się i poklepałam go po ramieniu.
- On jest za bardzo nieśmiały- wytłumaczyła Sam.
- Jak się nazywa?
- Jeremy- powiedział cicho chłopak.
- Okej. Poznaliśmy się więc możecie się zacząć bawić- oznajmiłam, a grupka rozbiegła się w różne strony. Jedynie Sam podeszła do Harry'ego i usiadła obok niego. Chłopak najwyraźniej nie był zadowolony z jej wizyty.
- Jestem Sam- przywitała się z uśmiechem na ustach.
- Wiem.
- Dlaczego jesteś takim leniuchem?
- Ja leniuchem? I kto to mówi? Idź się bawić, tak jak inne dzieciaki- zaproponował, próbując ukryć wkurzenie.
- Jestem bardziej zainteresowana twoim towarzystwem.
Harry wybałuszył na nią oczy, zaskoczony jej wyznaniem.
Dziewczynka kontynuowała zadawanie dziwnych pytań Harry'emu, tak że w pewnym momencie nie mógł się powstrzymać.
- Kur...
- Harry- ostrzegłam go, patrząc na niego srogo, aby się zamknął.
- Kurde- dokończył nie chcąc użyć przekleństwa przy Sam.

- Chciałeś powiedzieć brzydkie słowo- skrzywiła się Sam.- Jesteś niegrzeczny.
- Nie, skądże. Musiałaś się przesłyszeć.
Nie przysłuchiwałam się ich dalszej konwersacji, gdyż musiałam obserwować inne dzieciaki.
Zaczęłam je liczyć dołączając Sam, ale brakowało jednej osoby- Jeremy'ego. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się po placu zabaw, ale uspokoiłam się widząc chłopczyka siedzącego samotnie na ławce po przeciwnej stronie. Podeszłam do niego, po czym usadowiłam się po jego lewej stronie.
Jeremy nie przejmując się mną, machał nóżkami w powietrzu rozglądając się po okolicy. Był smutny.
- Stało się coś?- zagadałam po chwili.
Jego nogi gwałtownie zatrzymały się i opadły na swoje miejsce

- Mnie możesz powiedzieć.
- Nie znam cię- odparł nieśmiało, nie spoglądając na mnie.
- No i w tym sęk. Nieznajomym się łatwiej wygadać.
- Nie powiedziałem o tym opiekunce, to i tobie nie powiem- gdyby nie to, że miał dziecinny głos, uznałabym go za dojrzałego.

- Myślę, że przydałaby się tutaj męska ręka. Choć do Harry'ego, myślę, że on ci pomoże- nie wiem dlaczego podjęłam taką decyzję, ale wydawała mi się najrozsądniejsza. Chłopcy zawsze znajdują pomiędzy sobą jakąś nic porozumienia.
Może i w tym przypadku, było to potrzebne.
Podałam chłopcu dłoń, a on niepewnie ją chwycił i powędrował za mną.
- Sam, wydaje mi się, że będziesz musiała przestać gnębić Harry'ego. On teraz ma coś innego do zrobienia- oznajmiłam, na co Harry bezgłośnie mi podziękował.
Sam opuściła nas z ponurą miną, a jej miejsce za moją prośbą zajął Jeremy.
- Przyprowadziłaś następnego bachora?- Styles wstał i szepnął do mnie, aby chłopiec tego nie usłyszał.
- On ma problem. Pomóż mu. Na pewno się dogadacie. Tobie powie, facet facetowi zawsze się wyżali- wyjaśniłam. Miałam na celu dobro chłopaka.
- No dobra- poddał się i usiadł obok niego z udawanym uśmiechem na twarzy.
Postanowiłam zostawić im wolną przestrzeń, aby mogli swobodnie porozmawiać.

Usiadłam na krawężniku, który otaczał plac zabaw. Sam wspinając się po ścianie rozmawiała z Katie. Obserwowałam je dokładnie, aby nic im się nie stało. Inni bawili się normalnie, nie zagrażając swojemu życiu.
Spojrzałam w stronę chłopaków na ławce, którzy konwersowali ze sobą. Harty normalnie się uśmiechał, nie sztucznie. Byli uroczy. Mogłam się na nich wpatrywać godzinami, ale nie miałam takiej możliwości.
- Nie mogę. Próbowałem. Ale oni nadal uważają, że jestem nieśmiały. Z resztą jak kogoś nie znam, to tak się zachowuję- usłyszałam kawałek rozmowy. Zadziwiło mnie to, że po kilku minutach Jeremy otworzył się, ale i uszczęśliwiło.
Rozglądałam się po okolicy i zauważyłam opiekunkę dzieciaków, przypatrującej się całej sytuacji z uśmiechem na twarzy.
- Od razu wiedziałam, że dobrze się nimi zaopiekujecie.
 
 
 
 
 
 
 
 




CZYTASZ=KOMENTUJESZ
 

1 komentarz:

  1. Neuxheuycbjwxby cudo
    Boze Hazz jaki ty słodki z tym chłopcem :)
    Czekam na next xx
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń